Skocz do zawartości
Nerwica.com

roger123

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez roger123

  1. dar, No tutaj też niby to ja zerwałem, ale to dlatego że prowokowała to. To samo się z nią działo, na początku miała jakieś ambicje i w ogóle, a ostatnimi czasy tylko imprezy jej w głowie, odespała jedną i już miała w głowie "ale bym sie za tydzien przeszła" - a ja pokochałem inną osobę, czułą i spędzającą czas "normalnie", jakieś wyjście ze znajomymi, basen, rower.. A nie w kółko kluby. Teraz się dowiaduje, że opowiada, że teraz już nie ma problemu z wychodzeniem, nie musi się nikomu tłumaczyć... Nie rozumiem, bo opowiada jakby ktoś ją zmuszał do związku. Ale prawda to, zmieniła się, jakieś zaburzenie osobowości, w jednej chwili potrafiła mnie zlać, a za chwilę biec za mna z przeprosinami, a ja pomimo młodego wieku wolę stabilne życie, męczą mnie takie huśtawki emocjonalne, nie lubię zmian. Dzięki wszystkim za rady i wsparcie, nie sądziłem, że trafię kiedyś na forum z takim problemem ;d
  2. No kiepska sprawa gdy spotyka sie takich ludzi i na dodatek sie do nich przywiązujemy... Szczerze to nie rozumiem tego braku jakichkolwiek wartości w człowieku, tacy ludzie chyba nie wiedzą do końca co znaczy kochać, wykreśłić kogos z życia dla imprez, czy właśnie kasy ? Porażka. Ja właśnie słyszałem często że właśnie zbyt "poważnie" traktuję życie, że to nie jest małżeństwo itd. Ale czy chęć spędzania każdej wolnej chwili z ukochana to zabawa w małżeństwo ? Jak się z kimś wiążę to właśnie po to by być z tym kimś i to jak spędzałem czas samotnie, spędzać teraz właśnie z nią. Przyjaciel już wtedy mi mówił żebym się zastanowił czy chcę być w takim zwiazku, no ale serce nie sługa, myślałem że to po prostu "trudne początki"
  3. No dokładnie, też jestem zdania że najlepszą przyjaciółką powinna być własnie partnerka (bo w przyjaźń damsko męską średnio wierzę). Mnie dołuje nie tyle rozstanie, co to, że mnie te pół roku serio mocno wbiły się w pamięć, a Ona tak do tego podeszła jakby to nic nie znaczyło, chce się bawić i koniec, zero sentymentu, zero przygnębienia z powodu straty "bliskiej" jej osoby... Później z jakimiś pierdołami do mnie pisała za co ją opieprzyłem, to przestała. Jeszcze miała wspaniały pomysł, aby się przyjaźnić (ale nie chodziło o dyplomatyczne rozstanie, tylko serio robić wypady ze znajomymi itd.) - oczywiscie odmówiłem. Raczej gdyby z jej strony była miłość, to jej zachowanie wyglądałoby chyba inaczej...
  4. No ja rozumiem wszystkie te rady, ale chyba faktycznie za mało czasu minęło żeby mi przeszło. macieywwa, Jakbyś czytał mi w myślach z tym numerem ;d wiem że chore, no ale cóż.. MalaMi1001, Z tą samooceną też się zgadza, nie wiem czemu, ale jak byłem w związku to często byłem "na celowniku", a nawet dostawałem jednoznaczne propozycje, a teraz to jakby mnie nie było. Chyba że sobie dopowiadam..
  5. mam nadzieje że mija, bo boje się że pomimo tego że poznam kiedyś kogoś nowego, to i tak będę ją miał gdzieś w sercu... Bo w tej chwili to brakuje mi nawet rzeczy które mnie irytowały (np. dojeżdżanie do niej autobusem)
