Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marcelina

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Marcelina

  1. Marcelina

    Boję się życia

    Tak zrobię, bardzo dziękuję za radę :)
  2. Marcelina

    Boję się życia

    Bardzo, ale to bardzo dziękuję Wam za słowa otuchy ! Biorę się za szukanie dobrego specjalisty, mam nadzieję, że dam radę :) -- 11 sty 2014, 00:16 -- Zastanawiam się tylko co będzie lepszą opcją...psycholog, psychiatra czy, tak jak ktoś wcześniej wspomniał, jeden jak i drugi w tym samym czasie ?
  3. Marcelina

    Boję się życia

    Czyli najlepszą decyzją w moim przypadku będzie wizyta u psychiatry ? Czy najpierw próbować z psychologiem ?
  4. Marcelina

    Boję się życia

    Hej, dziękuję za odpowiedź. Udało mi się co nieco osiągnąć, ale to wszystko było okupione stresem i łzami Oczywiście myślałam o wizycie u psychologa, ale nie jestem do końca przekonana, czy to coś da no i oczywiście boję się i wstydzę, że tylko zrobię z siebie idiotkę.
  5. Marcelina

    Boję się życia

    Kochani, Po wielu latach męczarni postanowiłam podzielić się z kimś swoją historią i mam nadzieję, że otrzymam jakieś wskazówki, porady…byłabym bardzo wdzięczna. Moim głównym problemem jest bardzo niska samoocena. Już jako dziecko czułam do siebie nienawiść. Zawsze uważałam się za najbrzydszą, najgłupszą i ogólnie najgorszą we wszystkich kwestiach. Przez całe życie towarzyszy mi lęk, stres i ogromny strach przed porażką, kompromitacją. Objawia się to od bardzo wczesnych lat mojego życia. Zawsze byłam jednym z najlepszych uczniów w szkole, a moim jedynym mankamentem był brak aktywności na lekcji. Nigdy nie brałam udziału w dyskusjach i nie wynikało to z niewiedzy, a ze strachu przed tym, że powiem coś źle, że zrobię z siebie głupka. Ten problem pojawił się na wszystkich szczeblach edukacji, nawet na studiach, więc to nie były tylko zwykłe, dziecięce widzimisię. Jako dziecko, nastolatka miałam dużo znajomych, mogłam spędzać z nimi całe dnie, byłam bardzo lubiana. Z czasem jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Miałam coraz gorsze relacje z rówieśnikami, bo wcale o nie nie ubiegałam. Zaczęłam ograniczać kontakt ze znajomymi. Nie chodzę na imprezy, bo uważam, że jestem brudasem, kocmołuchem, w klubach są piękne dziewczyny, a ja jak zwykle będę najgorzej wyglądać. Czasami nawet mam takie obawy, że nie zostanę wpuszczona przez selekcjonerów bo jestem za brzydka… Jak już się skuszę na taki wypad, to zawsze siadam gdzieś w ciemnym kącie, żeby nikt na mnie nie patrzył i modlę się, żeby wrócić do domu. Kiedy jestem w towarzystwie koleżanek ze studiów czuję się fatalnie, zbiera mi się na płacz. Głównie dlatego, że one coś w życiu osiągnęły, są w fajnych związkach, mają jakieś doświadczenie zawodowe, podróżują…a ja nic z tych rzeczy. I jak zwykle czuję się jak kretynka. Wracam do domu i płaczę. No właśnie…napady płaczu to coraz częstszy objaw u mnie. Potrafię rozpłakać się nagle, bez powodu. Trudno powiedzieć, żebym na co dzień chodziła smutna, czy przygnębiona. Nie daję po sobie poznać, że coś jest nie tak, nawet często się uśmiecham, a w nocy przeżywam koszmar. Myślę o swoim życiu i płaczę. Można to nawet nazwać histerią. Zdarzało się, że ubliżałam samej sobie, biłam się po twarzy, wbijałam paznokcie w ciało, czy wyrywałam włosy. Kilka razy pojawiły się myśli samobójcze. Czasami wyobrażam sobie swoją śmierć, takie sytuacje jak łykam tabletki, czy skaczę z okna. Kiedy czytam o jakichś morderstwach, czy śmiertelnych wypadkach, zadaję sobie