Skocz do zawartości
Nerwica.com

nikt_ciekawy

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nikt_ciekawy

  1. Ale moim problemem wcale nie jest to, że jestem introwertyczką. Ja ze sobą wcale nie czuje się dobrze. Czuję się o tyle lepiej, że nie muszę udawać zadowolonej z życia. Nie czuje, żebym musiała się do czegokolwiek przełamywać, bo cokolwiek nie będę robić, i tak będzie tak samo. Co robisz na tej terapii? Uważasz, że Ci ona pomogła? Zresztą, tak czy owak 2000 złotych, to nie na moją kieszeń kwota. Ja bym po prostu chciała czuć się lepiej, nawet jeżeli miałoby to być na chwilę. Nie chce żeby było dalej, tak jak jest.
  2. Witam. Jestem osobą młodą, bez żadnych poważnych problemów. Jedyny problem, jaki mam od zawsze, to ten z samą sobą. Nic nigdy nie sprawiało mi przyjemności, patrząc wstecz mogę z czystym sercem powiedzieć, że z jakiegoś powodu zawsze byłam nieszczęśliwa. Teraz teoretycznie wszystko jest w porządku, moje życie zasadniczo wygląda dokładnie tak, jak chciałam, żeby wyglądało. Nikt, nawet z ludzi, którzy są względnie blisko mnie, nie powiedziałby, że mam jakieś zaburzenia. A mimo wszystko ja dalej czuje się źle, i uświadomiłam sobie, że to nie kwestia moich problemów, mojej przeszłości, czy mojej rodziny, tylko mojego charakteru. Mam stany lękowe, najmniejszy hałas sprawia, że mi serce wariuje, jestem w depresji i czuję się strasznie samotna. Chociaż nie jestem sama. Najbardziej zadowolona jestem, kiedy dzień mogę spędzić sama, czytając książkę, rysując, czy słuchając muzyki. Wydaje mi się, że wszystkie moje problemy pośrednio wynikają z tego, że od zawsze (pamiętam, że już odkąd miałam 6 lat) panicznie boję się umrzeć. I nie jest to fobia na zasadzie 'boże, zaraz dostanę zawału, wpadnę pod samochód etc' tylko sama świadomość tego, że każdy umiera. Najgorzej jest, kiedy próbuję sama zasnąć. Wolałabym w ogóle się nie rodzić, bo to jak dawać komuś prezent informując go, ze zaraz go straci. Niekiedy potrafię całymi wieczorami fantazjować na temat tego, co było by, gdyby ludziom udało się przedłużyć życie, zanim umrę. Wyszukuję wszystkie info na ten temat, nawet najbardziej niedorzeczne. Wiem, że to okropne, że niszczę swoje życie tu i teraz, myśląc o tym co będzie za paręnaście, parędziesiąt lat. Ale w przeciwieństwie do innych powodów fobii czy depresji, to nie jest jakiś irracjonalny strach. To, że każdy umrze jest pewne. A mnie jakoś nie pocieszają historie o zaświatach, i tym podobnych. Ale jednak inni ludzie, nawet niewierzący, wiedzą to samo i żyją z tą myślą szczęśliwi. I tu przechodzę do sedna, a mianowicie, zastanawiam się, czy leczenie farmakologiczne mogłoby sprawić, że poczuję się lepiej? Chciałabym wyciągnąć choć trochę przyjemności z tego życia, nawet jeśli to ma być tylko ułuda. Czasem zażywam pewien narkotyk, i jego efektem ubocznym jest działanie antydepresyjne na drugi dzień. I wtedy naprawdę zdarza mi się czuć lepiej, moje rozmyślania nie znikają, a mimo to po prostu czuję się inaczej, dobrze. Chcę spróbować leczyć się na dłuższą metę. Ale mam pewne obawy co do psychiatry. Czy jeżeli pójdę do niego, muszę mówić wszystko, co mnie dręczy? Są pewne kwestie, o których nie chce się dzielić nawet z lekarzem, bo to moja sprawa. Czy lekarz potrafi "zaburzenie" zdiagnozować jeżeli pacjent nie podaje objawów? Czy fakt, że leczyłam się psychiatrycznie, może być w jakiś sposób udostępniony moim przyszłym pracodawcom? Najbardziej boję się tego, że lekarz zamiast leczyć mnie farmakologicznie, wyślę mnie na jakąś terapie, gdzie będę siedzieć w kółku i rozmawiać o swoich problemach. Chyba nic bardziej by mnie nie sfrustrowało. I zastanawiam się, czy w przypadku okazjonalnego użycia narkotyków lekarz może mnie skierować na odwyk. I czy do końca go obowiązuje tajemnica lekarska, jeszcze przez krótki okres czasu jestem niepełnoletnia, i nie chciałabym, żeby ktokolwiek się dowiedział o moich problemach a już zwłaszcza rodzice. I ostatnia kwestia, nie stać mnie na prywatnych lekarzy, czy idąc przez nfz mogę liczyć na dobrą opiekę. Doświadczenie z innych pól medycyny nauczyło mnie, że lekarz państwowy potrafi bardziej pogorszyć, niż naprawić sprawę. Nie chciałabym, aby coś takiego mi się przytrafiło. Dziękuje, jeżeli ktoś zechciał przeczytać to smęcenie, ale zapewniam, że pisanie tego, było gorszym zajęciem niż pisanie.
×