Skocz do zawartości
Nerwica.com

NN 1982

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez NN 1982

  1. Hej Dawidoff, no takie sny to ja miewam często, też powodują wyrzuty sumienia i lęk, bo to niby znaczy że podświadomie chcesz być z inną (taką interpretacje proponuje terapia analityczna). Ja osobiście uważam że to bzdura. Czy ludzie bez ocd nie śnią o innych kobietach? Oczywiście że śnią, tylko sie nimi nie przejmują. Sny to też myśli, śni ten sam mózg ktory w ciagu dnia ma obsesje, ergo obsesje rowniez pojawiaja sie we snach. A jak u nas, nie wiem jak reszta, u mnie słabo ostatnio, dużo stanów depresyjnych. Wpadlem w małą pulapke i martwi mnie chwilowy brak lęku czy depresji bo to znaczy że mi nie zależy, poprostu jaja. Lęk nad ranem to u mnie norma, nie pamietam już kiedy wstałem bez dygotania. Generalnie mam okres apatii i obojętności co oczywiście znaczy wiemy co :) a jak u ciebie z terapią? Pisales ze coś sie udało załatwić. Pozdrawiam
  2. Oj tak, zdecydowanie, najlepszych na świecie. A my i tak szukamy wad i problemów, wątpimy. Ale tak to działa na każdy argument za jest zawsze argument przeciw i tak cały dzień. Czasem sie zastanawiam czy ja bym wytrzymał. Moja kobieta jest bardzo silna i cierpliwa. Tyle razy robiłem różne dziwne rzeczy a ona trwa przy mnie. Mam wszystko czego potrzebuje do szczęścia a Nie potrafie (nie moge) tego docenić. Ech życie...
  3. Hej khalessi, Dawidoff No u mnie słabszy moment, bardzo depresyjnie, walcze ale co chwile coś, pare razy już bym sie poddał żeby tylko poczuć ulge ale nie daje za wygraną, mam o co walczyć. też zwiekszam dawke asentry, marzec do najlepszych nie należał, mam nadzieje że wiosna przyniesie poprawe, ogólnie stan depresyjny, ale nic to, to mój stan i innego narazie nie mam, wiec z dnia na dzień. Poczytałem troche, http://www.relationshipocd.com blog pewnego anglika który przez to przeszedl. dodeje otuchy i wiary ale jak każda kompulsja - chwilowo, http://www.rocd.com tu badania izraelskich psychologów, też ciekawe i publikowane w wydawnictwach fachowych. Wszystko po angielsku, niestety w Polsce jest niewiele materiałów i badań a wiekszość dotyczy najbardziej powszechnych objawów (mycie rąk, sprawdzanie gazu drzwi itp.) O ocd ukierunkowanym na relacje bardzo mało lub wcale. Generalnie walczymy choć łatwo nie jest, mam wrażenie że po 10 latach jestem na początku drogi, skutki lenistwa i opieszałości. Z drugiej strony, musze sobie z tym teraz poradzić i koniec, inne wyjście nie wchodzi w grę. życze zdowia i radości, nawet tej chwilowej. Pozdrawiam
  4. :) czemu? Bo tak optymistycznie ? Wiosna Natręctwa są cały czas, staram się na nich nie skupiać i nie rozgrzebywać, wtedy mniej dokuczają. Raz się udaje raz nie, ale taki ich urok. Nawet nasze siedzenie na forum to jakaś forma kompulsji, ale czego sie nie robi dla chwili ulgi :) Długi dzień, nic tylko się cieszyć, choćby nawet przez chwile, każda jest ważna. Pozdrawiam
  5. Hej Tak, dosyć często, mieszkanie to "bezpieczne" miejsce i dużo rzeczy jest w miare przewidywalnych. Na zewnątrz oprócz tego co w głowie jest jeszcze "nieprzewidaywalny, pełen zagrożeń" świat :) tak to niestety działa. Nerwica potrafi przypiąć do łóżka. Tylko czy w tym łóżku czyjemy się lepiej, przychodzi ulga? Nie, i nie przyjdzie. Bo zkąd? I to jest właśnie najtrudniejsze. Leżysz a umysł pracuje na maxymalnych obrotach. Nie odpoczywasz, zmęczenie nasila objaw więc myślisz jeszcze intensywniej. Błędne koło. Ciągła argumentacja. Nawet trudno sobie wyobrazic miejsce czy sytuacje w której odzczulibyśmy ulge. A wyjście jest w nas, nikt za nas tego wyjścia nie znajdzie ani przez nie nie przejdzie. Zapomnieliśmy drogi i zgubiliśmy klucze, ale to nie znaczy że go nie ma. Potrzebny przewodnik i ślusarz :) Jak z terapią? Udało się coś? Pozdrawiam
