Skocz do zawartości
Nerwica.com

Joanna3012

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Joanna3012

  1. Znam to. Plus "zostawią Cię prędzej czy później" , "musisz sobie sama radzić". Dziękuję babciu i mamo
  2. carlosbueno: naucz się języka i podnieś kwalifikacje! Poza tym, jedno i drugie to rzecz względna. Ja języków super nie znam, ale się dogaduję; tylko po szkole średniej ale z własnym biznesem w ciekawej branży. Moja lista rzeczy do ogarnięcia (nauczenia się) rośnie praktycznie codziennie. Grunt to rzeczywiście coś robić. Teraz priorytetem dla mnie jest stabilizacja emocjonalna i finansowa. Czas najwyższy dla mnie dorosnąć, wziąć odpowiedzialność za swoje życie. A języki podszkolę później
  3. bittersweet: niestety nie udało mi się nawiązać tu zbyt wielu kontaktów prywatnych. Mam wśród znajomych kilku szwajcarów, natomiast na co dzień stanowią większość moich klientów. Wcześniej przez 5 lat miałam firmę w Polsce, więc automatycznie porównuję stosunki biznesowe. Z pewnością można wyłowić cechy wspólne dla całego kraju, ale większość mentalności jest kształtowana lokalnie. Zupełnie inaczej gada się z ludźmi we Fribourgu a inaczej w Sion czy Genewie. Nie wspominając o wioskach Zazdroszczę Ci, że rozumiesz dialekt zuryski. Brzmi świetnie, ale jak zapytałam o drogę w budynku, to szczęka mi opadła "Mi się wydawało, ze miałam, ale teraz juz nie jestem pewna...." ja to przeszłam z moimi szwajcarskimi kontrahentami :/ Po kliku transakcjach wykręcili mnie tak, że nie wiedziałam co się dzieje. Kompletnie nie rozumiem dlaczego.... Mam wrażenie, że pod pozorami uprzejmości, panują tu bardzo pierwotne zasady hierarchii. Ale dopiero dopracowuję teorię
  4. frytka: tak zrobię, zbyt długo zakładałam, że nie ma co się nad sobą użalać i trzeba samemu sobie poradzić. Przy okazji urodzin, podsumowałam ostatni rok i niestety nie jestem zadowolona. Nigdy więcej nie chcę mieć tak smutnego rozliczenia z samą sobą ! mkl: dziękuję! Z pewnością się zapoznam. Kupiłam też "Porozumienie bez przemocy". Muszę wreszcie dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za własne słowa. Luktar: czy mówiąc, że sobie nie ufasz, masz też na myśli emocje i zachowanie podczas kłótni? Czy masz świadomość, że słowa które wypowiadasz lub sposób jest krzywdzący i raniący? Ja niestety zazwyczaj nie! Jeśli nie omówię z moim mężem problematycznej rozmowy i on nie wskaże mi "toksycznych" fragmentów, jestem taka ślepa lub zakłamana, że sama ich nie widzę.... ZAŁAMA ! ! ! ! Zazwyczaj sama wierzę w to, że nie miałam nic złego na myśli. Jednocześnie, jeśli on za mną je powtarza, to ja się wściekam.... -- 31 gru 2013, 19:09 -- Korzystając z okazji życzę Wam Wszystkim Wszelkiej Pomyślności w Nowym Roku! Poprawy życia w każdym aspekcie, naprawienia błędów, poprawienia relacji, poradzenia sobie z najtrudniejszymi problemami i optymizmu towarzyszącemu każdemu dniu w 2014 roku!
  5. Josie_86: przepraszam, rozkojarzona jestem i zapomniałam napisać resztę. W sumie za granicą spędziłam już 7 lat (z przerwą na powrót do Polski). Po pięciu latach mieszkania w CH wróciłam do Polski bo miałąm dość życia z etykietką "obcokrajowiec". Wydawało mi się, że lepsze biedniejsze życie we własnym kraju niż bogatsze u obcych. Pięć lat w PL wybiło mi patriotyzm z głowy. Czego zazdroszczę szwajcarom? Dumy narodowej! Wydumanej i niezasłużonej, bo szwajcarzy to tylko tylko portierzy i ogrodnicy, ale nic..... Przy co drugim domu stoi maszt z flagą, charakterystyczny krzyż nosi się na wszystkim. Dlaczego żyje się tu trudno, bo solidarność to mało powiedziane, oni są jak jeden żyjący organizm. Obcy won! Dlatego carlosbueno , Tyrr trudno z zewnątrz wbić się w tutejszą rzeczywistość. Ze środka wygląda to inaczej - totalna załama! Zakładam w ciemno, że potraficie trzy razy więcej niż oni ! Gadajcie ze znajomymi, może nawet nie wiece, że ktoś zna kogoś kto tu pracuje. Tak jest najłatwiej. Ja wróciłam z mężem i pomysłem na biznes, który okazał się niewypałem. Następny też nie. Dopiero kolejne pomysły pozwoliły ledwo przeżyć, teraz rozwijamy zupełnie coś innego co powinno wreszcie chwycić. Trzeba zacisnąć zęby i próbować, próbować, próbować. Wsparcie bliskich jest wskazane, ośli upór też Myślę, że warto walczyć o marzenia (choćby chodziło tylko o normalność).
