Skocz do zawartości
Nerwica.com

sadworld643

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sadworld643

  1. Świetny cytat, ogólnie dzień świra to esencja życia w Polsce. Gdybym mógł się utożsamić z jakimś filmem, to byłby to właśnie ten. Mam takie samo myślenie jak ty, tylko że mam 19 lat, kończę technikum na kierunku, o którym nic nie wiem (nauczyciele nie wiedzą sami czego uczą, poziom lekcji pożal się boże). Masz ten komfort, że masz gwarancję pracy, 2500 zł na rękę to i tak nieźle jak na początek. Kiedyś nie było tak, że wszyscy szli na studia. Szła sama śmietanka, elita, która studiowała mocne kierunki, reszta szła do pracy. Teraz każdy z maturą może mieć wyższe, pytanie co jest wart dyplom kierunku humanistycznego, techniczne studia to ja rozumiem, ale trzeba się nadawać. Ludzie z zawodówek według mnie najlepiej są przygotowani obecnie do pracy, technikum być może coś daje, ale trzeba trafić na bardzo dobre. Też mnie boli to, że ludzie oczekują ode mnie że pójdę na studia, chociaż chciałbym iść do pracy. Na twoim miejscu postawiłbym na pracę, bądź dobrym górnikiem, zdobądź 2,3 lata doświadczenia, oszczędzaj, język po technikum masz pewnie zadowalający, udoskonalać język możesz w domu i pomyśl o emigracji, ostatnio głośno było o firmach rekrutujących do Australii, gdyby ci się udało, to wygrałeś życie, Australia to raj na ziemi pod względem widoków i zarobków, szczęśliwi ludzie na ulicach oraz życzliwość. Jeżeli nie Australia, to inny kraj, byleby nie Polska. Nie dorobisz się tutaj, pomyśl, że nawet z pensją inżyniera np. 6000 zł i tak nie będzie cię na wiele stać, bo siła nabywcza złotówki to porażka. Musisz porozmawiać z dziewczyną, zapytaj czy chce twojego dyplomu czy szczęścia. Z rodziną pewnie nie masz co rozmawiać, to są różnice pokoleniowe i betonu nie da się przekonać. Rozumiem, że szedłeś na studia zaoczne? Jeśli tak to faktycznie szkoda kasy przerywając studia, ale jeśli nie dajesz sobie rady i nie daje ci to radości to nie ma to sensu. Ciesz się, że masz pracę i dziewczynę, że jesteś dla kogoś ważny i potrzebny, ja tego poczucia nie mam, możesz przeczytać moje gorzkie żale które napisałem dzisiaj w nocy, temat "Jestem niewidzialny dla innych". Pozdrawiam.
  2. Jeżeli mówisz o emeryturze w Polsce, to niestety, ale masz trochę wyidealizowany obraz tego kraju. Ten system już teraz się łamie, kwestia lat aż przestaniemy być wypłacalni. Kradzione pieniądze z OFE, różne ciche ustawy zagłuszane medialnymi szopkami np. na temat WOŚP, teraz dojdzie opodatkowanie umów zlecenie co doprowadzi do jeszcze większego bezrobocia i przyspieszy bankructwo. To właśnie mnie boli, że myśląc trzeźwo muszę niestety zrobić ewakuację z Polski, tu nie mam wyboru, muszę dawać moje wypracowane pieniądze komuś, kto nie daje mi nic w zamian, a pewności nie mam żadnej - to się nazywa fachowo hazard i właśnie dlatego to rąbnie, bo matematyki się nie oszuka, demografia jest demografią a socjaliści nie przejmowali się tym kiedyś, wprowadzając ZUS, ich założeniem było nakraść pod przykrywką państwa opiekuńczego. Jak tu myśleć o przyszłości, skoro tak trudno o godne życie, praca jest czymś powszechnym, a człowiekowi bez pracy odbija i nie przynosi to nikomu korzyści. I to poczucie, że dorobię się garba w Polsce też nie pomaga. Analizowałem wiele wpisów na tym forum i niestety większość ludzkich dramatów to skutek życia tutaj, podstawowa potrzeba ludzka czyli pieniądze to coś, co u nas jest deficytem i prowadzi do patologi, potem takie dziecko DDA czy DDD dorasta i ma spaczony obraz życia co rodzi kolejną patologię. Co do tej normalności, chodziło mi raczej o to, że widzisz - dużo osób wchodzi tutaj, aby się wyżalić, a pytanie jak można pomóc komuś mając podobny problem. Przeglądam często te forum i dlatego taka refleksja, być może błędna. Normalność dla każdego jest czymś innym.