  6. Hej Tak, dosyć często, mieszkanie to "bezpieczne" miejsce i dużo rzeczy jest w miare przewidywalnych. Na zewnątrz oprócz tego co w głowie jest jeszcze "nieprzewidaywalny, pełen zagrożeń" świat :) tak to niestety działa. Nerwica potrafi przypiąć do łóżka. Tylko czy w tym łóżku czyjemy się lepiej, przychodzi ulga? Nie, i nie przyjdzie. Bo zkąd? I to jest właśnie najtrudniejsze. Leżysz a umysł pracuje na maxymalnych obrotach. Nie odpoczywasz, zmęczenie nasila objaw więc myślisz jeszcze intensywniej. Błędne koło. Ciągła argumentacja. Nawet trudno sobie wyobrazic miejsce czy sytuacje w której odzczulibyśmy ulge. A wyjście jest w nas, nikt za nas tego wyjścia nie znajdzie ani przez nie nie przejdzie. Zapomnieliśmy drogi i zgubiliśmy klucze, ale to nie znaczy że go nie ma. Potrzebny przewodnik i ślusarz :) Jak z terapią? Udało się coś? Pozdrawiam
  7. Hej wystraszona922 Rozuniem że masz zdiagnozowaną nerwice i depresję (czy może sama wnioskujesz po objawach?) derealizacja i depersonalizacja to reakcja organizmu na lęk. Swego rodzaju reset w momencie kiedy lęk jest długotrwały, mózg w tym stanie odpoczywa (my oczywiście nie). Spłycenie uczuć i emocji też może być spowodowane właśnie tym resetem. Co do orientacji seksualnej to (podobnie jak wszystkie ważne dla nas rzeczy) może być obszar działania nerwicy, ale nie musi. Wszystko zależy od Twojej reakcji na myśl, fantazję. Lęk, napięcie, stan depresyjny może wskazywać na to że nie jest to tylko "zwykłe" określenie orientacji lecz bardziej skomplikowana sprawa. Nie jestem lekażem więc nie moge cię diagnozować, ale badania nad zok wskazują również hocd (homosexual ocd) jako objaw ze spektrum ocd. Myśle że określenie orientacjii seksualnej nie pojawia się z dnia na dzień i nie budzi negatynych emocji. Samo przeżywanie czy czerpanie przyjemności (lub ich brak) podczas zbliżenia, też nie musi jednoznacznie wskazywać orientacji, na sferę intymną składa sie masa czynników - psychicznych jak i fizycznych, wątpie żeby to również było takie proste jak: odczuwam przyjemność - jestem hetero, nie odczuwam jestem les. Pozdrawiam
  8. Hej wystraszona922 Rozuniem że masz zdiagnozowaną nerwice i depresję (czy może sama wnioskujesz po objawach?) derealizacja i depersonalizacja to reakcja organizmu na lęk. Swego rodzaju reset w momencie kiedy lęk jest długotrwały, mózg w tym stanie odpoczywa (my oczywiście nie). Spłycenie uczuć i emocji też może być spowodowane właśnie tym resetem. Co do orientacji seksualnej to (podobnie jak wszystkie ważne dla nas rzeczy) może być obszar działania nerwicy, ale nie musi. Wszystko zależy od Twojej reakcji na myśl, fantazję. Lęk, napięcie, stan depresyjny może wskazywać na to że nie jest to tylko "zwykłe" określenie orientacji lecz bardziej skomplikowana sprawa. Nie jestem lekażem więc nie moge cię diagnozować, ale badania nad zok wskazują również hocd (homosexual ocd) jako objaw ze spektrum ocd. Myśle że określenie orientacjii seksualnej nie pojawia się z dnia na dzień i nie budzi negatynych emocji. Samo przeżywanie czy czerpanie przyjemności (lub ich brak) podczas zbliżenia, też nie musi jednoznacznie wskazywać orientacji, na sferę intymną składa sie masa czynników - psychicznych jak i fizycznych, wątpie żeby to również było takie proste jak: odczuwam przyjemność - jestem hetero, nie odczuwam jestem les. Pozdrawiam
