Skocz do zawartości
Nerwica.com

kompp

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kompp

  1. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Patrz jak dziwne jest to, że kiedy również zrozumiałem, to że jestem inny, pomyślałem, że mogą mi pomóc substancje psychoaktywne. Jednak zawszę się ich obawiałem i nie wiem, czy się na nie zdecyduje, po prostu boję się, że mogę zjebać sobie głowę, już na tyle mocno, że moja psychika zawsze będzie skrzywiona. Jednak co do tej literatury, to dobry pomysł, sięgnę po jakąś książkę, uznaną za dobrą, i przeczytam Ogólnie dodam, że jest mi trochę lepiej, ostatnio podczas lekkiej medytacji, byłem w stanie, gdzie moje myśli, ucichły. To było bardzo przyjemne uczucie, gdy nie widziało się problemów żadnych. Co do tych środków psychoaktywnych, to mówię, muszę się bardzo poważnie zastanowić, bo to nie może być jak dla mnie pochopna decyzja. -- 20 gru 2014, 23:11 -- Cześć wam ponownie! Jest już kilka miesięcy po tym jak pisałem do was, jednak te kilka miesięcy temu nie zdawałem sobie sprawy, z tego, że wszystko się ułoży ; ). Chce się teraz podzielić tym jak skończył się jeden wątek w moim życiu i zaczął się drugi znacznie szczęśliwszy. A więc jak pisałem, miałem cholerny problem z akceptacją tego, że moja dziewczyna nie była dziewicą, a ja byłem prawiczkiem i tak dalej. Teraz mimo że to tylko rok później, widzę, że to nie chodziło o to. Problemem było to że nie chciałem z nią być. Jak pisałem wcześniej, byłem uzależniony myślowo od rodziców, nie mogłem przy nich wypaść źle itp. I to oni nakręcili ten związek. Zaraz po imprezie kiedy to wiedzieli że z nią poszedłem, dopytywali się o nią i pytali czemu do niej nie jadę. I dlatego do niej jeździłem tylko z ich powodu. Nie dlatego że sam czułem ochotę spotkać się z nią. I tak doszukiwałem się u niej braków i błędów. Bo po prostu nie chciałem z nią być. Przez to dostałem silniejszą derealizację, i ogólnie depresję. Byłem strasznie podłamany jak wrak człowieka. Pewnie dużo osób mnie rozumie jak to pisze, bo sami wiecie jak to człowiek wszystko wyolbrzymia, jak jest w depresji. Ja czułem się jakby nie było dla mnie ratunku w ogóle, bo jednak tak jakbym musiał z nią być, i będę z nią i nie ma szans aby cofnąć czas przecież, i zawsze będzie ten inny i tak dalej. Nakręcałem sam siebie. Jednak przez ten okres czasu około roku, bardzo ale to bardzo dużo czytałem, artykułów, książek psychologicznych, pocieszających itp. Pewnego dnia gdy tak się złożyło że trafiłem do empiku wziąłem książkę "sekret", i zacząłem ją czytać, tylko kawałek, ale nie wczułem się w nią wtedy za bardzo, jednak przeczytałem w niej że istnieje także jej ekranizacja. Gdy wróciłem do domu wpisałem to na yt i wyskoczyło. Dodam, że cały czas byłem podłamany przez 9 miesięcy, byłem cały czas spięty, i nawet przez moment nie widziałem jakiejkolwiek szansy na to, że może być dobrze. I po tym filmie nagle coś we mnie puściło. Poczułem wręcz jakby skóra na mojej głowie, nagle się poluźniła, zobaczyłem że jest szansa na szczęście. Mówiono w tym filmie, że trzeba sobie wyobrażać, to co się chce, a to do nas przyjdzie. Więc kładąc się spać wyobraziłem sobie, że jestem szczęśliwy, i wyobraziłem sobie, że jestem w takim idealnym związku. Zgadnijcie co się stało na drugi dzień? Zadzwoniła do mnie dziewczyna z kłótnią, pojechałem do niej, bo wtedy jeszcze byłem dość słaby psychicznie, i chciałem wszystko wyjaśnić itp. Bo bałem się reakcji rodziców na rozstanie. Jednak dwa dni później już nie było praktycznie odwrotu i zerwaliśmy ze sobą. Poczułem tak piękną ulgę, jeszcze lepszą niż po tym filmie, jakbym znowu miał po co żyć, jakbym mógł dalej żyć swoim życiem. To było już 3 miesiące temu, a do dziś to wszystko do mnie dochodzi w pozytywnym znaczeniu. Chodzę na imprezy, randkuję, podejmuje własne decyzję, ale co najważniejsze jestem szczęśliwy. A kiedy jestem chociaż przez chwile smutny, to wiem, że to można zmienić, co samo w sobie mnie pociesza. Po prostu wiem, że wszystko się ułoży! Co prawda dolega mi jakaś nadmierna senność ostatnio, ale w sumie przez długi czas żyłem w stresie i może to przez to i, teraz mnie to "puszcza". Powiem jedno, wszystko będzie dobrze!!
