Skocz do zawartości
Nerwica.com

marca90

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marca90

  1. Hehe zabawnie zabrzmiało . Ale tak poważnie maciek ja bardzo bym chciała się już od tego uwolnić :). Robię to jak najlepiej potrafię, wasze opinie bardzo mi pomogły i jest mi lżej :). A o psychoterapię chodziło mi bardziej w kontekście żeby ćwiczyć swoją asertywność, zajrzeć do głębi . No i obawiam się że sześciodniowe leżakowanie się powtórzy :/ ...
  2. Depresję przechodziłam już wcześniej, pojawiła się z niewiadomej przyczyny i powodu bo u mnie wszystko było ok :). A teraz sama nie wiem, dałam sobie wmówić że to ja jestem ta zła i okropna. Dalej go kocham , ale wierzę że to przejdzie z czasem, w ciągu chwili też się nie zakochałam tylko był to dłuższy etap. Nie wiem czy nie wybrać się na psychoterapię, bo może rzeczywiście jestem zbyt uległa czy coś ....
  3. Heh Zima powiało chłodem, ale masz coś w tym racji... z gówna czekolady nie zrobisz. A tak poza tym to już jedne studia mam ukończone i pracuję . Ale dzięki za sprowadzenie mnie na ziemię :)
  4. Rozmawiałam z nim dzisiaj. I nie wiem czy to siła jego sugestii, ale powiedział że potraktowałam go jak śmiecia, że wbiłam mu nóż w plecy, bo go nie obroniłam przed tymi ludźmi, bo za nim nie pobiegłam, że zrobiłam mu coś tak okropnego. Wiecie każdy ma swoje za uszami, też nie byłam idealną kobietą zawsze, bo mam swoje humory i fochy jak każda kobieta chyba. Powiedział mi też że jego znajomi jak wysłuchali mojej wersji to pytali co mu zrobiłam, bo on bez powodu by mnie nie popchnął. Może faktycznie nie poświęciłam mu zbyt wiele czasu, stąd ta reakcja. Ale jego tez co chwilę nie było, gdzieś z kimś gadał na dworze Zapytał czy ja mu się jeszcze dziwię że on tak postąpił, skoro bawiłam się ze wszystkimi tylko nie z nim ( mamy wspólne zdjęcia w tańcu więc to nie prawda ). On miał na mnie tak wielki wpływ że uzależniłam się od niego ...
  5. Witajcie. Mam na imię Marcelina i mam 23 lata. Moja historia jest bardzo długa, zmagam się z depresją już jakiś czas ( wiecie ozdrowienie> tabsy> ozdrowienie> tabsy). Pierwsze jej zdiagnozowanie nie trwało długo... trafiłam na pogotowie z płaczem bólami brzucha, głowy , lekarz stwierdził że jestem naćpana , w izbie przyjęć nazdałam jakiejś babce, nic nie pamiętam ... Relanium, przewóz do szpitala , kroplówka znowu relanium uspokoiłam się , rodzina zabrała mnie do domu. Oczywiście jak wszystko się sypie to na raz, wtedy tez zostawił mnie mój obecny chłopak, ale do rzeczy. Zdrowiałam chorowałam na zmianę. W styczniu 2013 poznałam Karola, świetny facet, czuły, miły, elegancki można rzec że ideał... depresja ustąpiła całkowicie. Byliśmy parą która ciągle się kłóciła, ale o pierdoły nigdy nie było jakichś poważnych kłótni, no może kilka. Czasem sama je prowokowałam, czasem on , nikt nie był aniołem. Kiedy zamieszkał w miejscowości obok często przyjeżdżałam ( z dobrego serca ) aby mu pomagać posprzątać, ogarnąć, poprasować i wiecznie słyszałam pretensje że coś robię źle, że jedzenie nie dobre, że najpierw miałam wrzucić warzywa a na koniec ryż, oczywiście kłótnia o byle co i tak to trwało i trwało. Dodam jeszcze że jego mama i babcia nie cierpiały mnie tylko dlatego że jestem sobą, że on zostawał u mnie na noc czasami, że nie przyszyłam mu zawleczki od kurtki, bo zwyczajnie zapomniałam itd. powody były błache. Według Karola sama zapracowałam na taką opinię, no cóż każdy ma prawo kogoś nie lubić. Karol nie był w stanie kontrolować spożycia alkoholu, tzn pił aż padł, pił jednego za drugim . Oczywiście nie zawsze tak było, "w tej wódce" był nie raz bardzo miły a nie raz strzelał fochem i tylko mnie szturchał i mówił " polej, polej ". Znajomy musiał go siłą wyprowadzić z domu brata bo on dalej chciał pić a ja prosiłam, żeby przestał i żebyśmy już poszli, na szczęście on był silniejszy i mądrzejszy i trzeźwiejszy. Często też chciał imprezować dużo dłużej niż ja chciałam. Np jechaliśmy do dyskoteki, klubu. Było po godzinie 2 ja już byłam zmęczona i chciałam jechać, to on sam odsyłał mnie do domu, nie raz ... Do rzeczy ... Pierwszy raz rozstaliśmy się pod koniec listopada, byliśmy razem na imprezie, przez awarię Mc Donalds musieliśmy się wybrać do innej miejscowości, on wyszedł