  6. Josie_86: szukając lepszej siebie mam na myśli rozwój w kierunku osoby, którą chcę być, a nie zostać w bagnie które mam w głowie. Niestety z domu wyniosłam same patologiczne i agresywne zachowania, nie umiem rozmawiać, nie umiem się konstruktywnie kłócić. Ehhh.... przydałyby się jakieś filmy szkoleniowe dla takich jak ja carlosbueno: W Szwajcarii każdy dobrze wykonujący swoją pracę znajdzie zatrudnienie. Najtrudniej jest zacząć. Zarobki są wysoki ale koszty życia proporcjonalnie też. Pewne jest jedno, tu można godnie żyć: starcza na knajpę i wakacje. No i system emerytalny być może się nie sypnie :) Jeśli znasz tu kogoś to zaczep się byle gdzie i szukaj czegoś lepszego. Bezrobocie nie istnieje. Ja osobiście, nigdy nie powtórzę błędu jakim był powrót do Polski.
  7. W Szwajcarii jest 40% obcokrajowców więc każdy gada jak chce :) Każda wiocha ma swój dialekt, który bywa niezrozumiały dla całej reszty, i to jest ten prawdziwy Schwiizerdütsch
  8. No nie ma co ukrywać, że co raz mniej polaków w kraju zostaje Podobno już ponad 20 milionów mieszka za granicą! Gdyby solidarność istniała w naszym narodzie, bylibyśmy prawdziwą potęgą.....
  9. frytka: Niestety, zaryzykowaliśmy i mozolnie rozwijamy tu własną działalność, no i to ja jestem osobą kontaktową z klientami. Jeszcze przez jakiś czas nie będzie nas stać na najkrótsze wakacje. Niestety, nie jest to wymówka tylko obciążenia finansowe, które nie wybaczą tygodnia zwłoki. Dlatego zastanawiam się czy konsultacje by skype mogą mieć sens?
  10. mkl: Z pewnością w wielu kwestiach masz rację. Z pewnością nie jest zdrowy układ jaki panuje w moim związku. Mój mąż jest z wykształcenia pedagogiem ze specjalizacją w trudnych rozwojowo przypadkach. W prawdzie nie pracuje w zawodzie, ale jak widać, praktykuje w domu Co do mojego szczęścia, to trudno to jednoznacznie określić. Z pewnością byłam bardzo szczęśliwa, byłam najlepszą wersją samej siebie, rozwijałam się. Jednocześnie te chwile szczęścia były okupione wielkim wewnętrznym dramatem niedopasowania, "nieumiejętności", świadomości, że jeśli będę "sobą" to nic z tego nie będzie. Moim problemem jest moja matka. To straszne co napiszę, ale ona jest złym człowiekiem. Ona nie ma żadnych głębszych uczuć, nienawidzi wszystkich wokoło, pogardza nimi i jednocześnie stwarza wrażenie miłej, serdecznej kobiety. Z uśmiechem na ustach potrafi zmieszać z błotem i niestety tego nauczyła i mnie. Wszystkie najgorsze cechy jakie posiadam kojarzą mi się z nią. Ona nie nauczyła mnie niczego dobrego. Nie chcę być taka jak ona. Jednocześnie nie potrafię wykorzenić z siebie tych toksycznych zachowań. bittersweet: dzięki :) Jestem tak wpatrzona w mojego męża, że trudno mi uwierzyć, że mogę jeszcze spotkać kogoś kto mu dorówna Mieszkamy w kantonie Fribourg, dwujęzycznym. Czy może mi ktoś doradzić jakąś literaturę/ temat poruszający kwestię niepowielania schematów rodzinnych, lub też nie zmienianie się we własnego toksycznego rodzica? Jedyne co znalazłam to "Toksyczni Rodzice" Susan Froward. Drugi problem: radzenie sobie z gniewem podczas kłótni: może ktoś coś doradzić? (choć właściwie moim problemem, jest to że czuję się urażona i żmijowato atakuję.... ) -- 28 gru 2013, 22:03 -- Kochani, czy istnieją terapie online? Czy ma to sens? Moja matka jeździ do polskojęzycznego psychologa na drugi koniec kraju: tylko po to by naprawiać swojego męża. Z tego co wiem, psycholog to już jej najlepszy kumpel: co nie najlepiej o nim świadczy
  11. Joanna3012

    Salut czyli cześć !

