Skocz do zawartości
Nerwica.com

Varku

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Varku

  1. Łohoh. Derealizację miewałam systematycznie od czasów pierwszej gimnazjum a zdiagnozować udało mi się dopiero rok temu, i to po wielu nieudolnych rozmowach z moim psychoterapeutą. Za niedługo kończę dwudziestkę, trochę mnie to dołuje, że przez taką niesamowitą ilość czasu zmagałam się z czymś tak paskudnym i absolutnie wyniszczającym życie. Początki były uciążliwe, w sumie to zaczęły sie już w podstawówce i polegały na sporadycznych wybuchach typu "jak to się dzieje, że moja ręka się rusza" bądź (nie wiem, czy uda mi się wytłumaczyć to creepy uczucie) dziwne poczucie samoświadomości. Na zasadzie "5 minut temu byłam w innym miejscu i czułam to samo co czuję w tej chwili", taki dziwny, namacalny upływ czasu. Strasznie straszne! To jak reagowałam na te nietuzinkowe odchyły mojego galaretkowatożelkowego mózgu było dość niepokojące. Najczęściej w momencie w którym zaczynałam czuć się jakbym siedziała pod szklanym kloszem do którego nie dochodzą dźwięki, z którego wszystko wydaje się dwuwymiarowe...zaczynałam po prostu panikować. Nie potrafiłam przebywać w zatłoczonych i głośnych pomieszczeniach (wszelkie siedzenie na przerwach w szkole i chodzenie na koncerty nie miały racji bytu), w momencie kiedy dopadały mnie derealizacje bardzo często uderzałam pięścią w stół albo ściany, zaczynałam biec, trząść, trzymać się za głowę a czasem nawet krzyczeć. Działałam w sposób niekontrolowany, kilkakrotnie też sięgałam po nóż. Najgorzej było ukrywać to przed znajomymi, szczególnie że panika była bardzo silna i nie potrafiłam jej tłumić w żaden sposób. No ale, z biegiem czasu nauczyłam się, że życie absolutnie nie jest po to, by nad nim ubolewać i pogrążać się w tych swoich smutkach. W pewnej chwili, trochę też samoistnie - zaczęłam walczyć z depresją i siłą rzeczy również z opisaną wyżej przypadłością (ogólnie od depresji zaczęła się moje terapia i tak dalej. Historię mam dość długą i ciężką, jednak jest to temat o derealizacji więc też jej będę się trzymać, o!). Walka z derealizacją wymagała dużego samozaparcia i zmówienia sobie wielu często absurdalnych rzeczy. Na początku opisywałam to zaburzenie jako "czucie się jak w śnie/grze", tak więc w pewnej chwili stwierdziłam, że "dobrze więc, mój drogi mózgu. Teraz za każdym razem, jak będziesz mnie chciał wciągnąć w umysłowego WoWa, to będę się tym bawić zamiast panikować". I tak też się stało. Udało mi się obrócić derealizację w formę zabawy z moim mózgiem. Było to ryzykowne ale w moim przypadku się opłaciło, może dlatego, że po prostu interesuję się grami i była to dla mnie w pewny stopniu frajda. Bardzo przerażająca frajda. W momencie pojawiania się tego uczucia oderwania się od rzeczywistości zaczynałam wyciągać z niego jak najwięcej pozytywów. Zamiast przerażenia towarzyszącego wcześniej podczas inaczej odbieranych dźwięków - czułam jakby podekscytowanie tym stanem. To samo tyczyło się inaczej odbieranego obrazu oraz dotyku. Jak tylko przyzwyczaiłam się do takich stanów - opuścił mnie strach i obawa związana z paniką towarzyszącą mi podczas derealizacji. Im bardziej przestawało mnie to przerażać tym rzadziej miałam objawy. Obecnie derealizację miewam bardzo sporadycznie i trwa na ogół krótko, nauczyłam się z nią walczyć i nawet trochę się z niej śmiać. Językiem graczy - znerfiłam moje zaburzenie, lol Tak więc jak macie z tym problem i już nie wiecie jak z nim walczyć, to może spróbujcie tych dość nietypowych środków. Może się uda, kto wie. Dzięki i pozdrawiam.
×