  3. Witam, już tutaj kiedyś pisałem, ale mało ważne co. Mam ochotę się wyżalić. Jestem płci męskiej, nie wiem czy mogę nazywać siebie facetem, bo jestem bardziej chłopcem. Facet kojarzy mi się z byciem silnym psychicznie, ja taki nie jestem, nie byłem i wątpię, czy będę. Rzecz, która mi dokucza to to, że nikt się nie interesuje mną, tzn. smsy tylko od operatora, kumpli brak, znajomi tyle co ze szkoły - nie wspomniałem, że mam 19 lat. Po prostu moje życie jest nudne jak, no właśnie, jak co? Co może być nudniejsze od spędzenia 2 tygodni wolnego w domu, bez wyjść ze znajomymi, bez kontaktów z dziewczynami. Już flaki z olejem są ciekawsze. Mam wrażenie, że życie idzie sobie obok mnie. Denerwuje mnie brak cierpliwości, chciałbym wszystko najlepiej na już. Za dużo myślę o polityce, co dodatkowo mnie nakręca. Znienawidziłem ten kraj, chcę stąd uciec jak najdalej, jednak nie chcę zostawiać rodziny. Rodziny i psa z kotem. Gdy myślę o wyjeździe do pracy na wakacje, w mojej głowie jest już schemat: siedzę w wynajętym pokoju po pracy, przed oczami laptop, w głowie myśli depresyjne i lęk o to, że następnego dnia mogę usłyszeć, że komuś coś się stało, a mnie nie było blisko, tylko wyjechałem za pieniędzmi. To jest też dla mnie dziwna sprawa, serio - bardzo mało wydaję pieniędzy, mam parę groszy oszczędności, mimo to chcę ciągle więcej. Bo mam drogą pasję. To mnie dodatkowo irytuje. Żyjąc w Polsce w obecnych realiach na moją wymarzoną zabawkę zbierałbym...10, 20 lat? Za granicą rok, dwa, max 5 i to żyjąc na fajnym poziomie bez zbędnych wyrzeczeń. Szkoła mnie męczy psychicznie. Dobrze się uczę, mam dobre oceny, ale co z tego, skoro nie umiem tego docenić. Tłumaczę sobie, że poziom jest słaby, bo tak mi się wydaje. Mam poczucie marnowania czasu. Przeliczam mój zmarnowany w szkole czas na godziny pracy w funtach, NOK, czy EURO, które przybliżałyby mnie do mojego marzenia. Pragnę pracować, jednak zawód rozmija się z tym, co dzisiaj serwuje nam otoczenie, nie chcę być zdolnym, wykształconym, a muszę w imię strachu i oczekiwań innych. Chcę mieć zajęcie, określony zawód (trochę drogi swoją drogą aby rozpocząć) poczucie niezależności, chcę pomagać rodzinie przesyłając im pieniądze, aby mieli się lepiej, chcę pomagać ludziom takim jak ja, tzn. takim głupim i niezdecydowanym, którzy chcieliby tym wszystkim i zacząć lepsze życie (nie ukrywam, że cieszyłbym się, gdyby była to jakaś ładna dziewczyna). Kolejnym problemem jest niedocenianie zrealizowanych marzeń. 2 lata temu marzyłem o pewnym czymś, w zeszłym roku to dostałem i co? Cieszę się z tego, ale już planuję kolejne marzenia, lepsze. Ekscytacja wygasa. Irytuje mnie to. Nigdy nie zaznam szczęścia, nawet posiadając kilogramowe sztabki złota, super dom, kobietę marzeń, bo zawsze będzie mi mało. Życie jest dla mnie smutne, chciałbym coś zmienić, a potem jednak nie chcę. Napisałem cały ten wywód na tyle długi, że mało kto go przeczyta, bo widząc takie długie smęcenie nastolatka nawet osobę z problemami może to denerwować. Jest godzina prawie 03:00, a rano wstanę i myśli znowu będą nieco odmienne, aby w nocy znów powrócić do użalania się nad sobą. To też mnie . Powie mi ktoś jak przestać myśleć? Odłączyć mózg i robić to co wszyscy szczęśliwi, upijający się, imprezujący ludzie? Chyba wolałbym być człowiekiem bez mózgu niż przegrywem. Pozdrawiam i życzę innym szczęścia w życiu i radzenia sobie ze swoimi potworami, bo normalni są tu pewnie mniejszością (no offence).
×