Skocz do zawartości
Nerwica.com

cathy13

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia cathy13

  1. vifi, bardzo dziękuję. tak, właśnie chodzi o to, że męczy go, że mnie "okłamywał". Staram się robić tak jak mówisz, chociaż jest naprawdę ciężko. Zwłaszcza, że waga to mój słaby punkt. Jest już po wizycie u psychiatry: bierze leki, jednak pierwsze efekty mają być za dwa tygodnie, jest zapisany na terapię. Czy możliwe, że kiedy wydobrzeje, znów zacznie wierzyć w nasz związek? Od początku? Czy to co skreślił, to co sobie wkręcił zostanie już na zawsze i musimy zacząć od nowa? Dziękuję raz jeszcze, bardzo potrzebowałam takiej odpowiedzi :) wygląda na to, że muszę być dzielna.
  2. witam. jestem z moich chłopakiem razem od dwóch lat. właściwie to dzisiaj mamy drugą rocznicę :) jego nerwica byłaby dużo łątwiejsza, gdyby przyczyną jego nie myśli nie był.. nasz związek i ja. o jego problemach wiedziałam jakoś po ośmiu miesiacach naszego związku, ale wtedy chodziło wyłącznie o to, że tłumaczył sobie na milion sposobów dlaczego 2+2 to cztery, albo właśności ciągów liczbowych. poszperałąm trochęw necie no i byłam praktycznie pewna, że ma nerwice natręctw myslowych. powiedzial o tym rodzicom, jednak zbagatelizwowali to. jakos dawal rade, jednak pewnego dnia zadzwonil do mnie z placzem bardzo pozno wieczorem. plakal i spytal " ty tez czasem calujesz roznych chlopakow w policzek, prawda?". zasmialam sie i powiedzialam ze jasne, ze przeciez to nic takiego. okazalo sie ze poltora roku wczesniej pocalowal koleznake w policzek i meczy go to, poniewaz mogl zranic osobe, ktora kocha. z kazdym dniem dochodzilo cos nowego. kiedy stanelo na tym, ze pocalowal ja dziesiec rayz w policzek, zasnela oparta na nim i wzial ja dla zabawy na rece, jakos sytuacja ucichla. nie na dlugo. pytalam tej dziewczyny, twierdizla ze nic miedzy nimi nie bylo i ze w rzeczywistosci miedyz nimi bylo kilkanascie spotkan. miedzy nami bylo wspaniale, kiedy moj szesnastoletni kuzyn chorowal na raka byl bardzo blisko mnie. szalelismy za soba. na wspolnych wakacjach na sycylii siedzielismy na cieplym dachu wieczorem naszych domkow i rozmawialismy o przyszlosci. kiedy byl zazdrosny i sie klocilismy, zdarzlao ise ze plakal i nie pozwalal mi wyjsc bo nie chcial mnie tracic. i teraz najgorsze. kiedy opowiadal o tych swoich myslach cogo meczy, ja, glupia baba, zapytalam w momencie zalamania "to co, moze ja kochales?' no i poddalam mu kolejna mysl. no i zaczal sie zadreczac ze kochal ja, a nie mnie (mimo tego ze clay czas bylismy razem, a z nia widzila sie kilkanascie razy na akacjach). najpierw twierdizl ze przez dwa tygodnie. potem stwierdizl ze przez pol roku. potem twierdzil ze przezrok. potem przez poltorej. na drugi dzien powidzial ze poltorej i moze dluzej ale nie wie. potem powiedzial ze moze zaczal mnie kochac dopiero miesiac temu (po czym dodaje: przeciez to przesada, a boje sie pomyslec ze to tylko glupi wymysl). caly czas musi mnie zapewniac ze mnie nie kochal, ze musze o ty mwiedziec. mowi mi 'nie kochalem cie od stycznia do pazdiernika, a moze grudnia, boje sie ze i teraz i ze tak bedzie ale nie wiem'. mowi to na glos a minut pozniej mowi 'powiedzialem ci juz ze nei kochalem cie (...). zapomina ze mi to mowil! powtarza te sme zdania, tej samej skladni, w identycznej kolejnosci po kilkanascie razy i musi mnie o tym zapewniac. kolejna mysl poddalam mu kiedy juz zalamalam sie gdy mi mowil jak to mnie nie kochal. mialam zaburzneia odzywiania. przy wzroscie 175 cm wazylam 65 kg, czyli prawidlowo, ale czulam sie niekomfortowo, komentarze z eprzyytlam dobijaly mnie. dzisiaj waze 57 kg i moje sklonnosci , zaburzneia zniknely bo wyciangal mnie z nich chlopak. jednak w momencie oslabienia spytalam 'bo co, ob byla chudsza, piekniejsza?'. on na to 'no i teraz bede tka myslal.'. i rzeczywisice. teraz mi opowiada o tym jka mnie mial za gruba, o tym, uwaga cytuje "pamietma jak myslalme ze przeciez masz podwojny podbrodek, potrojny podbrodek, poczworny prdbordek a nawet iecikrotny". tkaie nawet nie istnieja ale dobra-,- no i opowiada mi i mowi ze to prawda prawda i tylko prawda. nawet powiedizla zejak gadal z moimi dwoma przyjaciolkami, to go spytaly o to czemu ze mna jest skoro jestme grubsza a on na to ze wie, ale mnie kocha (jak to mowil nie pamietal ze ponoc wtedy jzu mnie nei kochal). no i spytalam dziwczyn, powiedzialm ze absolutnei sine iepogniewam, ale musze to wiedzec ze wzgledu na to jak wyglada jego choroba. powiedzialy ze ta sytuacje to bzdura (wazylam wtedy 60 kg, czyli schudlam juz 5 kg.). Twierdzi ze na Sycylii tez uwazal ze bylma gruba (wazylam 59). Zmysla rozmowy, sytuacje. nie moge mu przypomniec zadnych jego slow bo twierdiz ze klamal. najgorsze jest to ze z kazdym dniem, godzina cos dodaje nowego. jego slowa bardzo bola. boje sie ze niedlugo powie mi ze w ogole mnie nigdy nie kochal. nie chce go stracic. chce z nim prez to przejsc, nie wazne jak bardzo bola jego slowa. boje sie tez ze wroca mi moje zaburzenia, naprawde kiepsko sie sytuacja przestawiala i znowu wracam do starych nawykow oraz mam okropne mysli zwracania wszystkiego w toalecie. moze mi ktos pomoc? prosze wiem, ze on jest chory, ale zaczynam wierzyc w jego slowa, chociaz to co on mowi w ogole nie ma sensu. strasznie placze, stresuje sie, zawalam milion obowiazkow bo nie jestme w stnaie funkcjonowac. mam napady histerii ,ze jego slowa to prawda. pomocy.
×