Skocz do zawartości
Nerwica.com

neura

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez neura

  1. A czy poziom żelaza jest zależny od poziomu hemoglobiny we krwi?? Jeśli tak, a tak mi się wydaje to wszystko jest ok bo hemoglobinę mam na odpowiednim poziomie...Dzięki za odpowiedz w każdym razie...Ja myślę ze to zmęczenie to się bierze z powodu wrazenia braku tlenu
  2. Jestem tytaj nowa więc witam wszystkich i ....cieszę się że jesteście, właśnie w tym miejscu... To może ja wam opiszę z czym ja się borykam od jakiegoś czasu, moze znajdę bratnie dusze z którymi będziemy się wspomagać... Otórz moze na początek napiszę ze mam astmę od wielu lat i chyba przez ten czas nauczyłyśmy się jak razem żyć...Kilka lat temu lekarz psycholog stwierdził u mnie Zespół Lęku Napadowego, objawy sobie podaruję,zeby nie "nabijać " olejnego typowego dla tego wątku postu...Z nimi też nauczyłam się sobie radzić...Ale do sedna...W czerwcu br wracając ze sklepu dopadło mnie to "napadowe coś" i zauważyłam ,że nie mogłam głęboko zaczerpnąć powietrza,wpadłam w panikę...W domu mogłam już tylko zadzwonić po moich mieszkajacych opodal rodziców...Mama zaaplikowała mi jakieś krople uspokajajace bo nawet nie byłam w stanie jej wytłumaczyć gdzie mam tabletki na taką okoliczność...Ten brak powietrza skojarzyłam oczywiśćie z moja astmą...Nic bardziej błędnego...Atak astmy jest świszczący i powoduje problemy z oddychaniem już praktycznie od samej krtani...Tak się tym ciągłym zapotrzebowaniem na tlen przejęłam,ze zaczęłam kontrolować oddech, do tego stopnia ,zeby każdy głęboki oddech był pełen i przynosił ulgę... Wczesniej wygladało to tak...cały czas miałam wrazenie ,ze brakuje mi tlenu, organizm domagał się głębokiego wdechu, albo ziewnięcia więc na przemian chodziłam i albo głęboko oddychałam albo ziewałam...Jeden na ileś tam wdechów przynosił ulgę i odprężenie, reszta mnie dodatkowo męczyła...Do tego z tego wrazenia braku tlenu zaczęły mnie męczyć najprostrze czynności domowe...Serce zaczynało mi walić jak po dystansie 1000 m biegiem.Przeszło mi...Niestety nie na zawsze! Znów mnie dopadło i trzyma od ponad 2 tyg...jUż nie wiem co mam z tym paskudztwem zrobić...Ciagła klucha w gardle, ucisk w klatce piersiowej, wrazenie sztywnienia szczęk i karku oraz ten cholerny brak tlenu...Rano jeszcze jakoś daję radę...Niby przechodzi jak siedzę i czymś się zajmę lub jak czytam książkę, ogladam TV...Nie męęczy mnie konwersacja i nie mam napadów w nocy...Pomózcie, ma ktoś podobne objawy??? Pozdrawiam! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:25 pm ] Jestem tytaj nowa więc witam wszystkich i ....cieszę się że jesteście, właśnie w tym miejscu... To może ja wam opiszę z czym ja się borykam od jakiegoś czasu, moze znajdę bratnie dusze z którymi będziemy się wspomagać... Otórz moze na początek napiszę ze mam astmę od wielu lat i chyba przez ten czas nauczyłyśmy się jak razem żyć...Kilka lat temu lekarz psycholog stwierdził u mnie Zespół Lęku Napadowego, objawy sobie podaruję,zeby nie "nabijać " olejnego typowego dla tego wątku postu...Z nimi też nauczyłam się sobie radzić...Ale do sedna...W czerwcu br wracając ze sklepu dopadło mnie to "napadowe coś" i zauważyłam ,że nie mogłam głęboko zaczerpnąć powietrza,wpadłam w panikę...W domu mogłam już tylko zadzwonić po moich mieszkajacych opodal rodziców...Mama zaaplikowała mi jakieś krople uspokajajace bo nawet nie byłam w stanie jej wytłumaczyć gdzie mam tabletki na taką okoliczność...Ten brak powietrza skojarzyłam oczywiśćie z moja astmą...Nic bardziej błędnego...Atak astmy jest świszczący i powoduje problemy z oddychaniem już praktycznie od samej krtani...Tak się tym ciągłym zapotrzebowaniem na tlen przejęłam,ze zaczęłam kontrolować oddech, do tego stopnia ,zeby każdy głęboki oddech był pełen i przynosił ulgę... Wczesniej wygladało to tak...cały czas miałam wrazenie ,ze brakuje mi tlenu, organizm domagał się głębokiego wdechu, albo ziewnięcia więc na przemian chodziłam i albo głęboko oddychałam albo ziewałam...Jeden na ileś tam wdechów przynosił ulgę i odprężenie, reszta mnie dodatkowo męczyła...Do tego z tego wrazenia braku tlenu zaczęły mnie męczyć najprostrze czynności domowe...Serce zaczynało mi walić jak po dystansie 1000 m biegiem.Przeszło mi...Niestety nie na zawsze! Znów mnie dopadło i trzyma od ponad 2 tyg...jUż nie wiem co mam z tym paskudztwem zrobić...Ciagła klucha w gardle, ucisk w klatce piersiowej, wrazenie sztywnienia szczęk i karku oraz ten cholerny brak tlenu...Rano jeszcze jakoś daję radę...Niby przechodzi jak siedzę i czymś się zajmę lub jak czytam książkę, ogladam TV...Nie męęczy mnie konwersacja i nie mam napadów w nocy...Pomózcie, ma ktoś podobne objawy??? Pozdrawiam!
×