Skocz do zawartości
Nerwica.com

Monty

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Monty

  1. Monikaaa! Tak w ramach doszkalania się w niesieniu pomocy znalazłam fajną amerykańską stronkę poświęconą depresji: http://www.hypericum.com/ Co mnie tam zaskoczyło to porady typu: - będąc z kimś z depresją, dbaj też o siebie. - wykonuj codzienne obowiązki, i nie rezygnuj z przyjemności; - znajdź kogoś, kto pomoże Tobie pozbyć się negatywnych emocji; To tyle w bardzo skróconej wersji. Strona jest niestety po angielsku, ale w razie czego służę pomocą A tak na marginesie! Ale dziś był fajny dzień, i nawet przyszłość była bardzo świetlista... Co prawda tylko do zapadnięcia zmroku, ale jednak :))) Pozdrawiam!
  2. Waw!!! To gratuluję! Mój partner, tak jak pisałam, nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że coś jest nie tak. Przeżył kilka traum w swoim życiu i wg. niego po prostu zobojętniał na to co się dzieje dookoła. Nie widzi sensu, żeby udać się do psychologa, nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby. A to przecież jest takie ważne! Zdaję sobie więc sprawę, że minie jeszcze kilka dobrych miesięcy jeśli nie lat ( ) zanim pojawi się iskierka w tunelu. Właśnie znowu mieliśmy sprzeczkę telefoniczną na temat istnienia przyszłości w ogóle. "Sprzeczkę" to może za dużo powiedziane. Staram się, aby każdy konflikt zniwelować w zarodku i absolutnie nie zmieniać tonu swojego głosu itp. Tak, żeby nie zauważył nawet że się na niego wkurzam. Zamiast krzyku po prostu mówię zdenerwowało mnie to i to, albo przykro mi kiedy tak się zachowujesz. Strasznie to trudne czasami, dlatego po takich 'jazdach' czuję sie po prostu kompletnie wypluta. Ale wiem, że jutro nadejdzie nowy dzień i jutro być może będę rozmawiać z NIM a nie jego negatywnym ja :) Tego się na razie trzymam, lecę się trochę rozerwać bo inaczej zwariuję. Trzymam kciuki za Ciebie i Twojego "znajomego"
  3. No tak, nasze sytuacje są rzeczywiście dość podobne, chociaż mój partner zachował pewną dozę instynktu samozachowawczego i wie, że bez ludzi po prostu nie da sie egzystować. I też czuję się jak idiotka, kiedy słyszę: "nie wiem co z tego będzie", "nie wiem czy chcę żebyśmy byli razem" itd. itp... Tyle tylko że zdaję sobie sprawę, że to co on mówi to niekoniecznie jest to, co myśli; a często jest właśnie przeciwnie. Czasami wydaje mi się, że to jego odrzucająco - negujące zachowanie ma za zadanie wypróbować mnie właśnie. Pokazuje mi jak bardzo potrafi być zły i jak bardzo mu na mnie nie zależy tylko po to, żebym sie zniechęciła i go odrzuciła. Wtedy spełni się zakładany z góry (przez niego) scenariusz - "przecież prędzej czy później i tak mnie zostawi, bo nie jestem jej wart". To mnie najbardziej wk***ia w tej chorobie. Dlatego właśnie prosiłam wczoraj o listę najbardziej wkurzających rzeczy. Nam tak na prawdę trudno jest zrozumieć osobę z depresją, bo dla nas świat jest "normalny" a przyszłość będzie taka jaka będzie, taka na jaką sobie teraz zapracujemy. Z tego co wiem, to dla mojego chłopaka przyszłość może być tylko gorsza niż teraźniejszość. Mając taki stosunek do życia wcale się nie dziwię, że nie ma na nic ochoty. Ale bywają lepsze dni, kiedy świat wydaje się piękniejszy a przyszłość wcale nie taka straszna. Fakt, że o każdy taki dzień trzeba stoczyć batalię ale warto. WARTO! Pozdrawiam walczących na wszystkich frontach