  6. coś w tym jest, jak na początku właśnie byłem ostrożny i nie dawałem do zrozumienia że AŻ TAK mi zależy, to jakoś jej samej bardziej zależało.. dopiero jak sie wkręciłem i to zauważyła to wyluzowała i tak jakby odpuściła sobie zaangażowanie. Ehh, chyba zbyt wrażliwy jestem... Co się dzieje z tymi ludźmi, co to za życie gdy wybiera się imprezy zamiast osoby którą się RZEKOMO kochało
  7. to jest właśnie to, mamy po 20 lat i ja chyba trochę za poważnie podchodzę do zwiazków, Ona za luźno.. Ale nie lubię zmian, szczerze to jakby wszystko było dobrze, to nie czułbym potrzeby szukania dalej "tej jedynej". Chyba nie dorosła do związku, bo u niej na początku było BUM i wielka miłość, później coraz mnie zaangażowania, a mnie to przychodziło z czasem, na początku podchodziłem z dystansem i wkręcałem się coraz bardziej, aż w koncu jak świata poza nią nie widziałem to taki numer... Miałem zamiar wysłać jej kwiaty w dzień kobiet, nie odzywać się, nie pokazywac, po prostu wysłać dając do zrozumienia ze to ode mnie. Czy może lepiej TOTALNIE olać ?
  8. wszyscy mi powtarzają że to osoba która nie przywiązuje sie do ludzi, że niewarta skoro wybrała "luźne" życie... no i jestem swiadom tych wad, ale i tak pewnie przyjąłbym ja z otwartymi ramionami.. na dodatek że nie jestem typem który wyznaje "nie ta to inna", jak kocham to na zabój. Moje życie opiera się na sporcie, w ten sposób się sobą zainteresowaliśmy, ale teraz mam kontuzje. No i właśnie - mieliśmy wspólną pasje, a teraz nagle jej sie odwidziało i ciągnie ją na imprezy.. Ale zrezygnować z miłości dla takiego czegoś to nieporozumienia, dlatego uważam że pomyliła zauroczenie z miłością. Bo na początku była cudowna, angażowała się i była mną zafascynowana, tak jak ja nią. Może i są na świecie inne kobiety, ale wszystkie przyrównuję do niej... a nieskromnie mówiąc na brak powodzenie nie narzekam... Niestety Ona to samo i adoratorów w tej chwili ma pełno.
  9. Witam, żyję na skraju załamania.. jakiś miesiąc temu rozstałem się z dziewczyną, niby tylko ponad pół roku, ale był to pierwszy tak poważny związek, no i pierwszy raz czułem, że naprawdę kocham.. Zerwaliśmy bo ostatni miesiąc się "nie dogadywaliśmy", mówila że kocha ale sprzeczki ją męczą, że chyba nie nadaje się do związków... Teraz od osób trzecich dowiaduję się że gdy z nią rozmawiają to mowi otwarcie że teraz czuje się swobodnie, że jest młoda i nie potrzebuje "małżeństw". Strasznie mnie to zraniło bo wcale jej nie ograniczałem, zwyczajnie interesowałem się kim jest np. gość z którym gadała (bez pretensji), albo jak było na imprezie na której była sama z koleżankami... Wiem że nie byłem jej obojętny przez cały czas, ale wydaje mi się że pomyliła zauroczenie z miłoscią - zauroczenie minęło, a po nim nie zostało nic, po prostu jak gdyby nigdy nic stwierdziła że jest młoda i woli się "bawić"... Najgorsze jest to że nie mogę przestać o niej myśleć, nawet w zwykłych rozmowach z kobietami uderzają mnie myśli "to nie to samo, z nią rozumiałem się bez słów..". Pomimo tego że otwarcie mowi ze to definitywny koniec, to mam głupią nadzieje że jak odezwę się za jakis czas to może obudzi sie w niej to co czuła na samym początku, coś odświeży.. Bo byłem też jej pierwszym chłopakiem którego tak "wprowadziła" w swoje życie (zapoznanie z rodzina itd.). Proszę o jakieś rady, bo boję się że sprawdzi się powiedzenie "facet kocha tylko raz".
×