Witam. Mam dopiero 17 lat i jestem świadoma tego, że w moim wieku ludzie są różni, zaczynając od takich,
którzy nienawidzą rodziców bo tak, do tych, którzy doświadczyli już wiele złego w swoim życiu.
Nie wiem do których należę. Nie wiem czy przesadzam.
Zacznę od tego, że moi rodzice nienawidzą się od kiedy pamiętam. Nie wiem dlaczego wciąż są razem, to chyba już przyzwyczajenie.
Zostałam wychowana w ciągłych kłótniach, jednak do tego również można się przyzwyczaić. To z mamą mam całe życie pod górkę.
Jest bardzo dziwnym człowiekiem - wychowała mnie w przekonaniu, że 'nieważne co o sobie myślisz, ważne co inni o tobie mówią'.
Przez to jestem strasznie wrażliwa na jakiekolwiek komentarze, nie chcę tego, jednak wciąż się zastanawiam, dlaczego
ktoś myśli o mnie tak, a nie inaczej - często przez to nie mogę spać, bo rozmyślam, co bym mogła w sobie zmienić, co zrobić, żeby być lepsza. Przez nocne rozmyślanie przestałam właściwie spać i to już nie chodzi o brak zmęczenia, jestem okropnie zmęczona, chodzę praktycznie nieżywa w środku dnia, żeby potem w nocy znowu męczyć się z zaśnięciem. Nie chcę nazywać tego bezsennością, jednak dwugodzinny sen, szczególnie w moim wieku, źle wpływa na organizm, a w moim przypadku również na psychikę. Jestem przemęczona, często mam mroczki przed oczami i nie potrafię sobie z tym poradzić. Druga sprawa, byłam grubym dzieckiem. To z wiekiem przeszło, jednak w gimnazjum schudłam trochę (żadna anoreksja, nic z tych rzeczy, trenowałam siatkówkę, często chodziłam na korty tenisowe), byłam po prostu chuda, może nawet troszkę za bardzo. Niestety, skończyłam ze sportem, bo doszło mi bardzo, bardzo dużo nauki, zawsze byłam ambitna. Przytyłam, jednak wciąż wyglądam (zdaniem innych ludzi) bardzo w porządku, uchodzę za atrakcyjną dziewczynę. Zdaniem mojej mamy nie. Od kilku lat, dzień w dzień, komentuje mój wygląd - że jestem gruba, że źle w tym wyglądam, żebym wzięła rozmiar większe (nawet jeżeli coś jest luźne!). Straciłam poczucie własnej wartości, czuję się okropnie w swoim ciele, nie mogę na siebie patrzeć, potrafię płakać przed lustrem, potrafiłam nie chodzić do szkoły, bo wstydziłam się pokazywać ludziom. Nie potrafię sobie z tym poradzić, bo codziennie słyszę to od swojej mamy, więc w końcu tak samo zaczęłam myśleć. Nie mogę zbliżyć się do żadnego chłopaka, bo uważam, że wyglądam okropnie i nikt nie powinien mnie nawet dotykać. Moja mama jest dość nerwową osobą, jednak pewnego razu byłam kompletnie w szoku. Uwielbiam gotować, można powiedzieć, że jest to moja pasja. Raz zostałam zawołana do kuchni (byłyśmy tylko we dwie w domu), trochę się zdziwiłam, bo gotuję sobie od 4 lat sama, powiedziałam, że sama sobie coś zrobię, że nie jestem głodna. Mama wpadła w szał. Zaczęła mnie wyzywać od szmat, od dziwek, stałam jak wryta, myślałam, że mnie zaraz uderzy, że coś mi zrobi. Dodam, że nigdy nawet nie przeklinała w moim towarzystwie. Uciekłam, schowałam się w łazience na 3 godziny i czekałam na tatę. Od tamtej pory boję się jej, zaczęłam jej unikać jak ognia. Przez kłótnie przestałam się uczyć, a właściwie nie mogę się kompletnie na niczym skupić, moje oceny drastycznie się pogorszyły, nie mogę zapamiętać o czym mówiliśmy na lekcji, nie mogę rozwiązać prostego zadania z matematyki. Tracę znajomych, nie mam ochoty wychodzić z domu, potrafię siedzieć na łóżku i kompletnie nic nie robić, po prostu siedzieć. Stałam się nerwowa, a gdy już zasnę, często mam okropne sny. Nie wiem co ze sobą zrobić. Myślę sobie, że może przesadzam, może mama ma racje, ale z drugiej strony nie uważam, że jestem najgorszym dzieckiem na świecie, zawsze byłam posłuszna rodzicom.
Jeżeli chodzi o tatę - tak, mój tata też jest w tym wszystkim. Zawsze mnie broni, jeżeli słyszy słowa mamy. Jest bardzo dobrym człowiekiem i moim autorytetem, ale jako ojciec się nie sprawdza, nie uczestniczy w moim życiu za bardzo.
Chciałabym uzyskać jakąś pomoc, porozmawiać z kimś, z psychologiem. Moja mama, gdybym jej to powiedziała, wyśmiałaby mnie całkowicie już, a mój tata raczej średnio uznaje takie coś jak psychologia. Po prostu wiem, że oni w życiu nie wysłaliby mnie do takiej osoby.
Poza tym nie jestem pewna, czy mam jakikolwiek problem, czy po prostu wymyślam sobie ten problem. A może to wszystko przejdzie? Tylko kiedy?