  4. Nie zgadzam się z Tobą Monikaaa... Wcale nie jesteś głupia!!! :) Tak sobie myślę, że walczyć o osobę można i warto tak długo jak ona tego potrzebuje. I tak robię. Nie wiem jak Ty, ale ja nie cierpię z powodu tego, że on ma depresję i że stał sie egoistyczny, nie zauważa różnych rzeczy itp. itd. Owszem w większym lub mniejszym stopniu mnie to dotyka, ale jeżeli już cierpię to raczej z powodu tego, że widzę jak on cierpi nie mogąc sobie z tym wszystkim dać rady. Razem na pewno jest łatwiej.
  5. Czy w takim razie chcecie powiedzieć, że lepiej w depresji samemu??? Bo tak wnioskuję z tego co piszecie?? Czy może lepiej "w depresji we dwoje"???
  6. Dzięki bardzo za posty. To na prawdę pomaga jeśli wie się co kogoś denerwuje a co mu pomaga... Wiem, że depresja mojego chłopaka nie zniknie z dnia na dzień, tak jak z dnia na dzień się nie pojawiła. Ale wiem, że kiedyś zniknie i dlatego warto z nią walczyć. Bo życie na prawdę piękne jest :) Co do niemożności pójścia do terapeuty.. no cóż ja jestem "tu" a on "tam" i dochodzi do tego bariera językowa. Więc póki nie wróci muszę radzić sobie sama (ups.. przepraszam, z Waszą pomocą :) ). Dziś mam jeszcze małą prośbę: Moglibyście stworzyć listę powiedzmy 5 najbardziej denerwujących rzeczy, które Wasi partnerzy robią żeby walczyć z Waszą depresją? Rozumiem, że pierwsze miejsce zajmuje "weź się w garść" :)
  7. Witam! Wiem, że pewnie odgrzewam wątek, ale... :) Jestem od paru miesięcy z osobą, która cierpi na depresję (niezdiagnozowaną, nieleczoną i chyba nawet nieuświadomioną) i szukam sposobów, żeby mu pomóc. Wiem, że tak na prawdę potrzebuje psychologa, ale na razie jest to niemożliwe Ale do rzeczy: jest na etapie jak to nazywam 'tumiwisizmu' tzn. całkowitego zobojętnienia na wszystko, wzbudzenie w nim jakichkolwiek emocji to wyczyn na miarę zdobycia Mount Everest, a wzbudzenie czegoś pozytywnego... to jak wyprawa na Marsa. Rozumiem, że mam przy nim po prostu być, ale dla mnie pytanie brzmi raczej:jak "być"? Wiem, że mam go wyciągać w stronę życia, ale czy to ma być dosłownie "wyciąganie" czy też wręcz "kopanie" w stronę życia?? Mam być i delikatnie wskazywać: może zrobimy to, albo to; czy też raczej mówić oznajmującym tonem: robimy to; bo przecież On nie jest w stanie podjąć prawie żadnej decyzji. Co mam zrobić kiedy każda kolejna propozycja napotyka niewzruszalny mur: "nie wiem" lub "obojętne mi to"? Czy powinnam wskazywać powody, dla których coś obojętnym mu być nie powinno, czy raczej pozwolić, żeby sam o tym pomyślał??? Tak na prawdę w mojej głowie kłębi się miliard pytań i wątpliwości. Ale jedno wiem na pewno chcę z nim być, bo pomimo tej wstrętnej choroby to na prawdę wspaniały i wartościowy człowiek, chociaż on sam tego nie widzi. Uff... przynajmniej sie wygadałam Pozdrawiam wszystkich borykających się z tą chorobą i tych szczęśliwców-optymistów jak ja. No i czekam z nadzieją na jakieś pomysły. Dzięki
×