Skocz do zawartości
Nerwica.com

GoodFella...

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez GoodFella...

  1. Czesc wam. Bardzo dlugo zabieralem sie za napisanie tego posta. Za zwierzenie sie wam z moich problemow. Ale w koncu zdecydowalem, i mysle ze jest to dobry krok... Wszystkie moje problemy i stresy zaczęły się kilkanascie lat temu.Moi rodzice klocili sie calymi dniami a ja zawsze stałem pomiędzy nimi.Żebyście zrozumieli mnie dobrze-nie było bójek jak to bywa w domach patologicznych, ale były pretensje, lekkie szarpaniny no i mnóstwo krzyków i wyzwisk. Od zawsze jako małe dziecko starałem się ich wybłagać aby nastała choć kilkugodzinna cisza.Nie pragnąłem wtedy niczego więcej. A byłem za mały aby coś wykrzyczeć.A oni po prostu nie zwracali uwagi na moje błagania. I tak było codziennie przez bardzo długi okres czasu.Poźniej rozwód, okres w którym miałem już kilkanascie lat. Moi rodzice pomimo rozwodu mieszkali dalej w jednym mieszkaniu ponieważ nie potrafili się dogadać co do podziału majątku.Kilka lat temu podczas kolejnej kłótni i szarpaniny nie wytrzymałem. Cisnąłem czymś ciężkim o ziemie i zacząłem kopać wszystko dookoła.Z całych sił krzyczałem podczas płaczu.Że mam tego dość że już nie wytrzymuję.Wtedy oboje się przerazili.Pierwszy raz nastała cisza do końca tamtego dnia.Lecz kilka dni później działo się dokładnie to samo co przed moim wybuchem.Kilka miesięcy później moja matka wyprowadziła się do mieszkania babci, która niestety zmarła. Ja z ojcem po którego stronie zawsze się opowiadałem i któremu to sąd przyznał opiekę nademną zamieszkaliśmy razem. Tak minęły kolejne 2 lata. Zyskałem wreszcie mój tak bardzo upragniony spokój i ciszę, lecz dalej byłem i jestem nieszczęśliwy i czuję się nie kochany przez moich rodziców. Mam teraz 20lat. Bywają dni że nie rozmawiamy z ojcem w ogóle. On nie potrafi zagadać do mnie, niczym się nie interesuje.A ja zawsze chciałem być dla niego ważny i dbałem o jego względy.On ma również wiele problemów.Myślę że mimo wszystko ciągle myśli o matce bo znalazłem po rozwodzie w jego spodniach listy samobójcze, w których to pisał do mnie, mojej siotry i mojej matki.To również bardzo mocno odbiło się na mojej psychice.W tą wigilię ojciec po prostu zostawił mnię i wyszedł do rodziny nawet nie pytając czy wybieram się z nim. Przejdę troszkę dalej.Ogólnie jestem smutnym i przygnębionym chłopakiem.Nie jestem zadowolony z życia, mało jest sytuacji w których się uśmiecham czy zażartuję.1,5roku temu na imprezie poznałem swoją pierwszą poważną dziewczynę.Jesteśmy ze sobą bardzo długi czas i bardzo ją kocham, i wiem że ona również tak czuje.Lecz mamy od paru miesięcy pewien kłopot z dogadaniem się.Moja dziewczyna pomimo bycia ze mną w związku od roku jest bardzo zaborcza.Widujemy się codziennie, codziennie bez przerwy piszemy i tak w kółko.Żebyście mnie źle nie odebrali-jak najbardziej mi to odpowiada.Lecz podczas kłótni , a moja kobieta potrafi wkurzać się na mnie że kolezanka z bylej szkoly powie mi cześć na ulicy a ja jej odpowiem, to ona jest stroną która dąży do większego nacisku i konfrontacji.Ona potrafi mi napisać' nie pisz do mnie już więcej ciao' bądź jakieś inne niecenzuralne słowo z podobnym przekazem. Ja nigdy jej tak nie napisałem. Wkurza się na mnie że nie przyszedłem po nią pod szkołę, że nie odpisuję przez 30minut bądź że chcę iść na mecz mojej ukochanej drużyny. To wszystko banały, lecz prowadzą one do straszliwych kłótni których ja po prostu nie wytrzymuję.Gdy ona mi coś wmawia puszczają mi nerwy, i myślę że jest to spodowane sytuacjami z przeszłości.Ciekawi mnie bardzo wasze zdanie na ten temat.Czasem po prostu czymś rzucę, lub uderzę pięściami w ścianę bądź drzwi, lecz nigdy nie zrobiłem jej krzywdy, nigdy nie uderzyłem.Znam wtedy swoje granice, lecz po prostu wolę wyładować tak swoją złość niż toczyć batalię z moją dziewczyną, bo koniec końców to ona zawsze wygrywa.Kiedy jest kłótnia( Potrafię być obiektywny), podczas której wina leży po obu stronach, to zawsze ja dążę do kompromisu, to zawsze ja piszę smsy, to ja przyjeżdzam pod jej dom.A ona do tego już przywyknęła.Jej przyjaciółki mówiły niedawno, że gdyby ich partnerzy starali się chociaż w połowie jak ja, to byłyby najszczęśliwsze na świecie.Lecz moja dziewczyna tego nie docenia.Ale nie wyobrażam sobię życia bez niej.Siedziałbym całymi dniami w domu, smutny, słuchając rapu i nie mając ochoty na rozmowy z kimkolwiek.Przygnębia mnie myśl bycia samym.Nie mam nikogo.Ojciec, matka, siostra, w ogóle się mną nie interesują.A ja naprawdę odczuwam potrzebę bycia kochanym i docenianym.To pierwsze daje mi moja kobieta.Doceniony zostałem niedawno w pracy.Chociaż bardzo dobrze napisałem maturę, nie zdecydowałem się na studia i musiałem szukać zatrudnienia.A jak u nas z pracą, wiadomo.Znalazłem w budowlance.Za skromne pieniądze, kilkanaście godzin na mrozie.Pracowałem tak dorywczo przez okres Listopad-Grudzień.Ludzie zatrudniający mnie dokładali mi do wypłaty pareset złotych bo doceniali to jak ciężko pracuję.W tym samym czasie moja dziewczyna wkurzała się że nie potrafię jej odpisać na smsa bądź po pracy od razu kłądę się spać, a nie rozmawiam z nią przez długi okres.Dla jasności , pracowałem z dala od domu,w którym byłem na weekendy które spędzaliśmy razem. Lecz teraz znów jestem bez pracy, bez perspektyw, a moja dziewczyna po raz kolejny nie odzywa się po tym jak napisałem że wolałbym się spotkać od razu w domu niż przychodzić po nią pod szkołę. Nazwała mnię'księżniczką'. Że mi się nic nie chce..Chciałbym poznać wasze zdanie na ten temat i proszę, pomóżcie mi. Pozdrawiam was i czekam na odpowiedzi.
×