Witam... zarywam wlasnie noc ad forum, szukajac sama nie wiem czego, odpowiedzi, pomocy...? Od czego by zaczac...moze odtego, ze depresja nie jest mi obca, otarlam sie o nia kilkakrotnie w zyciu i wiem ze ten potworek potrafi niszczyc:( Jakis czas temu pozznalam wspanialego czlowieka, przyjazn nasza jest jedna z najwspanialszych rzeczy jakie spotkaly mnie w zyciu. Czemu zatem jestam taka zagubiona? otoz, ktoregos dnia, z przyjazni zrodzilo sie rownie wspaniale uczucie, jednak przyszedl dzien, kiedy on podjal decyzje o rozstaniu. Nie rozumialam zupelnie, dlaczego uwazal ze mnie skrywdzi, dlaczego nie warto probowac, ze sie itak nie uda... Nie rozumialam,ale postanowilam zaakcptowac i uszanowac jego decyzje. Dzis nadal sie przyjaznimy, pozostalo to co nas polaczylo - zaufanie i zyczliwosc, wzajemna szczerosc i troska. Wiem dzisiaj ze kilkalat temu cierpial na depresje.. Wiem, ze ta choroba nie daje o sobie zapomniec, wiem ze lęki i obawy na zawsze pozostaja, ze tak czesto blokuja czlowieka.... Teraz zaczynam zalowac, ze wtedy poprostu pozwolilam odejsc, ze tak pokornie odeszlam... A moze wlasnie wtedy bal sie ze znow kogos zrani, ze zrani mnie swoja obecnoscia...bo wlasnie to uslyszalam A moze bal sie, ze to ja nie wytrzymam u jego boku, u boku osoby chorej ? Mozedlatego latwiej mu sie ze mna przyjaznic, niz budowac zwiazek.. ? A ja chciala bym byc u jego boku,nie tylko wtedy gdy swieci slance, ale i wtedy gdy smutki i troski, wtedy gdy trzeba by bylo sie zmierzyc z choroba -nie odwrocila bym sie! Chcialabym to wszystko mu powiedziec, ze mimo mijajacego czasu, ze nawet teraz, gdy wiem tak wiele, on nadal jest w moim sercu, to co czuje nie minelo. Niestety nie wiem, czy moge zadac mu te wszystkie nurtujace mnie pytania, ktore dotycza ucuc i jego choroby:( wiem, ze od jakiegos czasu znow zmaga sie z pogorszeniem nastroju, boi sie powrotu choroby. A ja nie chce przysparzac mu trosk moimi pytaniami.
Jestescie osobami, ktore maja wiecej niz ja doswiadczen z depresja. Prosze, mozecie cos powiedziec? Jakto jest, czy to mozliwe, by decyzja o rozstaniu mogla miec podloze w powracajacych objawach depresji? Ja przyznaje, ze poprostu sie gubie:( Wiem, ze mam prawo do romowy, do zadania pytan ktore przeciez dotycza i mnie. Jednak nie chce go skrzywdzic, nie chce tez wystraszyc, nie chce blokowac. Wiem, ze jemu ciezko jest uwierzyc w to, ze moze byc dla kogos, dla mnie, tak wazny, ze uwazam go za wspanialego czlowieka. Ja chciala bym, aby uwierzyl w to, by nie bal sie..... Niedlugo sie widzimy, ciesze sie na myslo spotkaniu jak dziecko widzace lizaka :) a jednak jest i maly lek, co powiedziec, i czy wogole wracac do tematu laczacych nas uczuc, do tego co ja nadal czuje... Ech.... jakie to wszystko jest niby blahostki, a jednak sprawiaja ze splywajalzy po policzkach
Rozpisalam sie chyab za bardzo.. upss...
Jesli ktos odpisze - dziekuję ślicznie!!!!
pozdrawiam wszystkich:)