  2. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Bo od pewnego czasu zacząłem się budzić. Kiedy byłem w stanie nazwać swoją chorobę, to że zachowywałem się kompletnie jak robot, wtedy małymi krokami wychodziłem z tego. Dawniej byłem jakby pionkiem. Jednak często nie było to w stylu: Masz zrobić to, i tyle. Mało razy w życiu miałem tak bezpośrednie polecenie. Jednak każda moja decyzja, wcześniej jaką podejmowałem, brałem pod wgląd tylko zdanie innych nie swoje. Na zasadzie "Co pomyślą inni". Jednak gdy, moje odrealnienie sięgało tego stopnia, że robiłem sobie testy rzeczywistości, wtedy coś się odzywało we mnie, że to nie jest tak jak powinno być. To nie jest w porządku. Wtedy zacząłem szukać pomocy w internecie. Czytałem artykuły i tak dalej. Wiem, że nie powinno się tego teoretycznie robić, ale ja musiałem najpierw poznać to wszystko. Zacząłem zauważać skąd się to wzięło, czyli po prostu dlatego, że bardzo się stresowałem nawet prostymi sytuacjami. Zacząłem czytać artykuły, o życiu i o wszystkim co nas otacza, które opisywały to w inny sposób. To dało mi do zrozumienia, że nie powinienem patrzeć tylko na innych jak to robiłem wcześniej. Ale spojrzeć w swoje uczucia. To było bardzo trudne, bo jak wie każda osoba która ma derealizacje, to ciężko powiedzieć, że ma się jakieś uczucia. I w zasadzie nastaje pytanie: kierować się czym? Jednak pamiętam jeden przypadek dzięki któremu, przez pewien czas dostałem naprawdę zastrzyk motywacji. Podczas gdy czytałem to wszystko, na temat uczuć i tym podobne, wracając do rutyny, nagle dostałem wielkiej ochoty aby zjeść coś słodkiego. Wiem, że to dość dziwne, ale wtedy zrozumiałem, że to Ja mam ochotę na to. I to tak po prostu miałem ochotę coś zjeść dobrego. Wcześniej z tego co pamiętam w ogóle mi się to nie zdarzało, żeby mieć na coś ochotę, tylko po prostu robiłem wszystko bo robiłem. Teraz jestem na pewno dużo dalej od miejsca gdzie byłem wcześniej. Wiem, że idę dobrym torem. Coraz łatwiej mówić mi o tym, że mam uczucia. Co do odpowiedzi lenka30, to bardzo dziękuje za nią, bo rzeczywiście czytając to, mam wrażenie, że naprawdę dotyczy to mnie...
