Coś Wam powiem...
A czy "normalny" czlowiek nie ma czasem wszystkiego dosc?
Czy nie jest czasem tak, ze i on zamyka sie w sobie choc na chwile, albo tak sie skupia na swoich myslach, ze obserwuje beznamietnymi oczyma to, co dzieje sie wokol?
Czy nie jest czasem tak, ze "normalny" czlowiek poswieca sie pracy i zapomina o wszystkim wokol?
My sie tego zapomnienia boimy, bo dla nas to oznacza brak kontaktu z rzeczywistoscia... Tymczasem wg. mnie moze to byc wywolane zmeczeniem, ktore nie bardzo juz porafimy rozpoznac (gdyz wymagamy od siebie nie wiadomo czego i nieustannie kontrolujemy swoje odczucia).
Takie stany - nieuiczestniczenia w tym, co sie dzieje, sa normalne i mysle, ze kazdy tak ma. Tylko my sie tym bardzo przejmujemy. A to wszystko poteguje niebywale zmeczenie i nieumiejetnosc odczucia tego wszystkiego...
Wydaje mi sie, ze dysponujemy "piekna" cecha - nieumiejetnoscia rozpoznania wlasnych potrzeb i uczuc.
Panikujemy, bierzemy leki, uzalezniamy sie - i tak czy siak pozostajemy w tym stanie...
A co do odrealnienia - dla mnie jest to chec szybkiego odpoczynku, pobycia sam na sam ze soba, taka potrzeba odciecia sie od tego wszystkiego, ktorej my nie dajemy dojsc do glosu. Bo boimy sie, ze to nienormalne.
Nam by sie przydal ktos, kto by od poczatku do konca opisal wszystkiego uczucia "normalnego" czlowieka - poczytalibysmy, zrozumieli, i inaczej spojrzeli na swiat... :)