i mówi że dalej idzie na imprezę, ja nie chcąc wyjść na idiotkę poleciałam za nim, poprosiłam żeby poczekał bo tylko chce sie isc załatwić " ok ok idź" . Wychodzę po wszystkim a tam ani śladu po nim...on twierdzi że stał nie daleko i mnie wołał ja jednak nic nie słyszałam. Przyjęłam to jakoś 3 dni przepłakałam było mi strasznie ciężko, ale zadzwonił , przeprosił wróciłam....Obiecał że będzie inaczej, że zamieszkamy razem. Powodem tego rozstania była jego chęć imprezowania ( fakt mnie nie zawsze chciało się jeździć na dyskoteki, sa jeszcze inne miejsca żeby spędzić czas)ale powiedział mi jeszcze że patrzy na inne kobiety i boi sie że kiedyś mógłby mnie zdradzić, oczywiście przy powrocie wszystko wycofał, że on się strasznie pomylił itd Ten miesiąc po powrocie był chyba najgorszym miesiącem naszego związku, ja mimo że go kochałam , uwielbiałam , dawałam z siebie najwięcej ile mogłam. Ciągle słyszałam że jestem taka owaka, już wczesniej słyszałam nie pochlebne epitety, ale teraz przypomniałam sobie że nazywał mnie głupią pizdą, cipą, że u mnie w domu jest syf kiła i mogiła i jak ja mogę mu wytykać że ma brudne szklanki. Fakt, nie zawsze u mnie było na błysk, ale jak 5 osób urzęduje w kuchni a za sobą sprzątają tylko 2 to zawsze jest syf, a nie każda kobieta uwielbia spędzać czas na ciągłym jej sprzątaniu. Jeszcze przed tym zerwaniem, strasznie się o coś kłóciliśmy, była awantura on był w drugim pokoju, wszedł do tego gdzie ja byłam i kopnał kapciem tak do góry( nie umiem tego opisać) ale wiem że to było wycelowane we mnie... na szczęście nie trafił. No i to nasze nieszczęsne obecne rozstanie, sylwester, świetna zabawa, trochę zatraciliśmy się w ilości alkoholu, trochę imprezy mi uciekło ale ten moment pamiętam dobrze, tańczyłam ze znajomym, zauważyłam mojego lubego i tego znajomego posłałam do swojej dziewczyny i podeszłam do Karola, a on mnie zwyczajnie odepchnał, popchnął.... ja się potoczyłam i upadłam. W głowie szok, niedowierzanie, chciał mnie podnieść,ale odepchnęłam jego ręke wstalam i uciekłam, wybiegł za mną , próbował zatrzymać ale się wyrwałam szarpnełam się i uciekłam bo tak się bałam, on wrócił spowrotem siadł do stołu i zaczął sobie polewać jednego za drugim. Mój znajomy podszedł do niego i powiedział mu co o nim myśli zaczęły się przepychanki, Karola wyproszono z imprezy i pieszo poszedł do domu. Ja poprosiłam koleżankę o transport, odwiozła mnie. Karol dotarł do mnie pod dom, i opowiada że on chce jechać autem,że ma mnie w dupie itd. Daliśmy mu kluczyki i tak samo szybko je zabraliśmy, wezwaliśmy mu taksówkę opłaciliśmy, nie skorzystał. Zaproponowaliśmy mu nocleg nie skorzystał. Zadzwonił do swojej mamusi która po niego przyjechała ( najpierw wydzwaniała do mnie co się stało, ale i tak uwierzyła jemu). Juz potem miałam poczucie winy z powodu tej imprezy, ale Karol gdzieś tam latał co chwile z kimś innym gadał ogólnie mało czasu spędziliśmy na tej imprezie wspólnie, ale tańczyliśmy razem, rozmawialiśmy, nie zostawiłam go samemu sobie. Fakt może mogłam mu poświęcić więcej czasu, ale czy to powód żeby mnie tak traktować? Mój brat powiedział że to już początku syndromu sztokholmskiego, że za niedługo odważy się się mnie uderzyć i mam sobie dać z nim spokój. Ale jest problem, że ja dalej go kocham, mówię sobie że przecież on nie był taki zły, że ten sylwester to chyba moja wina bo przecież nie tańczyłam z nim cały czas ... ehhh Już szósty dzień leżę w łóżku w piżamie, jak mi się tylko coś przypomni to płaczę, nie mam apetytu, rozwolnienie po prostu wyglądam jak wrak, nie mam na nic ochoty. Poniżyłam się jeszcze na tyle że pisałam do niego żebyśmy to wszystko naprawili, ale otrzymałam odp. że za dużo się wydarzyło i nie ma do czego wracać. Poza tym jego mama dała mu ultimatum, że Karol ma wybrać, albo rodzina albo ja ... Napisał mi jeszcze, że mam sobie jak najszybciej poradzić i się ogarnąć bo on to już ma za sobą. To tak bardzo boli, ja naprawdę go kochałam mimo tego jak się zachowywał, rozum mi podpowiada że będzie dobrze, że tak jest lepiej, bo w końcu mógłby podnieść na mnie rękę, a z drugiej strony widzę że nie zawsze byłam fair i inaczej mogłam to rozegrać. ( dodam że jego ojciec bił matkę i był alkoholikiem). Proszę o radę i pomoc.
×