  3. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Akurat miło, że się tak rozpisałaś, ale nie do końca trafiłaś. Ogólnie bardzo się różnie jako osoba w domu, a jako osoba z znajomymi. W domu dotychczas się poddawałem kompletnie, chociaż teraz zaczynam mówić swoje zdanie. Co do znajomych, to jednak uważam, że chodź nawet czasem nie chce to ja mam większy wpływ na nich. Nie raz zdarzało się tak, że gdy w grupie zastanawiali się co wybrać, ja powiedziałem tylko, że idziemy tam wszyscy się godzili od razu. Nie mam też problemu z mówieniem tego, czego chce w grupie znajomych, oraz tego co mi się podoba i tak dalej. Oczywiście nie każę im robić tego co ja chce, czasem robię to co inni wolą, bo jednak na tym polega przyjaźń poniekąd, no ale na pewno nie przystosowuje się kompletnie. W moim związku, jest podobnie. Mówię na zewnątrz, wśród przyjaciół bardzo różnię się od osoby, jaką jestem gdy zostaje sam na sam, z swoimi myślami. Uważam, że gdyby powiedziano, któremukolwiek mojemu znajomemu, o tym, że mam jakieś problemy, nie uwierzyli by. Jestem znany jako szczęśliwy, z beztroskim życiem, któremu wszystko wychodzi. Jednak niestety, wcześniej przybijała mnie derealizacja, każdy kto przez to przechodził, wie jak bardzo może to wykończyć człowieka, teraz gdy już dałem radę się z tym pogodzić, pojawił się kolejny problem który również jest dla mnie ciężki do "rozwiązania".
  4. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Dziękuje za te słowa co napisałaś, bo to naprawdę do mnie trafiło. Jednak dopisze coś do tego, czemu tak się waham, po pierwsze dziewczyna ta, naprawdę wygląda na wymarzoną partnerkę w przyszłości, uważam, że nigdy w przyszłości by mnie nie zdradziła, i widać, że raczej jest za mną. Jednak po prostu coś jest we mnie, przez co bardzo ciężko jest mi znieść jej przeszłość. Ogólnie to może być też dlatego, że wychowałem się, i w sumie dalej mieszkam z rodzicami którzy są bardzo zazdrośni o siebie, ale jest to aż chora zazdrość. I dlatego tak myślę, że nie chciałbym, żeby przez to, że w mojej głowie zrobiło się coś takiego mam z nią zerwać. Jednak w sumie, był moment w którym, już podjąłem taką decyzję. Ponieważ poznałem kogoś innego przez przypadek, która mogła by być tą naprawdę idealną. I wtedy trochę zacząłem się zastanawiać, że przecież na pewno jest wiele innych kobiet. Jednak kiedy już prawie podjąłem decyzję o zerwaniu, i podczas rozmowy, prawie to zrobiłem, ona zareagowała tak, że przestraszyłem się czy nie popełni samobójstwa. Dlatego też to odłożyłem, i teraz gryzę się z własnymi myślami. Bo już sam nie wiem czy powinienem to zrobić. Jednak dzięki za przypomnienie, chodź to może się wydawać dziwne, ale często zapominamy o tym, żeby kierować się własnymi uczuciami. Tak też będę chciał zrobić. Chociaż obecnie mam mętlik w głowie
  5. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Niestety mam nadzieje, że przy 3 nie zostanę... A jeszcze pytanie do Ciebie, czy jest coś co sprawiło szczególnie, że się wybudziłeś? I teraz czujesz życie, już tak kompletnie? W sensie, że jesteś w 100% pewny, że jest to rzeczywistość?
  6. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Wiesz nie jestem pewien czemu do końca się blokowałem. Strach przed bliskością też mógł być powodem, ale chyba nie aż takim, jak ten smutek, że nie będę dla niej tym jedynym, jak ona mogła by być dla mnie. Jednak może nie wyraziłem tego jasno, ale przełamałem się w tym przypadku. I jestem w stanie już się z nią kochać. Nie boję się jej bliskości. Jednak dalej jest mi źle z powodu o którym pisałem.
