Skocz do zawartości
Nerwica.com

gdybytylko

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gdybytylko

  1. Czuję się zupełnie jak wywołane zdjęcie w negatywie. Gdybym tylko wiedziała jak zacząć mówić.. gdybym tylko wiedziała od czego zacząć, może wcale nie znalazłabym się na tym forum.. Jestem świadoma praw i obowiązków tak jak jestem świadoma tego.. że chyba nie do końca mój mózg odbiera prawidłowe barwy tego świata. Staram się łapać jak najwięcej kolorów a jednak.. ciągle przeplata się ten granat, czerń i wszystkie inne szare.. Kiedy mam lepszy moment jestem w stanie przełknąć myśl, że nie każdy może mieć różowo- mandarynkowo.. Staram się do tego przyzwyczaić, ale niestety wszyscy wokół nie są w stanie się na to przestawić. Pewnie jakby nie te dwie po dwie małe stópki w moim domu.. zupełnie inaczej by to wszystko wyglądało. Zawsze jakoś było, - to nastoletnie wspomnienia, w końcu miał nadejść moment przełomu.. Lepszego jutra. I stało się, dosłowne pstryknięcie koloru.. Stanęłam na nogi, pojawił się promyk,mój człowiek, z którym stworzyłam człowieka.. Nastała jasność, a nie długo po narodzinach pierwszego owocu promyk zgasł... I 9.03.2011 roku bez pożegnania opuściło mnie moje drugie pół tuż po udanej próbie samobójczej.. cios. Znowu czarno, ja i ona 4 miesiące.. Połknęłam, przetrawiłam mniej lub bardziej.. schowałam głęboko.. Szukałam światełka w tunelu z marnym skutkiem.. Było,było,było.. Aż w końcu znów, gdy wydawało by się, że.. nastanie tylko błękit i odcienie różu... Nie trwało to dłużej niż mrugnięcie powieką.. Nie zdążyłam się zaciągnąć..nabrać powietrza.. Urodziłam kolejne dziecko, z miłości.. która trwa do dziś, lecz która sukcesywnie gnije w barwach którymi ją obdarzam.. Jak myśli czytający? Jakie dziecko mogła napisać osoba pisząca? Kolorowe.. oczywiście, bo widzę ją jako jedną z dwóch osób na świecie w ładnych kolorach.. ale niestety, jej wątroba jest zupełnie szara........ Kolejna data w której umarłam.. Znowu zalało mnie to wszystko, a jako, że żołądek, serce i mózg mam stosunkowo nie wielkie.. To każdego dnia rozrywa mnie na milion kawałków poczucie smutku? żalu? niepokoju? gniewu.. strachu.. I tym, że sposobem życie obdarowując mnie z palety niesamowitych kolorów, kolorami w.w uczuć.. Jestem w stanie stwierdzić (tym razem ze spokojem ducha..)- to się nigdy nie skończy.. Ciągle koło się toczy.. ciągle krzyż nabiera na wadze. Chcę żeby się to skończyło.. Zupełnie nie wiem kto mógłby mi odebrać choć część tego.. albo chociaż obiecać.. że może kiedyś jeszcze jakoś będzie? Zupełnie nie mogę zrozumieć tego otaczającego mnie świata..Tego dlaczego tak zupełnie nie potrafię przyjąć tego co przynosi życie.. Niestety jak wyżej pisałam, nie znalazłam nigdy nikogo mimo wielu prób.. czy to oznacza, że jestem jedyna? I nie ma żadnego antybiotyku na to?
×