Skocz do zawartości
Nerwica.com

martuchna

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez martuchna

  1. Podróże, fitness, moda (retro, vintage), kino, teatr, koncerty (fanka Misfitsow ;p), w przyszłości chcialabym się zapisać na zajecia baletu dla dorosłych a póki co staram się spełnić swoje największe marzenie- dostać się na medycynę
  2. Mam na imię Marta i w tym roku kończę 20 lat. Od 9 lat mam nerwicę, 7 lat miałam anoreksję, a 3 klasy gimnazjum zwykła nerwica przerodziła się w zaburzenia lękowe. Nie mam żadnego wsparcia ze strony rodziny w mej chorobie (przede wszystkim to oni przyczynili się do jej rozwoju). Gdy skończyłam 18 lat zapisałam się do psychologa, psycholog zasugerował wizytę u psychiatry, a psychiatra skierowała mnie na terapię. Pod koniec grudnia uświadomiłam sobie dlaczego choruję (brak wsparcia ze strony bliskich, częste rozczarowania ich zachowaniami) i od tej pory jestem totalnie rozbita. Często płaczę z byle powodu, czuję się samotna, niezrozumiana przez społeczeństwo i odrzucona. Mam przyjaciółki jednak nie chcę je dobijać swoim wiecznym mędzeniem. Jakoś tak uszło ze mnie to życie, chęć walki i nasiliły się myśli samobójcze. Powiedziałam mamie o terapii po 7 miesiącach ale zbagatelizowała to.. czuję tylko ból. nic więcej.
  3. Chciałabym móc się szczerze otworzyć przed ludźmi ale dla mnie to takie trudne.. Po prostu czuję jakąś okrutną barierę, czuję się jak taki odludek którego i tak nikt nie zrozumie. Zawsze się staram być życzliwa, wspieram ludzi a i tak wychodzi na to, że jestem zwykłą zabawką, którą łatwo porzucić i o niej zapomnieć. Nie rozumiem więc co robię nie tak? Kiedy jestem chamska, wredna, przebojowa to ludzie to kupują, zapraszają mnie na różne imprezy ale to wszystko takie powierzchowne, nie żyję wtedy w zgodzie z samą sobą. A kiedy jestem sobą ludzie ode mnie wręcz uciekają... Z moją mamą to ciężka sprawa, ponieważ przez jakiś czas przebywała w szpitalu psychiatrycznym. Nigdy nikt nie wytłumaczył mi co tak na prawdę się wydarzyło (raz tylko próbowali mi wmówić, że miała niby guza mózgu i to dlatego ale przecież guz sam nie znika :/). Nie pamiętam kiedy ostatni raz mnie przytuliła albo powiedziała po prostu, że mnie kocha. Zawsze bagatelizowała moje problemy i nigdy nie było jej przy mnie kiedy tego potrzebowałam. Jak to powiedział terapeuta: twoja relacja z matką to seria rozczarowań. Mimo to podejmujesz kolejną próbę ale i tak nic z tego nie wychodzi. Chciałabym po prostu odciąć ten dołujący ogon przeszłości i z uśmiechem iść dalej...
  4. W tym roku kończę 20 lat, od 9 lat choruję zaburzenia lękowe oraz depresyjne. Mam za sobą takze anoreksję. Od 7 miesiecy uczęszczam na terapię i dzisiaj powiedzialam o tym mamie. Duzo mnie to kosztowało, bo w domu nazywają mnie hipochondryczka. Liczylam na slowa wsparcia a spotkalam się z obojętnością. Uslyszalam tylko; aha, jesli uwazasz ze w jakis sposób cie skrzywdzilismy to chodz sobie na ta terapię. Najważniejsze, ze nie jest platna. Na terapii wylalam moze łez z tego powodu,jednak wcale nie jest mi lepiej. Bo jak zyc nie majac w nikim wsparcia? To koszmar. Tak bardzo chcialabym byc zdrowa ale sama nie daje rady dźwigać takiego ciezaru... tak bardzo brakuje mi mamy w moim życiu a ona zachowuje się jakbym nie byla kims dla niej znaczacym. Mówię jej co mnie boli a ona twierdzi, ze przesadzam. Czasem żałuję, ze nie zaliczylam jakiejs proby samobojczej w gimnazjum bo moze wtedy ktos zwróciłby na mnie uwagę . W dodatku czuje sie bardzo samotna i niezrozumiana przez rowiesnikow. Co zrobic by zycie nabrało barw? Poki co biorę lamitrin ale chcialabym móc cieszyc się życiem bez tabletek.
×