  7. kompp

    Budzace sie "Ja"

    Witam, może i mój ojciec nie zrujnował tak rodziny, jak to było w przypadku, pewnie wielu z was. Jednak chciałbym się podzielić swoją historią, i swoimi problemami teraz już dobre parę lat później. Chyba chodzi mi głównie o to, żeby komuś powiedzieć po prostu to wszystko. Bo jeszcze nikt nie zna całej mojej historii życia. A więc tak obecnie mam 19 lat. Gdy się urodziłem, moja mama nie była jeszcze pełnoletnia, ojciec kilka lat starszy od niej. Wiem z historii, że kochali się nawzajem, pomimo znaczącego sprzeciwu ze strony rodziców mamy. Urodziłem się ja, mama opowiadała mi, że z początku tata, był bardzo dobry dla niej i opiekuńczy. Jednak później zaczął się problem, zaczął nadużywać alkoholu. Nie wiem ile lat miałem, jak zaczął naprawdę pić nałogowo, i bić moją mamę. Pamiętam tylko sceny jak w wieku 3, 4 czy 5 lat, musieliśmy uciekać przed nim, lub chować się gdzieś po szafach. Pamiętam również chyba tylko jedną scenę jak przy mnie pobił moją mamę, i pamiętam jak wyobrażałem sobie wtedy grę na skrzypach, żeby tylko nie myśleć o tym. Nie wiem, czemu w sumie o tym piszę, ale wydaje mi się, że to było dla mnie jakoś ważne, bo wtedy jakby coś we mnie pękło, nie mogłem tego znieść, tego co się dzieje. Chyba kojarzę kilkakrotnie, jak uderzył ją przy mnie. Nie wiem czy po prostu nie pamiętam innych sytuacji, czy jakoś to się ode mnie usunęło, bo z tego co wiem, bił on ją o wiele częściej. Pamiętam, też akcje kiedy byłem wysyłany, do taty, w celu uspokojenia go. Wtedy tata bardzo obrażał mamę, i mówił, że ona już mnie nie kocha. Mamę podczas gdy był pijany często wyzywał, że się "kurwi". Oraz jak przychodziłem do niego gdy był pijany mówił mi, że jak umrze, to żebym zaniósł kwiatka nad jego grób. Dodam, że tata nigdy mnie nie uderzył, nawet gdy był pijany. Zazwyczaj nawet nie darł się na mnie. Pamiętam raz tylko, kiedy to myślałem, że jest trzeźwy, i powiedziałem do niego, że szkoda, że nie pojechaliśmy do babci. Okazało się, że jest pijany i wydarł się na mnie, żebym sobie najlepiej taksówkę zamówił. Wtedy przez naprawdę spory czas ciągle coś mi mówił i krzyczał. Jednak oczywiście to, że nigdy mnie nie uderzył, nie znaczy, że nie bałem się jego. Gdy chowaliśmy się z mamą, również bardzo się bałem. Na drugi dzień po popijawie, chyba często przepraszał. Nie wiem czy zawsze, nie pamiętam tego do końca, ale tak kojarzę. Pamiętam, właśnie raz, gdy na drugi dzień był bardzo dobry dla mnie. Bawił się ze mną, słuchał mnie i tak dalej. Byłem wtedy nawet zły na mamę, że nie może mu od razu wybaczyć. Jednak oczywiście, to że przepraszał i obiecywał, że więcej nie będzie pił, nie znaczyło, że gdy przyszedł wieczór nie szedł z powrotem chlać i znowu wracał pijany do domu. Lecz gdy miałem chyba 6 lat, mój tata poważnie zachorował, mógł nawet nie przeżyć. Wtedy lekarz powiedział, że musi koniecznie zaprzestać picia alkoholu, bo może nie przeżyć nawet roku. I od tamtego czasu tata rzucił picie kompletnie, jest naprawdę dobrym ojcem. I nie wiem czemu, ale teraz jak o tym