Witam!
Mam problem....Chodzi o moją mamę. W czerwcu minie rok od śmierci taty. Odtąd mieszkam z mamą. W zasadzie poswiecilem się zupełnie. Zawsze ceniłem sobie wolność, lubiłem gdzies jechać, wciąż lubie, ale jechać już nie mogę. Rozumiem, ze wiele lat byli razem, ze czuje się samotna. Staram się otoczyć ja opieka tak, jak tylko się da. Spelniam jej zachcianki, dbam o jej zdrowie, nie mysle o własnym. Mama nie bardzo to wszystko jednak docenia. Nie mogę nigdzie wyjść, najlepiej to gdybym w ogole rzucil prace i odcial się od i tak nielicznych znajomych, wciąż pyta czy aby na pewno wroce na noc, bo ona sama nie będzie nocować, teraz to i tlumaczyc się musze jak w dzień chce gdzies wyjść, twierdzi, ze ja porzucam, ze jak mogę przelknac cos w kawiarni jak ona tu siedzi sama. Ostatnio przewrocila się na lodzie podczas mojgo pobytu w pracy i teraz nie pozwala mi się calkiem ruszyc, twierdzi ze jest zaniedbywana, ze ja się nia nie zajmuje. stwierdzila, ze pojdzie do szpitala i zostawi mnie samego......nie daje już rady.....