Witam wszystkich, od 4 lat zmagam się z nerwicą lękową, została już ona prawie wyleczona. Niestety został mi jeden lęk, którego pozbyć się nie mogę, a mianowicie kiedy widzę, słońce, księżyc, gwiazdy, niebo zaczynam się bać, że to takie nieznane, obce dla mnie chociaż żyje w takich realiach i powinno byc to dla mnie normalne, że tam jest słońce, księżyc itd.. Jest ok jeśli nie jestem na otwartej przestrzeni, lub na wysokości i jak nie jest noc. Gdy stoję na jakiejś górce odrazu zaczynaja mnie przechodzic dziwne mysli, lęk, wystarczy, że popatrzę w niebo i, że całe niebo jest nad moją głową, odrazu wycofuje sie i schodze niżej. Tak samo jak widzę słońce na otwartej przestrzeni to czuję lęk, w nocy jak idę bez świateł latarni na mojej ulicy i widzę całe gwiezdziste niebo to już wgl czuję jakbym odpływał. Utrudnia mi to życie w takim stopniu, że nawet nie mogę pojechac z rodziną na śnieżkę czy gdziekolwiek w góry, a chciałbym się tego jakoś pozbyć, bo walczę już zawodowo i liczę się z tym, że za rok, dwa będę musiał latać samolotem. Wszyscy mówią, że usiąde daleko od okna i nie bede patrzeć gdzie jestem i będzie okej, niestety ja mam skłonność do nakręcania się, nawet jak nie bede widzial ze jestem wysoko w powietrzu, to wystarczy mi sama swiadomosc zeby zaczac odczuwac lęk, do tego problem jest taki, że z góry mogę zawsze zbiec, a z samolotu nie wysiąde, boję się napadu paniki. Wiecie co na to poradzić? Proszę o pomoc.