pisałem, w niektórych momentach mam wrażenie, że postępuje nie w porządku wobec niego. Że przecież to już było, teraz jest inny i może powinienem odpuścić. Jednak potrzebuje w końcu się tym podzielić z kimkolwiek, moim życiem i moimi przeżyciami, bo tak naprawdę nikt o nich nie wie. A więc wracając, odkąd skończyłem 6 lat, tata stał się naprawdę bardzo dobrym ojcem, prawie nie krzyczy na mnie. Chociaż może to dlatego, że nie daję mu powodu. Nie wiem czemu, ale jakby podporządkowuję mu się, w wielu sprawach. Ogólnie nie rozmawiam z rodzicami na temat mojego życia, szkoły, odkąd pamiętam. Nigdy nie dzieliłem się z nimi swoimi przeżyciami. Teraz gdy o tym piszę przypomniała mi się sytuacja z zerówki, kiedy to ktoś mnie uderzył klockiem do zabawy. Pamiętam, że rodzice chyba się dowiedzieli o tym od kogoś, jednak ja nie chciałem powiedzieć im tego, i się rozpłakałem. Mama ma czasem, żal do mnie, że jej nic nie mówię, jednak nie wiem czemu, ale nie potrafię jej nic powiedzieć. Chyba to też wynika z głupiej sytuacji, która wynikneła, gdy byłem może czterolatkiem. Z tatą poszedłem, do sklepu. jednak ten po drodze wstąpił do baru, na kilka piw. Mama gdy wróciliśmy, zabrała mnie na stronę, i zapytała się czy tata poszedł na piwo, ja odpowiedziałem, że tak, ale to było nie przy tacie. Pamiętam, że przed tą sytuacją, mówiłem mamie wszystko, co tata robił, bo wiedziałem, że mama ma racje i tak dalej. Mama oczywiście powiedziała, że nie powie tacie, że go wydałem. Jednak po chyba niedługim czasie, już nie pamiętam, powiedziała mu, że ja jej powiedziałem. Tata zawołał mnie chyba z pokoju, i niby mówiąc to z uśmiechem, że czemu powiedziałem, to jednak poczułem się jakoś dziwnie, coś jakby oszukany. Pamiętam, że od tamtego czasu, zauważyłem, że jest także możliwość nic nie mówienia mamie, i tak też z tego co kojarzę kilka razy zrobiłem, w sprawie taty popijaw. Ogólnie z nikim nie dzielę się swoimi przeżyciami i sekretami. Wszystko co się dzieje złego w moim życiu ukrywam. Nikt nie zna moich problemów, oraz tych z którymi się wzmagałem. Idąc dalej podstawówka i gimnazjum zleciały na pewno lepiej niż to co wspominam wcześniej.Były pierwsze popijawy w gimnazjum i tak dalej. Jednak bardzo często po popijawach miałem strasznego kaca moralnego. Czułem się po prostu kompletnie źle, nie wiedziałem co zrobić, czułem się paskudnie, jakbym zrujnował sobie resztę swojego życia przez właśnie tą popijawę. Tak samo było w szkole średniej, również podczas jakich imprez, często piłem bardzo dużo, upijałem się, a później strasznie ale to strasznie żałowałem, że nie sięgałem do alkoholu nawet przez pół roku. Nie pamiętam kiedy nabawiłem się derealizacji, chyba była to gimnazjum/szkoła średnia. A może zawsze ją miałem, tylko po prostu myślałem, że to normalne. Nie wiem ale czasem, wydaje mi się, że całe dotychczasowe moje życie było snem, a ja teraz powoli, ale to powoli jakby się budzę. Ogólnie nie potrafiłem zapanować często nad swoim strachem, jakby lękiem. Na zewnątrz co prawda jestem normalną osobę, i wspaniale, daję po