  9. Khalessi, argument Dawidoffa tez mnie często trzyma. Myśle że jakby nam nie zależało to byśmy tak tego nie przeżywali, odeszlibyśmy i z głowy. Podjęta decyzja, wprowadzona w życie, jedziemy dalej. A jeżeli tak reagujemy jak reagujemy to nie jest to racjonalna argumentacja i decyzja. Czy płacz, napięcie lęk i panika świadczą o dobrze podjętej decyzji? Wielu terapeutów twierdzi że to najgorszy czas na ważne życiowe zmiany. Z drugiej strony może tak u nas wygląda "odkochanie sie", ale generalna zasada jest taka że jak czuiesz lęk bez zagrożenia z zewnątrz to nie jest to tak proste jak kocham nie kocham. Pozdr Ps. a co do objawów to fakt, mamy podobne, co daje chwilową ulge :) ale nie rozwiązuje problemów Pozdrawiam
  10. Ale ruch w temacie :) Khaleesi, to jest chyba wlasnie zok. A może sobie wmawiam, a może boje się odejść, a może nie chce być sam, może nas oszukuję, setka argumentów za tym że to nie zok a każdy bardziej wiarygodny od poprzedniego. Ale fakt gromadzenia tych argumentow i całodzienna ich analiza chyba nie sświadczą o nas jako stabilnych emocjonalnie, dojrzałych i racjonalnych :)
  11. Dokładnie, ale to pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy. Potem w to wierzymyy, traktujemy jak rzeczywistość jak fakt dokonany, wyrzuty sumienia, analiza, czy jeszcze kocham czy już nmie, kurcze chyba już nie, dół, anliza, szukanie argumentów za i przeciw, i tak 20 godzin minęło jak z bicza :) a my w tym samym miejscu bo rano jedziemy od nowa. Tyle energii poszło że aż dziwne że mozemy chodzić :) 3majcie sie
  12. Nie ma sprawy, chętnie pomoge i pogadam o mojej "pasji" :) racjonalizacja przede wszystkim. To nas trzyma w rzeczywistości co jest bardzo ważne bo łatwo z niej uciec. Walcz i sie nie poddawaj, pamiętaj że to nie dziewczyna jest powodem twojego samopoczucia tylko błedy w oprogramowaniu (łatwo się mówi). Terapia to priorytet. Ja na lekach nie dojechałem daleko ale na start na pewno dadzą rade. Dojrzale podchodzisz do tematu, mówisz o miesiącach leczenia, to ważne bo sie nie nastawiasz na poprawe z dnia na dzien, niestety to długa droga, ale wierze że kiedyś poczytamy te posty i pomyślimy: co za bzdury jak moglismy sie zadręczać takimi absurdami. Pozdrowionka
  13. Hej Dawidoff, nie jestem psychiatrą i absolutnie nie postawie Ci diagnozy. Jeżeli dwuch lekaży stwierdziło że to zok to jest szansa ze to prawda. Bardzo dobrze że udaleś się do specjalisty, mi to zajęło troche dłużej i obszedłem wszytkich znachorów, homeopatów i akupunkturowców. Jesteś na początku drogi więc działaj od razu, mam na myśli psychoterapie. Ja ne terapię poszedłem po 6ciu latach od pierwszego załamania, (rownież zauważyłem źe objawy nn mam od dziecka). Te 6 lat to wieeelki błąd, nie moge sie podnieść do dzisiaj a juz jestem po 3ch latach terapii (niedawno zmieniłem nurt). Nie popełniaj podobnego błędu i działaj od razu. Każdy miesiąc zwłoki z terapią wydłuża czas leczenia diametralnie (jestem świetnym przykładem). Nie ma też cudownego leku. Farmakoterapia łagodzi objawy ale nie dotyka ich przyczyny. Najśmieszniejsze w zaburzeniach lękowych jest to że leczy sie je