Skocz do zawartości
Nerwica.com

pixi_individual

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pixi_individual

  1. Cześć wszystkim :) Chciałam napisać troszkę o mnie. Od dłuższego czasu doskwiera mi samotność. Jestem osobą introwertyczną, nigdy nie miałam przyjaciółki, a chciałabym. Znalazło by się pare, które tak właśnie by się nazwały, tylko część ludzi słowo "przyjaciel" oznacza więcej niż pogaduchy w szkole itp. To wynika prawdopodobnie z różnego definiowania tego słowa, nie to jest problemem. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, jednak teraz pojawiły się dla mnie sprawy (ach, te problemy nastolatek ), o których chciałabym się zwyczajnie wygadać. Jednak nigdy nie udało mi się znaleźć takiej osoby. Wydaję mi się, że oprócz zwykłego przypadku, może to wynikać z mojej bierności w kontaktach towarzyskich - nigdy nie mówię o tym, co dotyczy to mojego stanu 'wewnętrznego', dopóki mnie ktoś konkretnie nie spyta i nie jesteśmy tylko we dwoje. Nie potrafię swobodnie rozmawiać w grupie osób, zwłaszcza jeśli jest w niej osoba, której dobrze nie znam. Nie utrudnia mi to specjalnie życia, po prostu jestem trochę zamknięta w sobie, jednak myślę, że mieszczę się w 'normie'. Mam w klasie koleżankę, z którą myślę, że mogłabym się zaprzyjaźnić, wymaga to ode mnie inicjatywy, tego się troszkę boję (nie chcę się narzucać), aczkolwiek jestem dobrej myśli. Ten tydzień nie ma jej w szkole, a dopadły mnie na prawdę trudne chwile... Niedziela wieczór, nie mogłam nic zrobić. Siedziałam przed komputerem, nie byłam w stanie nic przeczytać, taka pustka mnie ogarnęła, czułam tylko lęk, spowodowany tym, że nie będę mogła wstać z łóżka. Taki stan miałam tylko raz, trwał on chwilę, po powrocie ze szkoły - usiadłam i ten sam rodzaj lęku - nie mogę nic zrobić. Teraz jednak trwało to dłużej, poniedziałek, wtorek, środa. Zdolna byłam do podstawowych czynności: umyć się, iść spać, wstać rano (wysiłek totalny...), szkoła itd. Mam to szczęście, że nie muszę się uczyć, by mieć zadowalające mnie oceny w szkole, dlatego też nigdy działań, które miałby je ewentualnie poprawić nie podejmowałam. Jednak jestem już w drugiej klasie liceum, za rok przygotowania matur, a następnie studia. Jeśli chce mieć dobre wyniki muszę się zacząć uczyć, coż. nie wymaga to wielkiej umiejętnośći dedukcji Tu pojawia się problem i ten stan, który nie pozwala podjąć żadnego działania. Nie potrafię się skoncentrować, mam 8 godzin matematyki w tygodniu, na której po prostu siedzę i przepisuję tablicę. Bardzo boję się, że to może coś spowodować, zrobię coś głupiego, bo nie będę mogła się skupić albo zwyczajnie nie będę w stanie zrobić nic. Chcę przeczytać książkę - nie mogę. Ciało mi ciąży, jestem zmęczona, tylko nie wiem dlaczego. Po ostatnich odwiedzinach ojca (mieszka w innym mieście z żoną, - ja mieszkam z mamą) poczułam, że jest mi on obojętny, jak cała rodzina z jego strony. Odwiedzam dziadków co tydzień, ale nigdy nie mam na to ochoty. Po prostu nie mam chęci do utrzymywania kontaktu z nimi. W pierwszej klasie podstawówki, mama spytała się czy chcę się zobaczyć z ojcem, chętnie się zgodziłam i od tamtej pory się z nimi widuje. Jestem dzieckiem wpadką, nie jest to jednak ból mego istnienia. Właśnie przy ostatnim spotkaniu, czułam się jakby spotykał się ze mną z łaski. Nigdy nie byłam 'rodzinną' osobą, i jedna ze strony mamy to już dla mnie za dużo, a co dopiero dwie... I też nie wiem co z tym zrobić, życie ma polegać na tym by robić rzeczy, które sprawiają nam przyjemność albo przynoszą dla nas wymierne korzyści, oczywiście z umiarem i rozsądkiem. Mam ochotę wyjechać to dużego miasta i zerwać z nimi kontakt. Wiem, że ludzie mają poważne problemy i nie chcę się nad sobą użalać. Piszę dlatego, że nie wiem co wpędza mnie w ten nastrój. Chcę być po prostu szczęśliwa, poznać kogoś, może drugą połówkę, ale nie mogę. Piszę również dlatego, że chciałam troszkę poukładać swoje myśli, ubrać to w słowa, powiedzieć komuś.
×