Skocz do zawartości
Nerwica.com

bezradnyy

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bezradnyy

  1. Nie chodzi o przytaknięcie, tylko o poradę w jaki sposób rozmawiać z taką osobą z osobą która nie potrafi przyznać sie do błędu tylko obarcza nim innych. Nie wiem, jakbym miał syna i by mi doradzał to zawsze wziąłbym jego zdanie pod uwagę i zastanowił się dwa razy, a nie po prostu się śmiał z niego.
  2. Póki co mi nie pomagasz, bo to o czym piszesz potrafiłem wymyślić sam pare lat temu.
  3. Ok, ale od tak przecież się nie wyprowadzę. Nie pójdę spać pod most. Żeby zabrać wszystko co mam w pokoju co sobie sam kupiłem musiałbym mieć niemałe mieszkanie a takie niestety swoje kosztuje i koło się zamyka. Tak czy owak uważasz ze to jedyne rozwiązanie? btw, Już pomijam kwestię że nie chciałbym aby ojcu coś odwaliło i żeby cały spadek przepisał jakiejś babie, bo czuje że mame to on przeżyje, a póki co wszystko jest właśnie na niego.
  4. Problem w tym że firmę prowadzę w dobudówce przy domu, a druga sprawa że mama nie może zostać sama bo ma problemy z zdrowiem a to wspaniała kobieta. Nie mógłbym jej tego zrobić. Mam bardzo dobre serce i nie potrafiłbym tak zagrać. Odrębną sprawą jest to ze ciężko byłoby mi zrezygnować z wygód jakie oferuje obecna rezydencja;/ Sytuacja jest bardzo trudna.
  5. Witam Założyłem tu konto ponieważ czuję się całkowicie bezradny i jedne co pozostaje to biernie sie przyglądać temu co się dzieje. Nasza rodzina składa sie z 4 osób ja i brat(wiek między 20-28lat) oraz mama i tata (wiek między 48 a 60 lat) Po krotce ojciec pracuje za granicą i przyjeżdża raz na 2 tygodnie, ja natomiast prowadzę firmę i jest mi dość cieżko na rynku. Kokosów nie zarabiam. Generalnie problem polega na tym że nigdy nikt mnie nie słucha chodź w 99% przypadków miałem rację! Do założenia wątku na forum zmusiła mnie sytuacja kiedy ojciec całkowicie zniszczył lakier nowego samochodu o który ja dbałem w każdym calu, nakładając wąski i polerując go po kilka godzin i tak każdego miesiąca. Walczyłem aby nie mył go szczotką tym bardziej że był cały w piachu, że to zniszczy całą moją pracę i cały lakier. Użyłem mnóstwo argumentów, próbowałem przekonać mamę aby mu to uświadomiła ale na nic się to zdało. Wystarczyło pare minut aby wszystko zniszczyć. (często ma takie głupie pomysły które po prostu są żałosne) Efektem wszystkiego jest porysowana cała karoseria, ale... to wszystko moja wina! To ja go zarysowałem! Co z tego że miesiąc temu jedne drzwi były lakierowane po stłuczce a teraz wyglądają jakby ktoś papierem ściernym przejechał. To wszystko moja wina, ja to zrobiłem. Jak? argument mamy: "Jak byłem w Włoszech to tak teraz wygląda" Co z tego że w Włoszech byłem 4 miesiące temu a drzwi były malowane miesiąc temu. kolejny argument: "to jego auto wiec może robić z nim co chce" argument ojca po prostu ja to zrobiłem, tak po prostu i już. i w tym momencie jestem zablokowany Oczywiście prędzej czy później mama przyzna mi rację bo zawsze tak jest ale co z tego jak już mleko się rozlało. ... i tak o to ten schemat powtarza się przez cały rok. Próba wytłumaczenia czegokolwiek ojcu kończy się żartami i śmiechem z jego strony a matka go jeszcze popiera w wszystkim. Kolejny problem to alkoholizm który według ojca nie istnieje i według mamy juz też nie. Wcześniej mama próbowała ograniczyć picie ale teraz mówi że skoro ojciec przesiaduje za granicą sam to musi sobie wypić. Około miesiąc temu miała miejsce pewna sytuacja kiedy pojechałem po ojca o północy na lotnisko, mimo że byłem bardzo zmęczony itd on musiał podjechać po flaszkę, niestety sklepy były już zamknięte i musiałbym się sporo cofnąć aby podjechać na stację, zdecydowałem mu odmówić i jechac do domu. Skończyło się na tym że przyjechaliśmy do domu zrobił nerwową atmostferę i pojechał z powrotem do miasta aby kupić co trzeba. Oczywiście podczas całej tej akcji nabijał się ze mnie ze próbuję z niego zrobić alkoholika. Co z tego że było po 24 i zamiast zjeść przyrządzoną kolację i się położyć to musiał pojechać 10km , po czym po powrocie od razu humorek miał już inny. Zawsze musi po powrocie wskoczyć do sklepu i w zasadzie to chyba codziennie na wieczór musi być 200. Próbowałem z nimi rozmawiać, szczególnie z ojciem ale po prostu nie idzie. Z wszystkiego robi sobie jaja i się naśmiewa. W ogóle zachowuje sie jak dorosłe dziecko. Zero powagi, przy tym styl ubierania który też mówi o człowieku przypomina połączenie penerka z szuszfolem co on nazywa że jest indywidualistą. - garnitur, czy ubranie się schludnie i poważnie dla niego nie istnieje) W zasadzie jedyne kiedy widze go poważnym to podczas rozmowy z klientami przez telefon, chodź i tak prawie każda rozmowa kończy się tekstem typu spadaj albo spier* po odłożeniu słuchawki oczywiście. Tak już to trwa od chyba 10 lat kiedy ojciec się zmienił. Kilka faktów: Mama jeszcze kiedyś walczyła z tym wszystkim ale najwyraźniej sobie odpuściła i go popiera w każdym calu. Jakby nie było ojciec ma za sobą wiele dokonań, jest magistrem, postawił dom, dobrze zarabia itd. Generalnie wydaje mi się że ojciec uważa że ja zawszę muszę postawić na swoim, problem tylko w tym że mógłbym zrobić całą listę kiedy im doradzałem i miałem rację a to ze oni postawili na swoim to potem żałowali. To jest bardzo bardzo ciężka sytuacja i jedyne rozwiązanie jakie widzę to chyba wyprowadzenie się z domu, bo już nie mogę dłużej na to patrzeć. Wszystko co robi, to robi na odpier* byle by było i nawet czasem a to jest bardzo bardzo rzadkie mama przyzna mi rację to ojciec po prostu się śmieje. Ja natomiast jestem intelektualistą i perfekcjonistą, robię wszystko bardzo dokładnie i z dużą precyzją. Z czego to wszystko winika, jak z kimś takim porozmawiać?
×