środkami przeciwdepresyjnymi którch "mechanizm działania nie został do końca poznany" jak i mechanizm samych zaburzeń zresztą. Co do tego jaki lek i ile trzeba czekać to sprawa indywidualna, jest sporo różnych substancji czynnych i ich tolerancja lub działanie zależy od organizmu. Nie wierz w rady "zażyj to bo mi to pomogło" to nie aspiryna. Jest też coś takiego jak bezwładność układu nerwowego, czyli musi troche czasu minąć zanim poczuje sie działanie leku. Czas jest liczony w tygodniach i może sie wachać od 2ch do ponad 4ch, znowu sprawa indywidualna i zależy od substancji. Piszesz że nie wiesz już czy to zok czy nie, uwierz mi to typowe, dążenie do 100 pewności to tez element zok. Podsumowując, radze zorganizowac psychoterapie. Nie oszczędzaj na tym bo ja juz wydalem na leki i terapie tyle że miałbym dom z ogrodem, a mam tylko objawy :) Pozdrowienia i trzymaj sie, pisz smiało, bedziemy walczyć
  14. Hej hej Generalnie czas trwania jest jednym z wielu elementów, często dochodzi lęk, panika, depresja. jako że treść jest nie do końca zgodna z naszymi przekonaniami, lęk i depresja pojawia się jak zaczynamy się z tymi myślami utożsamiać "wierzyć w ich treść". Są to wciąż nasze myśli, problemem jest reakcja na nie. Ja mam zdiagnozowane nn od 10 lat, niezdiagnozowane od urodzenia, nawet nie mam pojęcia jak wygląda życie bez nn. A jak elo jestes ciekawa mechanizmu to: budzisz się rano i pierwsza myśl zostaje z tobą do konca dnia, czasem nawet we śnie, jaja co? Jak pisze khalessi, cokolwiek robisz to analizujesz swoje natręctwo, czasem na pierwszym planie - wtedy paraliż, czasem "w tle" - da się przetwać dzień. I tak przez caly czas, treść sie czasem zmienia to fakt, ale nigdy nie jest to przyjemne. Co najbardziej przygnębia to uczucie że nie ma gdzie uciec, książka, film, wszystko się kojarzy, to też mechanizm dzialania, czasem mysle ze wolałbym myć ręce co 5 min ale wiem że to też jest koszmar, więc nie ma lepszego czy gorszego natrectwa, każde jest równie uciążliwe. Tyle z wykładu na dzisiaj :) najważniejsze to walczyć bo mamy o co nawet jak wydaje nam się że nie. Zdrowko, dobranoc
  15. Heja, nie jest łatwo z nn jeszcze "doprawioną" depresją, czy może na odwrót. Ja mam ciekawe spostrzeżenie mojej terapeutki, to nie treść myśli jest objawem lecz mechanizm który każe nam non stop sprawdzać, zebyśmy w koncu byli na 100 % pewni. Porównała to do ciągłego sprawdzania kurków z gazem czy zamkniętych drzwi. Ciekawe odkrycie, pomyślcie ile godzin dziennie myślicie o tym czy kocham czy nie (czy chce być z nim/nią czy nie). U mnie jest to jakieś 14 godzin na 16. Jak wynik analizy jest pozytywny to jest chwila ulgi, ale zaraz znowu, "hmmmm, ale czy na pewno, czy moze sie oszukuję? , po czym bym poznał że nie chce? Czy już nie chce, czy jeszcze chce" i tak w kółko. Podobno ludzie bez nn czy depresji też o tych rzeczach myslą ale nie w takim natężeniu i nie z takimi skutkami. Czy to prawda? Nie wiem, nigdy nie doświadczyłem :) generalnie myśle że to jest w nas i nie ma żadnego związku z otoczeniem, żadna zewnętrzna zmiana nie "wyprostuje" naszego myślenia oprócz cieżkiej pracy na terapii. Sie rozpisalem, dobra ide troche się poupewniać:) trzyjmajcie sie
  16. No to wstepny plan juz jest, nie terapia, gadamy o czym chcemy, choc mysle ze i tak mysle ze tematy beda z grubsza wiadome ale tez chyba o to chodzi, zeby sie wygadac i moze posmiac (zalezy od dnia:)) 19ta bedzie?
