Skocz do zawartości
Nerwica.com

julia1101

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez julia1101

  1. Hej :) też mam 18 lat, chętnie porozmawiam :)
  2. Miałam już chłopaka i wiem jak boli rozstanie, bardzo trudno się pozbierać. Teraz już tylko czekam na jego przyjazd, bo naszych rozmów telefonicznych w zasadzie nie ma. Wtedy muszę mu przedstawić jak ja to widzę... trudno być z kimś kto daje więcej cierpienia niż szczęścia. Tak jak on się czasem zachowuje, ja bym tak nie potraktowała nikogo, a jego nawet bym nie pomyślała
  3. Bardzo mi zależy, naprawdę... dlatego nie umiem tak po prostu dać sobie z nim spokoju. Ja nigdy nie traktowałam chłopaków tak, że są żeby się fajnie pobawić i można zmienić, co mi tam. Wiem, że jeśli on nie zmieni swojego zachowania (a do tej pory mimo licznych próśb i uwag ciągle jest tak samo, jakbym mówiła do ściany, a nie do rozumnego, inteligentnego człowieka, który twierdzi, że mnie kocha) to nie będę miała innego wyjścia i będę musiała go zostawić. Jednak pragnę spróbować czego mogę zanim to zrobię, żeby potem nie żałować. Jeśli się na to zdecyduję, chcę mieć pewność, że naprawdę nie miałam innej możliwości...
  4. Chyba w końcu nie będę miała innego wyjścia -- 04 mar 2014, 15:24 -- A Ty jak sobie z tym radzisz?
  5. Może dlatego, że rozmowy z nim są często trudne, szczególnie kiedy mu coś zarzucam. On od razu traktuje to jak atak
  6. Ale jak rozumieć to, że właściwie na początku związku też miał takie zachowania, a teraz kiedy np wraca do domu to też czesto jest kochany i do rany przyłóż? -- 04 mar 2014, 15:02 -- bo mu na to pozwalasz? Zwykle dlatego, że boję się go bardziej rozzłościć... ;/
  7. Rozmawiałam. a może raczej próbowałam rozmawiać. Najgorsze, że większość czasu jesteśmy daleko od siebie, a kiedy przyjeżdża, nie chcę się kłócić... Za kłamstwa bardzo przepraszał, obiecał, że więcej mnie tak nie oszuka i mam nadzieję, wydaje mi się, że się tego trzyma. Jeśli chodzi o rozmowy i 'chęć' do nich... zawsze reaguje na moje zarzuty podobnie tzn że on jest zmęczony, nie ma ochoty z nikim rozmawiać, bo jest zdenerwowany, że powinnam go zrozumieć. Ja rozumiem bardzo wiele, ale dlaczego on przerzuca na mnie swój stres czy zmęczenie i ja przez to obrywam? Wydaje mi się, że właśnie rozmowa powinna uspokoić, pomóc popatrzeć z innej perspektywy, a nie przemilczanie wszystkiego. To zachowanie jest egoistyczne i boli, bo ja go kocham i jego problemy są moimi, ale ja też mam swoje zmartwienia, a najwyraźniej jego one nie obchodzą, zajmuje się tylko swoimi i może myśli, że ja też powinnam się tylko nimi przejmować
  8. Witam! Mam 18 lat z moim chłopakiem jestem od prawie roku. Z początku wszystko było świetnie, miałam wrażenie, że świata poza mną nie widzi, bardzo się starał, był naprawdę kochany. Jednak po 2 miesiącach coś się zmieniło. Nie wydarzyło się właściwie nic, a on zaczął traktować mnie oschle, nie chciał ze mną rozmawiać, wytykał mi moje wady, ciągle mówił, co mu przeszkadza. Byłam załamana, nie wiedziałam co się dzieje. W końcu po paru dniach takiego zachowania spotkał się ze mną na moją prośbę, wtedy przeprosił. Powiedział, że miał wątpliwości czy chce ze mną być, ale że to było głupie i nie będzie się więcej tak zachowywał, bo już zdecydował. Jednak zmieniło się jego podejście do mnie. Nie był złośliwy, ale po prostu mało czuły. Nie mówił mi że mnie kocha, nie mówił mi komplementów, co wcześniej było częste. Tak trwało to też ok. 2 miesiące, aż do momentu, kiedy miał wyjechać do innego miasta dalej się kształcić, gdyż jest ode mnie 2 lata starszy. Wtedy zaczął zachowywać się jak dawniej. Mówił jak bardzo mu na mnie zależy, jak mnie kocha, po prostu anioł, nie człowiek. Po wyjeździe był okres czasu kiedy nie mogliśmy się spotkać, to szkoła strażacka, tam są takie zasady, że początek to poligon. Wtedy rzadko dzwonił, ale odzywał się, miałam wrażenie, że jest dobrze. Po 2 miesiącach wrócił do domu na przepustkę i było naprawdę świetnie. Teraz ciągle jest w tej szkole, ja jestem ponad 100 km od niego. Jak opisać to co dzieje się teraz? Bardzo trudno... totalny kalejdoskop. Okłamał mnie kilka razy znacznie, np. nie powiedział, że wrócił do domu i jest w szpitalu. Był tam przez ponad tydzień, a ja nie miałam o tym pojęcia. Był okres, kiedy nie odbierał w ogóle moich telefonów, bo jak potem powiedział 'nie chciało mu się'. On nie chciał, a ja się zamartwiałam. Tak było nie raz. Jednak zawsze to ja byłam winna. On ma w sobie coś takiego, że ja boję go zdenerwować, bo kiedy obrazi się na mnie jest taki oschły, nieczuły i nie przejmuje się mną. Może się obrazić na długi czas, jemu to nie robi różnicy, ja tak nie potrafię, nie umiem obrazić się i nie odzywać. Obecnie rozmawia ze mną mało, mówi niewiele, nie przejmuje się naszą umową, żeby dzwonił albo pisał przynajmniej wieczorem czy wszystko u niego dobrze, a jak już pisze to tak sucho np. 'nie mogę dzisiaj rozmawiać' i żadnego wyjaśnienia. Potrafi momentami być dla mnie niesamowicie kochany, a innym razem zachowuje się obojętnie. To bardzo mnie boli, nie wiem jak na to reagować, jak to odbierać. Próbowałam z nim nie raz o tym rozmawiać, ale on nie zmienia swojego zachowania. Nie dotrzymuje danego słowa, a to, że jestem zła, że nie dzwoni, czy że zwraca się do mnie cynicznie ucina mówiąc, że się czepiam, tak jakbym nie mogła mieć swojego zdania i nie moglibyśmy przedyskutować mojego punktu widzenia, tylko ma być tak jak on chce. Ogólnie bardzo mnie rani jego zachowanie i to jak mnie traktuje, ale bardzo go kocham, inaczej już bym tego nie wytrzymała, bo nie rozumiem, jak można tak traktować najbliższą osobę. Nie wiem co myśleć i co robić. Moja psychika jest dość mocno już zmęczona tym wszystkim, kiedy się o niego martwię czy przejmuję się jego dziwnym zachowaniem właściwie nie mogę myśleć o niczym innym, robić tego co zawsze, np się uczyć, spotykać z przyjaciółmi, być tak po prostu zadowolona, cały czas mam w głowie tylko jego i to dlaczego on tak się zachowuje, nic mi nie wyjaśni, nie porozmawia. Płaczę często z bezsilności, jestem rozdrażniona i smutna, zmęczona tym wszystkim. Co ja mogę?... mam wrażenie, że nic. Kocham go tak bardzo...
×