Skocz do zawartości
Nerwica.com

Eximius

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Eximius

  1. Witajcie, użytkownicy forum! Jest to mój pierwszy post tutaj, jednak porozmawianie z kimś o moim problemie jest dla mnie istotne. Jak widać po tytule - jestem super leniwy. Ale zacznijmy od początku. Już w gimnazjum przejawiały się pierwsze objawy mojego lenistwa, co widać było po ocenach. Nie był to jednak zagrożenia, dopy itd., ale trójki z przedmiotów, z których spokojnie mogłem mieć czwórki, a nawet wyżej. Jednak wiadomo, jak to w gimbie - przedmioty są proste, tu się odpowie, tu się ściągnie i średnia 4.6 na koniec trzeciej klasy. Dodatkowo sprawę ułatwiał fakt, że moje gimnazjum liczyło....uwaga... 60 osób tj. trzy roczniki po 20 osób każdy, więc tam indywidualne zdawanie jednego ucznia jakiegoś materiału było na porządku dziennym. Atmosfera była wręcz boska, bo cała moja klasa składała się z osób, z którymi chodziłem do podstawówki. Mieliśmy lajtową dyrektorkę i tylko troje nauczycielek robiło nie raz różne odpały tj. katechetka, geograficzka i pani od biologii, która jednocześnie uczyła chemii. Jednak mieliśmy z nimi łączne 4 godziny tygodniowo, więc nie było na co narzekać. Zwłaszcza, że wspomniana wcześniej super atmosfera, indywidualne podejście oraz inni nauczyciele (zwłaszcza pan od matematyki, który wg. mnie jest geniuszem w tym, co robi, gdyż sposób jego tłumaczenia problemów był po prostu genialny) sprawiały, że cały problem nie był tak widoczny. Prawdziwy koszmar zaczął się teraz tj. w szkole średniej. Wybrałem szkołę techniczną o profilu teleinformatycznym, liczącą obecnie ok. 1500 osób. Mama namawiała mnie całą trzecią klasę gimnazjum, żebym poszedł do liceum, jednak wiadomo, jak taką szkołę wyobraża sobie nieświadomy niczego gimbus tj. trochę nauki i nagle jest się inżynierem - bardzo żałuję, że jej nie posłuchałem. Jednak jak wiadomo - ciężko teraz o pracę dla humanistów. Dodatkowo mój tata jest bardzo wysoko wykwalifikowanym teleinformatykiem - wszystkie te fakty przesądziły sprawę. W klasie pierwszej z początku nie było źle tj. 3 godziny praktyk - lutowanie itp.. Mój koszmar zapoczątkowała matematyka, a konkretniej - kobieta, która uczy mnie do teraz. W klasie pierwszej była ona tak wredna, złośliwa i nieugodowa, że nie wiem jak to opisać (nawet najlepszym uczniom w klasie tj. czwórkowym i piątkowym opadały ręce). Wzięła mnie do odpowiedzi w ostatni piątek semestru tylko po to, żeby jedynka wagi 2 obniżyła mi średnią na semestr na taką poniżej trójki, co się jej udało. Dodatkowo miałem też dopa z fizyki, gdyż moja nauczycielka od fizyki żyje jakby we własnym świecie - zadaje sobie pytanie, po czym, nie czekając na odpowiedź sama sobie odpowiada, sama rozwiązuje zadania na tablicy... po prostu 0 interakcji z klasą. Na wieść o dwóch dopach na semestr rodzice zareagowali przesadnie ostro - ojciec darł się na mnie chyba z 2 godziny, gdy to usłyszał - mówienie o przepisaniu do zawodówki, lenistwie, że to wszystko przez komputer itd.. Matka podobnie. Jednak ja swoje wiedziałem i udowodniłem, że w klasie pierwszej to rzeczywiście ni była moja wina, gdyż na koniec roku miałem z fizyki i matmy spokojne trójki i sumaryczną średnią 3.94 - trzecią w klasie przy jednoczesnym i niezaprzeczalnym fakcie, że cały rok nie robiłem dosłownie NIC, jednak wtedy to wystarczało. Teraz jestem w klasie drugiej, w której zaczęło się moje piekło. Moja szkoła, która jest wysoko w rankingach ogólnokrajowych i zrobiła chyba NAJGORSZĄ RZECZ W SWOJEJ HISTORII TJ. OD TERAZ DOPUSZCZAJĄCY MA SIĘ OD ŚREDNIEJ 2.0, TRZEBA MIEĆ ZALICZONĄ PRZYNAJMNIEJ POŁOWĘ PRAC PISEMNYCH, I TRZEBA MIEĆ NA OBA PÓŁROCZA ŚREDNIĄ PRZYNAJMNIEJ 1.9 (znaczy to, że jeśli na jeden z semestrów masz nawet 6.0, ale w tym drugim miałeś 1.89 to sory - nie zdajesz klasy...po prostu chore). Mam teraz trudniejsze pracownie, na które co tydzień trzeba robić sprawozdania tj. tabelki pomiarowe, układy, obliczenia itd. rysować na kartce i oddawać nauczycielowi, z którym aktualnie mam zajęcia. Mam teraz w pełni rozszerzoną matematykę oraz nową nauczycielkę od przedmiotu "podstawy elektroniki i elektrotechniki". Te 3 przedmioty to mój koszmar. Idąc po kolei - wydawało się, że te sprawozdania to nic trudnego, jednak plan lekcji mam, jaki mam i często nie oddawałem ich w terminie albo wcale. Czynności tej nie ułatwiają też nauczyciele, których system oceniania sprawozdań (nieraz, gdy je oddawałem miałem na nich dosłownie wszystko co było wymagane - łącznie zz wykresami na niektórych, a potrafiłem za takie dostać np. 2 punkty na 10, co jest dla mnie niepojęte). Te czynniki zaważyły o zwycięstwie mojego lenistwa na tym polu, że mam niezdane pracownie na 1 semestr (jakieś 26%/100% przez niepooddawane sprawozdania i zawalone 2 z 3 sprawdzianów). Przechodząc do "podstaw elektroniki i elektrotechniki". Miałem spokojnego dopa do czasu, kiedy w ciągu dwóch tygodni dostałem dwie jedynki za brak notatek na lekcji (wkurzyło mnie to niemiłosiernie, gdyż kilka lekcji przed tym nauczycielka powiedziała, że zeszyt jest dla ucznia i nie musi mieć w nim nic, a gdy jej to powtórzyłem to się tego bezczelnie wyparła i powiedziała, że to za aktywność...). Tutaj więc jest pół na pół - z jednej strony lenistwo a z drugiej to, że moja nauczycielka to zwykła wredota. Jednak najgorzej jest z matmą. Moja nauczycielka w porównaniu z pierwszą klasą, w której zachowywała się, jak połączenie szatana i człowieka-skurwiela (przepraszam za wyrażenie, ale to nazwa własna) to teraz jest w miarę dobrze, jednak nie z moimi ocenami. Przez całkowity brak zaangażowania w naukę nie zdałem też z matmy na półrocze, więc podsumowując mam 3 zagrożenia. Rodzice - wiadomo, jak zareagowali... jeśli chodzi o mnie to słowa takie jak "załamany" "sfrustrowany" "przybity" tu pasują. Całej sytuacji nie ułatwia też to, że w takiej szkole na jednego nauczyciela przypada ileś naście lub nawet dziesiąt klas i o indywidualnym podejściu nie może być mowy oraz to, że jeśli nawet nauczyciel zrobi np. 4 sprawdzian w tygodniu, kiedy wg. statutu mogą być tylko trzy to odpowiedzią na zwrócenie na takie coś uwagi będzie zawsze zasłanianie się pozycją w rankingach tj. "jak ci się nie podoba to zmień szkołę" Kieruje ten post do osób, które nie mają takich problemów, jak ja tj. mają nie tyle średnie 5.0, co to, że jeśli chcą mieć trójkę np. z matmy rozszerzonej to spokojnie będą ją mieli oraz do tych, u których z motywacją samego siebie nie mają żadnych problemów. Mówiąc krócej - POTRZEBUJĘ POMOCY W ZWALCZENIU MOJEGO LENISTWA ORAZ KOMPLETNEGO BRAKU UMIEJĘTNOŚCI W ORGANIZACJI CZASU I ZACHOWANIA PROPORCJI MIĘDZY PRZYJEMNOŚCIĄ A NAUKĄ (często, kiedy wiem, że np. jutro mam sprawdzian z przedmiotu, z którego nie idzi mi najlepiej to i tak nic się na niego nie uczę, co chyba podchodzi już pod to, że lenistwo stało się moją chorobą). Kiedy patrzę na niektórych moich kolegów z klasy to w ogóle po nich nie widać, żeby się uczyli jakoś dużo, ale wyniki mają, co dodatkowo mnie dołuje. Wiem, że dla ludzi, którzy mają większe problemy niż ja taki post znaczy mniej, niż zeszłoroczny śnieg, ale już sam fakt, że ktoś zechce pomóc mi w rozwiązaniu moich problemów mnie ucieszy.
×