  17. No to można już coś organizować, ktoś jeszcze chętny? Jako że organizatorzy wydają się być z okolicy pilotów:) to może pierwsza "sesja" w białym kruku ? Nigdy tam nie byłem. Ten weekend czy przyszły ? Im wiecej nas tym lepiej. Zdrówko
  18. Heja to jak z tym spotkaniem w krk, tez bylbym zainteresowany, ciekawe ilu znajomych spotkamy :) dajcie znac co i jak, takie kółko neurotyczne moze byc ciekawe, tylko na pilotow nie ma gdzie usiąść, chyba ze w almie albo na orlenie, zdrówko
  19. NN 1982

    Hej hej

    Hej hej, juz pisałem na forum a zapomniałem się przywitać :) sorki, mam 32 lata od 10 lat leczę się na nn, lękową z epizodami depresyjnymi (aktualnie derealizacja) także pełny zestaw :) ale się nie poddaje i walcze. Farmakoterapia, psychoterapia (kiedyś psychodynamiczna teraz pozn-beh), forum czytam od czterech lat ale się w końcu zebrałem i założyłem konto, tak wiec jestem i pozdrawiam wszystkich serdecznie, trzymajcie się
  20. Hej, absolutnie nie, na nerwice nie jest sie za mlodym :) ja mam nerwice całe życie, a to że tyle przed Tobą to na pewno.... cudownych chwil ze swoim facetem :) pomysl o leczeniu, samo przyszło ale samo nie przejdzie,nie bój sie psychiatry czy psychoterapeuty, wiem że stereotypy są silne ale to taki sam lekarz i rehabilitant jak np ortopeda i fizjoterapeuta, warto spróbować, poszukaj na necie opini o psychiatrach w swoim mieście i do roboty. Psychiatra może polecić terapeute, najważniejsze to coś z tym robić, im dłużej zwlekasz tym trudniej jest z tego wyjść, wiem coś o tym bo jestem specjalistą w zwlekaniu i odklładaniu i mam silne objawy na własne życzenie. Rodzicom sie za bardzo nie dziw bo kto tego nie przeszedł nie ma pojęcia jak to wygląda, myśle po wizycie u psychiatry inaczej bedą patrzeć na problem. Ile razy ja słyszałem, "nie chcesz o tym myślec to nie myśl" :) znam wszystkie objawy o których piszesz, ja to czasami nie moge wyjść z domu bo co jak ktoś mi sie bardziej spodoba. Super ze masz wsparcie w facecie, to ważne. Popatrz jakie nerwica podsówa absurdy, w jednym zdaniu piszemy, "nie chce go stracić ..... powinnam to zakończyć" :) to częste myślenie ( ja tak myśle setki razy dziennie) Co do szukania w przeszlosci to pewnie wiesz że są dwie szkoły, jedna zakłada analize przeszlości, druga w teraźniejszości i ewentualne korygowanie zachowań. Najważniejsze jednak jest to że samemu raczej sie tego nie zrobi. Nie chce też sugerować ani osądzać która jest lepsza, jednym pomaga jedna innym druga (ja akurat przerwałem pierwszą i zacząłem drugą) ale wiesz, jednym ogórki kiszone szkodzą a drugim poprawiaja nastrój wiec nie ma reguły. Ruszaj do lekarza i na terapie, 5 miesięcy to niedługo wiec prognozy mogą być obiecujące, ja mam nn 32 lata wiec mam nadzieje że do 60tki sie z tego wygrzebie :) Trzymaj sie i sie nie podawaj
