Skocz do zawartości
Nerwica.com

BatGal321

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia BatGal321

  1. BatGal321

    Depresja objawy

    Hej, jestem nowa na forum. Od dłuższego czasu czuje się fatalnie, mam 19 lat, mniej więcej od roku to jest nie do wytrzymania. Myślałam, że po maturze uspokoję się, skończą się te wieczne bóle całego ciała, szczególnie żołądek, podbrzusze, plecy... Po maturze było jeszcze gorzej, znalazłam wspaniałą pracę, taką o jakiej osoba w moim wieku może tylko pomarzyć. I co? I nic. Ciągle się bałam, że zrobiłam coś nie tak.Aż wreszcie to co a początku było przyjemnością stawało się traumą. Od czasu liceum czułam się jakbym odbijała się od ścian, nie miałam do czego dążyć, nic mi się nie chciało. Jeszcze w październiku byłam skłonna zrezygnować ze studiów, trzymał mnie tam tylko fakt, że jak "taka ambitna dziewczyna" się poddaje i wraca do swojego małego miasteczka. Na koniec października zaczęłam spotykać się z chłopakiem z roku, obecnie jesteśmy razem. Tylko zastanawiam się do czego to prowadzi. Jak mam być szczęśliwa, jak potrafiłam się rozbeczeć w łóżku, bo ogarnął mnie większy niż zwykle smutek. Dookoła wszyscy nastawieni są przeciwko mnie. To, że przez krótkie momenty, ktoś doprowadza mnie do śmiechu, drobne rzeczy sprawiają mi radość, zawsze burzy ktoś bliski. Czuje się inwigilowana, moja matka w kłótniach mówi mi, jak do niej dzwonię to muszę wyjść bo pewnie gdzieś baluje, albo jestem z kimś, a tak na prawdę wychodzę z pokoju, bo nie chce przeszkadzać współlokatorce. I to wypominanie. Pewnie nie ma w tym nic strasznego, tylko jeśli słyszy się wypominanie każdej złotówki to w pewnym momencie ma się wrażenie, że przez każdą wydaną złotówkę komuś dzieje się jakaś krzywda. Chyba najgorsze i tak to zastanawianie się( na którym w ostatnich 3 miesiącach często się łapię) co byłoby by gdyby... i patrząc na nadjeżdżający samochód szacuje czy wystarczyłoby to do śmierci czy tylko do pozostania na czyjejś głowie do końca życia. Teraz chyba jedynym co trzyma mnie przed jakimś końcem jest On. Mam już dość tego nienawidzenia siebie, ludzi, ciągłego denerwowania się. Kiedyś nie było możliwości o ile nie był to pogrzeb albo wzruszający chwil, żebym uroniła chociaż jedną łzę, a teraz, najchętniej zakopałabym się w łóżku, wypłakała, poszła spać i obudziła się po wszystkim jako szczęśliwy człowiek. Chociaż jak myślę o tych ciągłych koszmarach to na sen nie mam ochoty podobnie jak na całą resztę. Nie wiem co mam zrobić dokąd pójść, czy powinnam iść do jakiegoś psychologa czy może nawet psychiatry, kompletnie nie mam pomysłu jak się tam dostać i kogo poprosić o pomoc.
×