sobie ukryć, to że czasem jest mi strasznie ciężko. Ale jeszcze w drugiej klasie szkoły średniej pamiętam, jak na przykład powiedziałem coś głupiego, i w domu już wiedziałem, że będę tego tak strasznie żałował, że nie będę mógł przez to spać, aż będę się trząsł, z tego powodu, a w nocy przebudzał się z można powiedzieć tikiem nerwowym. Chociaż powtarzałem sobie, że to nic takiego przez resztę dnia, to i tak w nocy było tak jak mówię. Często po takiej nocy derealizacja osiągała już maksimum, nie wiedziałem, czy w ogóle jestem na tym świecie, robiłem wtedy test rzeczywistości, wstrzymując oddech pod wodą, żeby tylko sprawdzić czy żyję. Wiedziałem, że mogę wstrzymać oddech tak długo, aż się uduszę, jednak nie wiem co, ale coś mnie powstrzymywało. Nie zależało mi wtedy na życiu moich bliskich, nawet śmierć matki czy ojca, chyba nie wywołała by u mnie większych emocji. Czułem kompletną, ale to kompletną pustkę. Jednak były też dni w których czułem się trochę lepiej. Teraz zacznę od tego jak zaczął się mój związek z pewną dziewczyną. Ogólnie rzecz biorąc, mam powodzenie u kobiet. Jestem dość przystojny, a mój znakomity kamuflaż przed problemami, i rzekoma pewność siebie działa na dziewczyny. Jednak nie wiem czemu często gustowałem, w trochę brzydszych. I zakochałem się kilka razy w gimnazjum, jednak nie byłem z żadną z nich nie dlatego, że nie mogłem, tylko dla tego że wstydziłem się tego co powiedzą koledzy, i moi rodzice. Ogólnie nie chce na przykład, by przychodzili do mnie znajomi, jak są rodzice bo jakby nie wiem, uważam, że źle ich ocenią i tak dalej. I właśnie przez to straciłem naprawdę szansę na udany związek. Gdy prawie byłem z moją piękną przyjaciółką to odpuściłem, przez to, że bałem się co powiedzą inni. To było tak głupie.. Ale teraz zbliżę się do tego gdzie jestem teraz. A więc ponad pół roku temu miałem studniówkę. Oczywiście musiałem znaleźć sobie partnerkę na ten dzień, co wbrew pozorom naprawdę nie było łatwe, i oczywiście tak się stresowałem, że depersonalizacja sięgała maksimum. Jednak ok udało się wybrałem się z koleżanką która obecnie ma 17 lat. I tak wyszło, że później również zaczęliśmy się spotykać. Wszystko może i było by ok, gdyby nie coś co mi strasznie przeszkadza. Otóż na początku powiedziała mi, że jest dziewicą, jednak później podczas rozmowy, gdy się zbliżyliśmy okazało się, że już uprawiała seks. Ja byłem prawiczkiem, i naprawdę bardzo mnie to bolało. Aż nie potrafiłem uprawiać z nią seksu, ani się zbliżyć. Oczywiście przez kilka miesięcy derealizacja level maximum. Niby to trochę przechodzi i tak dalej, ale trudno mi z tym żyć. Już uprawiałem z nią seks, ona chciała od razu, jednak ja musiałem wstrzymać to na kilka miesięcy, bo się blokowałem. Nie wiem co mam zrobić. Myślałem, już nawet ją zdradzić, żeby tylko w końcu się tego uczucia pozbyć. Potrafię już żyć z derealizacją, uprawiam jogę i dbam o siebie. Od kilku miesięcy nawet medytuję. Uważam, że jestem już innym człowiekiem, niż na przykład rok temu, bo o wiele łatwiej mi radzić z emocjami. Jednak jakby