  21. afro_nowa, Nie poddawaj sie, taki pozytywny post ostatni, a tu dolek, walcz i nie przestawaj, wszyscy chyba tu walczą, jedni po cichu drudzy głośniej. Ja tez w dole ale nie odpuszcze, bedę walczył bo mam o co i to daje mi silę, ktoś tu często pisał ze dopuki walczysz jestes zwycięzcą. Ja dzisiaj odkryłem że przez całe życie uciekałem, od wszystkiego a przede wszystkim od odpowiedzialności za cokolwiek i wycofywałem sie gdy cel był bliski. Tym razem nie uciekne, mam wszystko o czym marzyłem (oprócz nn lęków i depresji :)) i pewnie podświadomość chce jak zwykle uciec ale ja nie chce. Bede walczyl choćbym mial sie po......ać a nawet wtedy posprzątam i walcze dalej. Nie ma poddawania sie, pamiętaj że to jest w tobie a nie w twojej drugiej połówce, jak uciekniesz to sie powtórzy. takie przemyślenia po dzisiejszym spacerze, leczysz sie? leki? terapia? pozdrawiam
  22. Hej hej, na nn lecze sie od 10 lat (nie chce nikogo straszyc, bylem zle leczony i przewleklem) bylo kilka atakow - znacie je na pewno, paniczny lęk, brak perspektyw, chęć ucieczki tylko nie ma dokąd, i tym podomne. Za kazdym razem w zwiazku z dziewczyna (teraz juz narzeczoną) (zreszta w poprzednim związku tez tak mialem) a to ze nie kocham, a to podoba mi sie kazda inna,zrobie jej krzywde i tak dalej, przerobilem juz wszyztkie mozliwe natrectwa ale zawsze najgorsze jest to ze nic nie czuje i jestem obojetny i wszystko robie na sile, wlasnie mam taki epizod z ogromnym lękiem. Jestem juz tak przyzwyczajony do nn ze poznaje ja tylko po lęku, mysli nawet przestale mi byc juz obce (nie moje) jak na początku. Czuje je jako wlasne, jedyne co je odróznia od innych to lęk. I tu male " pocieszenie", podobno lęk ( neurotyczny) jest objawem który pokazuje ze to co czujemy, myslimy a budzi to lęk, nie jest zgodne z naszymi przekonaniami i z naszą wolą. Czasem swiadomość tego pomaga, ale na pewno dobrze wiecie jak łatwo jest zaprzeczyc racjonalizacji (a co jesli to nie prawda?). Jestem na silnych lekach przeciwlękowych i lęk jest stlumiony, i tu paradoks, nie ma lęku wiec to co czuje (nie czuje) jest prawdą, po prostu jaja. Tak, jestem niedojżały, boje sie niezależności, odrzucenia, bliskości, samotnosci,odpowiedzialności, generalnie wszytkiego...na szęście moge wychodzic z domu. W grudniu się "wylączylem" emocjonalnie, po sytuacji ktora byla w sumie normalna a w moim chorym umysle urosla do niewiadomo czego i mnie "zablokowala" komplentnie, wszystko stało się obce, kobieta, mieszkanie, praca, wszystko co bylo moje, cieszylo mnie i bylo wazne, stracilo waznosc i jest mi zupelnie obojetne, oczywiscie to "dowód" na to ze nie kocham i nie chce z nią byc, no i jedziemy, rano lęk, do 5ciu godzin w lóżku bez ruchu, paraliż i wszystkie atrakcje. Niby na logike jest lęk wiec to nerwica, (i od razu myśl a może nie), ech, brak sił ale walcze. Uderzyłem przeciwdepresantami i zobaczymy jak to bedzie, powoli jakies tam emocje sie przebijaja ale do kobiety dalej blokada, nie wnosi to duzo do dyskusji ale musialem sie wyżalic, Pozdrawiam i trzymajcie sie nerwusy, jesli idziecie przez piekło, to przynajmniej sie nie zatrzymujcie
×