Witam. Chciałbym się przywitać i przy okazji zacznę od razu od swojego problemu, bo już sam nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nieco ponad trzy lata temu byłem całkiem innym człowiekiem. Skończyłem technikum z bardzo dobrymi ocenami, zdobyłem dyplom technika informatyki (93% na egzaminie) i zacząłem pracę w warsztacie samochodowym. Rodziców nie stać było na studia, nie mogłem znaleźć pracy w zawodzie więc pracowałem w warsztacie i zacząłem studia zaocznie. Byłem pełen pozytywnych myśli i zmotywowany do dalszej pracy. Teraz wszystko się zmieniło. Nie mam ochoty kompletnie na nic, nic mnie nie cieszy, nie mam żadnej motywacji i chęci do dalszego życia. Jestem już na ostatnim roku, więc wydaje mi się że mógłbym już znaleźć jakiś staż albo lepszą pracę, ale nie chce mi się szukać. Nie wysyłam CV, nie pytam, nie szukam. Mimo że obecnej pracy nienawidzę, to nie mam kompletnie sił ani ochoty szukać czegoś innego. Podobnie na studiach. Ostatni rok całkowicie olewałem, pojawiałem się tylko na tych zajęciach na których musiałem i robiłem to co musiałem. Koledzy chcieli mnie wkręcić w różne projekty i konkursy w których brali udział, a ja migałem się że nie mam czasu, a w rzeczywistości nie chciało mi się nic robić, nie widziałem w tym sensu. Najgorsze jest jednak to, że w tym roku mam bronić tytułu inżyniera. Miałem się bronić w marcu, jest luty a ja nawet nie zacząłem pisać pracy, nie mam kompletnie motywacji żeby się za to zabrać. Nie wychodzę nigdzie, bo strasznie dołuje mnie widok zakochanych par, ludzi w super samochodach, i ta świadomość że ja prawdopodobnie nigdy czegoś takiego nie osiągnę. Straciłem praktycznie wszystkich przyjaciół, bo nie odpisywałem na SMS'y, nie przychodziłem na imprezy, nie kontaktowałem się z nimi itd. Nie chciało mi się, nie miałem o czym z nimi rozmawiać. Po powrocie z roboty gram na komputerze albo czytam książki. Robię rzeczy które w 100% absorbują moją uwagę żeby nie myśleć o swoim życiu. Najgorsze są jednak wieczory, kiedy leżę po kilka godzin i nie mogę zasnąć. Wtedy przychodzą różne przemyślenia, że zawalę szkołę, stracę wszystko to na co pracowałem przez tyle lat, że zawiodę innych którzy pokładali we mnie zaufanie itd. Jestem przerażony i trzęsę się z lęku, ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Nie widzę w niczym sensu, żadna rzecz nie daje mi już radości, czuję tylko pustkę, egzystuje, bo tak wypada. Nie mam odwagi by porozmawiać o tym z kimś na żywo, więc piszę tutaj, zawsze to łatwiej się wyżalić na anonimowym forum, a może ktoś poradzi mi co zrobić dalej. Czy powinienem udać się na jakieś leczenie, czy coś? Kompletnie nie wiem co mam ze sobą zrobić, a czuję że staczam się coraz niżej.
Dziękuje tym którzy chociaż przeczytali to co napisałem, zawsze to dobrze się komuś wyżalić.