Skocz do zawartości
Nerwica.com

czescnieradzesobie

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia czescnieradzesobie

  1. Nie polecam. Może lepiej psychoterapeuta lub psychiatra? psychoterapeuta, nie wiem nawet jak to działa. a pychiatra - byłam, dał mi jakieś leki, po których nie miałam na nic siły, schudłam do 37 kg, bo miały efekt uboczny "zmniejszają apetyt", który u mnie i tak był mizerny wtedy, takie jakieś na bulimię też się używa, dlatego, potem zmienił i zaczęłam mieć lęki, zmienił - spałam 18h dziennie, zmienił - rzygałam często i robiłam wszystko w amoku jakby, nie byłam sobą, to stwierdziłam, że olewam i zostałam bez, już 1,5 roku mija jak odstawiłam. było lepiej, tak mi się wydawało, ale teraz tak zauwazyłam niedawno, że dobrze to nie jest; alienuję się, jedyną osobą, którą chce widzieć, jest mój chłopak, jak wyjdę ze znajomymi to się zawieszam i marzę o tym, by stamtąd iść, mimo, że jest fajnie i niby cieszę się, że ich widzę. nie wiem o co chodzi. nie wiem co robić. -- 09 sty 2014, 14:18 --
  2. Generalnie nie wiem dlaczego założyłam tu konto, ale zrobiłam to. Chyba gdzieś w środku mam nadzieję, że znajdę tu kogoś, kto zrozumie to, czego nawet ja sama nie rozumiem. Otóż, od kilku lat mam depresję, dystymię - tak to się chyba nazywa, choć nie jestem pewna, dawno zaprzestałam szukania informacji na ten temat. Nie widzę sensu życia, kompletnie. Nienawidzę siebie - swojego ciała i charakteru. Nie potrafię wyobrazić sobie siebie radzącej sobie w przyszłości, mam wrażenie, że nie nadaję się do niczego. Bardzo marzę o usamodzielnieniu, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie tego, ja? Ja mam znaleźć pracę? Gdzie? Jak? Nikt mnie nie przyjmie. Dopiero kończę szkołę średnią, wieczorową - z 2 letnim opóźnieniem ( miałam wypadek kilka lat temu i szpital trochę pokomplikował moje nauczanie), a potem? Chciałabym się wyprowadzić, wynająć mieszkanie, znaleźć pracę i żyć. Chciałabym w ogóle potrafić żyć, bo cały dzień zamiast cieszyć się życiem - myślę, czego w sobie nienawidzę bardziej, czy brzucha, czy włosów, czy rozstępów na tyłku. Czuję się z tym żałośnie, bo to jest żałosne, ale to naprawdę nie daje mi żyć. Kiedyś byłam pogodna i uśmiechnięta, jak przytyłam 1 kg to go sobie zrzucałam, nawet nie myśląc, teraz mam do zrzucenia jakieś 5 i nie potrafię tego zrobić, bo... "nie ma sensu", kiedyś jak miałam problem to robiłam wszystko by go rozwiązać a teraz zamiast coś zrobić, siedzę na dupie i myślę jak mi źle. Kiedyś, tacy ludzie jak ja teraz byli dla mnie żałośni, nie rozumiałam ich i uważałam, że ą po prostu głupi, bo przecież ich problemy nie ą duże a oni się użalają jak kretyni zamiast ruszyć dupę na kurs angielskiego, jeśli z tym mają problem albo wyjć do ludzi i zagadać, gdy chca znaleźć faceta. Robiłam to, co chciałam, nie umiałam tego to się uczyłam, nie podobało mi się we mnie to to to zmieniałam, zwyczajnie, łatwo. Teraz nie potrafię, nie wiem co się ze mną stało, myślałam, że już ze mną lepiej, w końcu nie leżę pod kołdrą i nie płaczę, tylko "żyję", ale to nie jest to. Psycholog mi nie pomógł, byłam u kilku i wszyscy byli jeszcze bardziej słabi psychicznie ode mnie, co w tym zawodzie jest niedpopuszczalnie. Tak to jest jak się idzie tam, bo Cię to interesuje dlatego, że sam miałeś z tym problem. Zamast pomagać (bo przecież oni mieli to samo to mnie zrozumieją lepiej) - szkodzą. No i generalnie to tyle, chyba chciałam się wygadać, być może jest ktoś, kto też jest tak żałosny jak ja i zrozumie, być może razem deojdziemy do tego jak wstać na nogi i być normlanym. Ps: Swoimi dołami, które przychodzą nagle, ranię swoich najbliższych, mam kochaną mamę, która płacze przeze mnie, tatę, który też niszczy się psychicznie, kiedy widzi swoją córkę bez życia i chłopaka, który wciąż wierzy, że "damy radę" i to pokonamy. Też bym chciała w to uwierzyć. Właściwie to chyba zalogowałam się dla niego, dla nich, muzę ogarnąć tyłek zanim skrzywdzę wszystkich, pokazać, że mi też zależy i chcę dla nich jak najlepiej. Chcę się zmienić, by oni mieli lżej, no i ja - bo jakby nie było mi też jest ciężko. Dziękuję za przeczytanie, jeśli komuś się uda.
×