    Witam Wszystkich serdecznie! Rodaczka na obczyźnie, trzydziestka z którą nie da się żyć. Do wczoraj z pomocą, od dziś samotnie szukająca lepszej siebie. Będę wdzięczna za Wasze uwagi, bo bez lustra nie da się nic poprawić :)
  12. Candy14: Masz rację. Wiem, że bez terapii nie mam szans stworzyć normalnego związku. Niestety, opanowanie języka do odpowiedniego poziomu może trochę potrwać, więc póki co muszę przebrnąć przez to sama. Na szczęście w chwili obecnej cały mój problem to pamiętać o oddychaniu. Wdech, wydech, wdech, wydech.....
  13. Witajcie. Od kilku miesięcy zaglądam na to forum i pocieszam się, że inni ludzie też mają ze sobą problemy, więc może jest szansa i dla mnie :/ Pozwólcie, że wyrzucę z siebie moją smutną historię bo nie mam nikogo komu mogłabym ją opowiedzieć. Mieszkamy za granicą. Nie mamy tu znajomych. Jedyną bliską osobą był mój partner. Byłam mężatką od roku, w związku od ponad sześciu lat - do wczoraj. Wczoraj mój mąż po raz kolejny i ostateczny stwierdził, że nie pasujemy do siebie i ma dość. On jest mądrym, dobrym, cierpliwym człowiekiem. Kulturalnym i uczciwym. Ja jestem dzieckiem z rozbitej rodziny, wychowywaną przez toksyczną matkę, która wtłoczyła mi walkę, agresję, chamstwo i nienawiść do mężczyzn. Staram się być inna niż moja matka, jednak podobno mi się to nie udaje.... Mój mąż przez te wszystkie lata starał się mnie nauczyć innego życia- szczerego, dobrego i prostego. Od samego początku musiał znosić moje napady wściekłości gdy przekleństwa cisnęły mi się na usta. Później przeprosiny i obietnice, że nigdy więcej. Starałam się bardzo. Wszyscy, który mnie znali, dziwili się jak bardzo się zmieniłam (na lepsze :) ). Byłam w połowie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, w połowie wiedziałam, że to nie jestem prawdziwa ja.... Niestety, on już nie dał rady. Pewnych kwestii nie udało mi się zmienić. Kolejne kłótnie wynikały z faktu, że czułam się urażona lub zaatakowana. Gdy ciśnienie rosło starałam się, ze wszystkich sił nie powiedzieć czegoś złego, krzywdzącego, atakującego - nieskutecznie. Chyba nie umiem inaczej..... A tak bardzo, bardzo starałam się być kimś z kim da się żyć.... Ostatni rok był ciężki. Moje problemy zaczęły się potęgować. Z powodu trwającej wiele lat walki o szczupłą sylwetkę wpadłam w bulimię. W gorszym okresie miałam napady po kilka razy dziennie. Kilka miesięcy temu, po kolejnej wyniszczającej kłótni pocięłam sobie rękę i nogę. Później jeszcze raz po kłótni okaleczyłam się, ale bardzo pilnuję się by tego nie robić. To było zbyt wciągające i uwalniające. Nie radzę sobie z emocjami.... przepełniają mnie i zalewają. Jedynym niedestruktywnym sposobem pozbycia się ich są łzy- lecą mi ze smutku, gniewu, żalu, bezsilności... Przeraża mnie mój pęd do autodestrukcji..... boję się swoich myśli gdy prowadzę samochód.... Czuję się jak niedokończona zabawka. Przerabiana z nieudanej wersji. Wiem, że w środku jestem zgniła i jedyne co umiem to krzywdzić ludzi. To smutna prawda pod otoczką miłej i kochającej kobiety.... Jak mówi mój jeszcze mąż: pod powierzchnią bulgocze gówno, które tylko czeka aby wybuchnąć i oblać tych, którzy będą w pobliżu. Pojutrze moje trzydzieste urodziny. Straciłam najwartościowszego człowieka na świecie. Zostałam sama ze smutną prawdą o sobie. Wiem, że życie się nie kończy. Wiem, że trzeba żyć dalej. Tylko po co ?
×