pytanie : dlaczego to nie ja jestem jedną z tych ofiar ? Łóżko to moje ulubione miejsce. W nim czuję się najbezpieczniej. Cały swój wolny czas spędzam w łóżku z komputerem. Nie mam ochoty na nic. Zżerają mnie wyrzuty sumienia, że marnuję czas w ten sposób, ale z drugiej strony nie potrafię się przemóc, żeby zająć się czymś pożytecznym. A mam tyle planów do zrealizowania. Ponadto mam problemy ze snem. Właściwie to mogłabym spać bez przerwy, ale mam z tym problem, gdyż w nocy, nawet czując zmęczenie, przewracam się z boku na bok, bo natrętne myśli nie dają mi normalnie funkcjonować. Cały czas myślę o nienawiści do siebie i życia. Bardzo się boję. Bardzo boję się WSZYTKIEGO. Od zawsze marzę o prawie jazdy. Moi rodzice od lat mnie namawiają na kurs. Chcą nawet sfinansować mi go i kupić samochód. A ja ciągle odmawiam ze strachu. I nie przed tym, że nie zdam egzaminu, a bardziej przed tym, że skompromituję się w oczach innych. Moim kolejnym marzeniem jest ciągle dokształcanie się, zrobienie kariery zawodowej. Chciałabym pójść na studia podyplomowe, zrobić kilka certyfikatów językowych. To wszystko jest w zasięgu mojej ręki, ale strach mnie paraliżuje. Strach przed porażką, przed tym, że nie dam rady, że jestem za słaba i za głupia. Otrzymałam świetną ofertę pracy. Ale oczywiście odmówiłam, a mój argument brzmiał : nie poradzę sobie, zrozumcie, wszyscy, tylko nie ja ! Pewnie dziwi Was to, jak to się stało, że w ogóle podjęłam obecną pracę ? Otóż, kiedy dostałam taka propozycję bardzo tego pragnęłam, ale płakałam dniami i nocami, bo wiedziałam, że jej nie przyjmę. Ostatecznie zrobiłam to troszkę pod presją rodziny, nie chciałam wyjść na obiboka. Nawet nie wiecie jaka byłam przez moment szczęśliwa, kiedy powiedziałam „tak, zrobię to !” Jestem bardzo wrażliwa osobą. Zawsze po rozmowach z różnymi osobami dokładnie analizuję to co powiedziałam i myślę, że coś mogłam powiedzieć inaczej, a pewnych rzeczy w ogóle nie powinnam była mówić. Myślę o tym godzinami i zastanawiam się, co mój rozmówca o mnie pomyślał, czy na pewno nie myśli o mnie źle ? Chciałabym powrócić jeszcze na chwile do tematu strachu przed kompromitacja. To objawia się na każdym kroku. Pracuję jako kelnerka. W pracy nie boję się kontaktu nawet z trudnymi i opryskliwymi klientami, a najbardziej stresującą sytuacją jest to, kiedy szefowa (prywatnie moja dobra koleżanka) jest obok. Wtedy obawiam się, że zrobię/powiem coś nie tak. Nawet jeśli by tak było, nie poniosłabym żadnych konsekwencji, ale ja po prostu boję się, że wyjdę na głupka przed nią, czy współpracownikami. Zawsze bardzo źle znoszę krytykę. Nie potrafię przejść obok tego obojętnie. Zadręcza mnie to, nie mogę normalnie funkcjonować, cały czas o tym myślę, nawet jeśli jest to coś mało istotnego, zwykła błahostka. W moim przypadku urasta to do rangi tragedii. Dosłownie. W oczach ludzi, którzy mnie otaczają jestem osobą bardzo grzeczną, spokojną, opanowaną, miłą i cierpliwą. Gorzej jak wrócę do domu. Często zamieniam się w potwora. Wyładowuję cały stres na moich bliskich, jestem bardzo rozdrażniona, reaguję agresją i krzykiem nawet na pytanie w stylu : co chciałabyś zjeść na obiad ? Bardzo łatwo doprowadzić mnie do płaczu nawet takimi drobnostkami. Inną kwestia, która bardzo mi przeszkadza jest fakt, że jestem perfekcjonistką. Zawsze dążę do perfekcji, chcę być we wszystkim najlepsza, robię o wiele więcej niż się ode mnie wymaga. Czasami mam wrażenie, że to rozpaczliwie ubieganie o to, żeby ktoś mnie dostrzegł, docenił, pochwalił. Jeśli znajdzie się ktoś