to była moja jedyna przeszkoda na drodze do szczęścia. Nie wiem co mam zrobić. Wiem, że jest mi ona oddana, jednak jak sobie pomyślę, że oddała się komuś innemu to jest mi bardzo źle. Zerwać z nią nie mogę, bo gdy próbowałem, powiedziała mi, że ona tego nie przeżyje. Boję się, że zrobi sobie coś. To takie dziwne jest to wszystko, czy uważacie, że jest ze mną coś nie tak? Czy to wynika z przeszłości? Jak widzicie nie poddaje się łatwo, wiem, że w życiu różnie bywa. Ale przez to czasem czuję się jeszcze gorzej, niż w przypadku, gdy nie czułem w ogóle świata zewnętrznego, ani swojego ciała. Może przy nudziłem, na pewno wiele osób zmaga się z większymi problemami. Na pewno wiele osób z was patrzy na to jak na drobnostkę. Ale weźcie pod uwagę to, że ta drobnostka jest dla mnie całym życiem. Nikt nie wie o tym wszystkim o czym teraz napisałem. Piszę o tym, ponieważ jakby dorosłem do tego by mówić to co mnie dotyczy. Jeszcze dwa lata temu byłem, jak robot. Robiłem to co trzeba, nawet podczas spotkań z kolegami, jak piliśmy to piliśmy. Jak rodzice poprosili mnie o coś to od razu to robiłem, nie widziałem, żadnego sprzeciwu. Nie podejmowałem sam żadnych decyzji, zawsze pytałem kogoś, i prosiłem o podjęcie decyzji za mnie. Teraz pojawia się u mnie własne ja, i to ja chce w końcu zaistnieć. A więc dziele się tym wszystkim z wami. I jeśli możecie dajcie mi rady do problemu z jakim się teraz zmagam. Napisałem to w tym dziale, bo może to wszystko wynika z dzieciństwa. Dodam, że mój ojciec również wychował się w rodzinie gdzie jego ojciec nadużywał alkoholu. Z tym, że dziadek, nie przestał już pić. Z góry dzięki za samo przeczytanie tego tekstu i pozdrawiam. Dodane: Dodam, że często jej wypominam, to że uprawiała już seks z kimś innym, bo czasem nie potrafię inaczej. Mówiła mi kilka razy, że żałuje tego, ale naprawdę jest mi i tak ciężko...
  8. Hmm wydaje mi się że akurat trafiłeś z tym, że to powinno być z osobą dla mnie ważną. Kilka godzin po tym jak to napisałem post, napisała do mnie, że jest jej głupio, ale musi mi coś powiedzieć, pomyślałem od razu że chodzi o to odwlekanie, jednak napisała do mnie, że mnie kocha, a ja chyba nie biorę tego na poważnie. W sekundzie, aż zadrżałem, wszystko ustąpiło, i aż dostałem od razu erekcji. Teraz rozumiem, że jednak i mężczyzna nie jest "maszyną do seksu", ale także potrzebuje czasem jakichś zapewnień i tak dalej. Zrozumiałem także, że mój problem nie tkwi w moim ciele, ale w psychice, i z ulgą doszło do mnie że jakoś się to ułoży na pewno! Także dla osób którzy zmierzają się z swoim problemem, zastanówcie się być może czy nie polega on także na relacjach z waszym partnerem. Postaram się pamiętać o tym forum, i kiedy wszystko już się ułoży napisać do was, jak sobie z tym poradziłem. Co prawda dalej wpierdzielam dużo bananów, i dziś jeszcze zażyłem tabletkę permen, nie wiem czemu ale któregoś środka mi chyba brakowało w diecie bo czuję się pobudzony! Pozdrawiam wszystkich, i życzcie mi powodzenia, a ja będę trzymał kciuki za tych którym jeszcze nie wychodzi!
