Skocz do zawartości
Nerwica.com

fanta9217

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fanta9217

  1. Czekałam bardzo długo na jakąkolwiek odpowiedź, pomyślałam nawet, że nikt nie jest w stanie nic powiedzieć na temat mojego problemu ... Bywają dni, kiedy czuję się lepiej. Staram się uciekać myślami od wizji śmierci, które sama wykreowałam sobie w głowie - wmawiając zupełnie odwrotną sytuację. Pojawił się problem, ponieważ moja babcia, do której dość mocno jestem przywiązana - odchodzi, z dnia na dzień ... i chcąc nie chcąc ten temat ciągle przewija się w mojej głowie. Najgorzej czuję się gdy jestem sama - czuję się przygnębiona, nie mam siły by zrobić cokolwiek. Nie interesuje mnie to co dzieje się w okół. Jest lepiej gdy obok pojawia się ktoś mi bliski... chyba to trzyma mnie jeszcze jakoś przy funkcjonowaniu. Leków nie biorę już od miesiąca... Po rozmowie z moją Panią psychiatrą doszłam do wniosku, że sama zapędziłam się w sytuację, w której jestem. Podczas brania leków czułam się fantastycznie, gdy pomyślałam o tym, jak zachowywałam się przed : epizody depresyjne dosłownie nie pozwalały wychodzić mi z łóżka, chciało mi się z tego śmiać. Leki brałam przez 1,5 roku, aż doszłam do momentu, że brałam tabletkę dopiero po 4 czy 5 dniach i nie miałam z tym problemu. W momencie gdy dowiedziałam się o ciąży i o niemożności brania leków - zaczęłam się bać, że wszystko wróci ... i tu koło się zamyka - bo wszystko wróciło. Tak jakby na własne życzenie... Staram się myśleć o maleństwie, tłumaczę sobie, że podtruwanie Go lekami będzie gorszą opcją niż dobre samopoczucie mamy. Mam nadzieję, że gdy poczuję jego pierwsze ruchy wszystko minie... Podobno ciąża leczy z wielu chorób....
  2. Powrót nerwicy w ciąży. Błagam o pomoc. Cześć. Postanowiłam się zalogować tutaj ... poszukuję zrozumienia osób, które być może przechodzą podobny horror do mojego lub osób, które chociaż w pewnym stopniu zechcą zrozumieć to co czuję, a w czym jestem tak cholernie samotna... Historia mojego lęku jest długa, zaczęła się już w dzieciństwie. Rok temu wybuchnęłam. Zdiagnozowano u mnie depresję i nerwicę lękową a dokładniej tanatofobię czyli paniczny lęk przed śmiercią. Brałam leki - Paxtin w dawce 20 mg dziennie przez półtorej roku. Wtedy czułam się wspaniale... już zapomniałam jak smakuje lęk, ból, łzy... Nie wiem jakim magicznym sposobem wszystkie moje lęki uleciały, ba wydawały mi się tak paradoksalne, że potrafiłam się z nich śmiać... Wszystko prysnęło. A ja po 1,5 roku walki wróciłam do punktu wyjścia. I jest co raz gorzej. Okazało się, że jestem w ciąży. Było i nadal jest to dla mnie ogromnym szokiem, jednak nie sam fakt bycia mamą tak bardzo mnie złamał, jak to, że muszę zacząć żyć bez leku... gdy tylko zrobiłam test, od razu skonsultowałam się z lekarzem i odstawiłam leki. Teraz czuję się fatalnie.... Tanatofobia wróciła. Wróciła z taką mocą, że nie potrafię już funkcjonować. Moje myśli skupiają się tylko i wyłącznie w okół przemijania, myśli i śmierci, strachu przed świadomością po śmierci i niemocą ciała... A przecież noszę sobie życie ! Nie potrafię się cieszyć tym, że będę mamą... To okropne i zaczynam nienawidzieć samej siebie za to, że choroba obezwładnęła mnie na tyle, że wyzbyłam się najpiękniejszych uczuć.... Nie potrafię się cieszyć niczym. Nie wiem co robić ... jak sobie pomóc... Błagam, jeśli może mi ktokolwiek pomóc w jakiś sposób .... proszę ....
  3. Cześć. Postanowiłam się zalogować tutaj ... poszukuję zrozumienia osób, które być może przechodzą podobny horror do mojego lub osób, które chociaż w pewnym stopniu zechcą zrozumieć to co czuję, a w czym jestem tak cholernie samotna... Historia mojego lęku jest długa, zaczęła się już w dzieciństwie. Rok temu wybuchnęłam. Zdiagnozowano u mnie depresję i nerwicę lękową a dokładniej tanatofobię czyli paniczny lęk przed śmiercią. Brałam leki - Paxtin w dawce 20 mg dziennie przez półtorej roku. Wtedy czułam się wspaniale... już zapomniałam jak smakuje lęk, ból, łzy... Nie wiem jakim magicznym sposobem wszystkie moje lęki uleciały, ba wydawały mi się tak paradoksalne, że potrafiłam się z nich śmiać... Wszystko prysnęło. A ja po 1,5 roku walki wróciłam do punktu wyjścia. I jest co raz gorzej. Okazało się, że jestem w ciąży. Było i nadal jest to dla mnie ogromnym szokiem, jednak nie sam fakt bycia mamą tak bardzo mnie złamał, jak to, że muszę zacząć żyć bez leku... gdy tylko zrobiłam test, od razu skonsultowałam się z lekarzem i odstawiłam leki. Teraz czuję się fatalnie.... Tanatofobia wróciła. Wróciła z taką mocą, że nie potrafię już funkcjonować. Moje myśli skupiają się tylko i wyłącznie w okół przemijania, myśli i śmierci, strachu przed świadomością po śmierci i niemocą ciała... A przecież noszę sobie życie ! Nie potrafię się cieszyć tym, że będę mamą... To okropne i zaczynam nienawidzieć samej siebie za to, że choroba obezwładnęła mnie na tyle, że wyzbyłam się najpiękniejszych uczuć.... Nie potrafię się cieszyć niczym. Błagam, jeśli może mi ktokolwiek pomóc w jakiś sposób .... proszę ....
×