lepszy od razu mam się za jedno wielkie zero. Ale to nic nie daje. To nie jest tak, że nic mi się w życiu nie układa. Paradoks polega na tym, że przeważnie odnoszę sukces w tym, czego się podejmę. Dam kilka przykładów : np. po maturze z j. polskiego wróciłam zapłakana do domu, bo byłam pewna, że na pewno nie zdałam. Później okazało się, że był to jeden z najlepszych wyników. Idąc na studia byłam przekonana, że odpadnę na pierwszym roku, bo oczywiście jestem za głupia, a ukończyłam je z oceną bardzo dobrą i wieloma pochlebnymi słowami ze trony wykładowców. Idąc do obecnej pracy chciałam zwalniać się po tygodniu, bo oczywiście uznałam, że się nie nadaję, a ostatecznie zostałam pracownikiem roku i jako jedyna otrzymałam premię. Ale powiedzcie mi, dlaczego ja nie potrafię tego docenić ? Dlaczego w chwilach załamania nie potrafię cieszyć się tym, a myślę tylko o złych sytuacjach ? Dlaczego wciąż boję się korzystać z tego co los podtyka mi pod nos ? Jestem coraz bardziej sfrustrowana, że nie skorzystałam z tych wszystkich szans, które mi dano. Tak bardzo boję się zmieniać cokolwiek w swoim życiu. Najgorsze jest to, że zawiodłam nie tylko siebie ale i moich bliskich. Do końca mieli nadzieje, że osiągnę coś w życiu, znajdę dobra prace, cieszyli się, że studiuję, a ja nie robię nic w tym kierunku. Chciałabym być w oczach innych idealna. Innym bardzo dużym problemem jest fakt, że od zawsze obgryzam paznokcie. Nie radzę sobie ze stresem. Zaczęłam mając 5 lat, a obecnie mam 24. Moje palce, opuszki są tak zmasakrowane i zniekształcone, że nic nie da się z tym zrobić. Mam popękane paznokcie, ze skórek leje się krew. Zawsze chowam dłonie w obecności ludzi i jest to kolejny powód do załamania. Ale w ogóle nie mogę poradzić sobie z tym uzależnieniem. Innym niepokojącym objawem są kłujące bóle w klatce piersiowej, możliwe, że na tle nerwowym. Często zdarza się, że nagle robi mi się słabo. Dzieje się tak tylko w miejscach publicznych. Nagle wpadam w panikę, bardzo boję się, że zemdleję i będę w centrum uwagi, a nie chcę, bo najchętniej stałabym się niewidzialna, nie chcę, żeby ktoś nawet na mnie patrzył. Chyba nie muszę mówiąc, że idąc gdzieś, zawsze chodzę bocznymi uliczkami, a unikam miejsc, gdzie jest dużo ludzi. Jestem typem marzycielki. Marzę o tym o tym, żeby mieć wielu przyjaciół, podróżować, kształcić się, imprezować. Często sobie to wszystko wyobrażam. Tak, marzę właśnie o tym, czego tak bardzo się boję. Do innych dziwnych objawów należą również : - strach przed rozmowami przez telefon - zawsze, kiedy ktoś powie mi komplement, zaprzeczam i przestawiam swoje negatywne strony, bo nie wierzę, że o mnie w ogóle można pomyśleć coś dobrego Przepraszam, że aż tak się rozpisałam. Uznałam, że te wszystkie szczegóły mogą być ważne, żeby móc ocenić moją sytuację. Powiedzcie mi moi drodzy co ja powinnam zrobić ? Czy mam szansę na normalne życie ? Czy to wynika z mojego charakteru i tak będzie już zawsze ? Czy powinnam się gdzieś zgłosić ? Do psychologa, psychiatry ? Proszę pomóżcie mi, bo ja naprawdę nie chcę tak dłużej żyć. Bardzo bym chciała realizować swoje marzenia, uwierzyć w siebie, polubić swoją osobę, a przede wszystkim przestać się bać ! Tym którzy wytrwali do końca gratuluję i z góry bardzo dziękuję za rady.
  6. Witam wszystkich bardzo serdecznie, jestem Marcelina, mam 24 lata i kilka problemów z którymi nie mogę sobie poradzić. Swój post umieszczę w dziale "depresja". Zapraszam do zapoznania się z moją historią. Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Pozdrawiam :)
×