  9. Niestety, ale muszę odświeżyć temat! Otóż mam 19 lat, dość niskiej wagi ponad 60 kg. Ostatnimi czasy, kiedy zbliżam się z partnerką, czuję brak erekcji, ale zacznę wszystko od początku: Masturbację zacząłem może w wieku 14 lat, na początku wiadomo jak każdy zafascynowany tym, robiłem to dość często, później trochę mniej, ale wydaje mi się, że raczej nie mniej niż raz na tydzień. Nie miałem zbytnio dziewczyn, i jeszcze jestem prawiczkiem. Jednak podczas pierwszych zbliżeń z innymi dziewczynami, odczuwałem dość silną erekcję. Raz tylko kiedy sprawy się posunęły dalej i panna wsadziła rękę, erekcji nie miałem, jednak akurat wtedy uważałem, że to nie był zbytni problem ponieważ wypiłem wtedy na prawdę bardzo dużo, byłem praktycznie w stanie upojenia alkoholowego, aż trochę czuję przerywany film. Jednak po tym czasie kiedy całowałem się z jakąś inną i pieściłem, dostawałem erekcji, nawet nie raz podczas masażu przez ubrania pocierałem go o jej uda. Teraz jednak i na mnie przyszła czas na poważny związek... Moją dziewczynę poznałem na imprezie, spodobała mi się, i już w pierwszy dzień chciałem ją wziąć do siebie, i wtedy jeszcze miałem wzwód nawet podczas pocałunku. Niestety, w tą noc akurat nie mogła i umówiliśmy się na dwa dni później. Przyszła do mnie, zaczeliśmy się pieścić, i tutaj lipa: wzwód może na 50%, widać że już chciała rozpiąć moje spodnie ale ją tak trochę powstrzymywałem, nie była nad gorliwa bo ma 17 lat, i jest dość ułożona. Na drugi dzień również się spotkaliśmy, wtedy było trochę lepiej może wzwód na 70%, ale też nie chciałem dać jej swojego sprzętu zbytnio, skoro nie czułem, że jest w pełni gotowy. Później tylko gorzej, widziałem się z nią co prawda już nie jeden raz, ale może na szczęście, może nie, tylko w obecności innych, co prawda i tak gdzieś w aucie się pieściliśmy, ale wtedy to już praktycznie zero reakcji, może jakieś tam powiększenie. Widzę już że ma coraz większą ochotę na nasz pierwszy raz. A więc wczoraj zacząłem działać, pojechałem po tabletki permen. Zażyłem wczoraj jedną, na wieczór, nie poczułem zbytniej rekacji. Dziś z rana jedną i nie dawno jedną, dalej nie czuję zbytnio pobudzenia, chociaż o dziwo jak pisałem o tych pieszczeniach, trochę "drygnął". Dodam, że wcześniej miałem dość konkretne erekcje z rana. W sumie dziś, nie była zbyt dobra, ale 70%+ była. I mogę jeszcze dopisać, że od kąt ją znam odstawiłem pornografię (czyli od miesiąca) Przez dwa tygodnie się nie masturbowałem, to aż w nocy mi wybuchął, gdy śniło mi się że pieściłem jakąś kobietę po szyi. Później trochę się masturbowałem ale tylko wyobrażając sobie ją, uważam, że to trochę mi pomaga. Dodatkowo ogólnie trochę interesowałem się hipnozą i pomyślałem, że tutaj także może mi się przypadać! A więc przedwczoraj położyłem się wygodnie, wszedłem w stan hipnozy, po czym wyobraziłem sobię ją robiącą mi dobrze i erekcja doszła na prawdę dobra, aż myślałem, że zaraz wystrzelę. Jednak czas leci, i nie wiem czy nie dojdzie do naszego zbliżenia, nawet już jutro... Zależy mi na tym, żeby jednak zakończył się trochę lepiej. Wierzę w siebie, uważam, że potrafię doprowadzić do orgazmu jeśli o to chodzi. Ale nie wiem czy może nie zaryzykować i nie kupić jakiegoś mocniejszego wspomagacza, żeby chociaż się pierwszy raz przełamać, może później to minie... Myślałem o zażywaniu testosteronu, co o tym myślicie? Czy może jednak to jakiś inny problem? Co z tym, że dziś nie miałem pełnej erekcji, może powinienem odstawić te tabletki permen? Dodam, że może przyzwyczaiłem się do masturbowania się już przy nie pełnej erekcji, później ona następowała, ale zaczynałem czasem z nie kompletną, bo wiedziałem, że zaraz nadejdzie cała. Tutaj też mógł być ten problem... Bardzo proszę o pomoc, każda rada jest na wagę złota! Z góry dzięki i pozdrawiam!
×