Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gutek90

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gutek90

  1. Dopiero teraz odpisuję ponieważ miałem wyjazd świąteczny. Dziękuję za zainteresowanie się moim problemem. To nie są na 98% objawy fizyczne, u lekarza z tym nie byłem, lecz potrafię tak jakby z tym walczyć, dlatego objawy fizyczne odrzucam. Dochodzi do tego, że nie zawsze mam ten odruch. Tylko raz mi się zdarzyło zwymiotować po posiłku na dodatek dawno temu. Teraz gdy mam odruch przestaję jeść. Niekiedy obiad potrafię zjeść cały bez żadnych problemów, a niekiedy już na samym początku (przed zjedzeniem pierwszego kawałka) mam problemy, gardło tak jakby się blokuje i klapa. Wydaję mi się, że zależy to od mojego poziomu zdenerwowania (a niekiedy i bardzo błahe sprawy potrafią wywoływać u mnie niepotrzebny stres).
  2. Witam wszystkich. Postanowiłem poszukać pomocy tu na forum, bo sam już sobie więcej niestety nie pomogę. Moja historia jest nieco długa i żeby wszystko wyjaśnić muszę zacząć od początku. Mam 23 lata i jestem osobą bardzo chudą oraz wycofaną (będzie to miało znaczenie później), od kilku lat, mianowicie od matury, więc z 4 lata, miewam jakieś dziwne zaburzenia. Podczas dużego stresu, jakim była matura, zacząłem miewać odruch wymiotny, musiałem iść przed znajomymi schować się w ubikacji i przeczekać ten odruch, po chwili wszystko wracało do normy i mogłem spokojnie odpowiadać na ustnym polskim. Myślałem, że takie coś spotkało mnie jednorazowo i po zdaniu matury wszystko wróci do normy, nic bardziej mylnego, problem później jeszcze bardziej się pogorszył. Zacząłem odczuwać ten odruch nawet gdy wychodziłem z domu, potrafiłem iść na spotkanie ze znajomymi a przez pół drogi walczyć ze sobą, żeby nie zwymiotować. Dodam, że wymioty często nie były normalne, tylko jakieś dziwne, przypominały bardziej pianę niż zwykłe wymiociny. Lecz te zjawisko nie trwało długo, tak intensywnie wmawiałem sobie, że nic złego mi się nie dzieję, i że nie mam się czego obawiać przy wychodzeniu, że w końcu pomogło i po jakimś czasie wszystko wróciło do normy. Mogę do dnia dzisiejszego spokojnie wychodzić z domu i załatwiać normalnie swoje sprawy czy spotykać się ze znajomymi. No chyba, że jest to jakiś egzamin na uczelni wtedy potrafię nieco się unosić w związku z tym odruchem, ale ogólnie bardzo rzadko, gdyż też sobie jakoś to wmówiłem, że nic mi się nie dzieję i czegoś takiego nie powinno u mnie być. Takie odruchy miewam jeszcze w trakcie lub po imprezach, nie ważne czy to domówka czy klub. Nawet gdy wypiję tylko jedno piwo, potrafię "zwymiotować", jest to dosłownie jeden dwa wymioty i po nich czuję się zupełnie inaczej, taki jakby zeszło ze mnie ciśnienie i następuję zmiana o 180 stopni. Nie dzieję się tak zawsze, lecz gdy np. ostatnio byłem w klubie (po wyjściu miałem odruch) lub z dwa miesiące temu gdy byłem u znajomej, u której domówki są rzadko (zwymiotowałem, ledwo gdy wyszedłem od niej). Nie dzieję się tak zazwyczaj, gdy spotykam się ze znajomymi, można powiedzieć wręcz przyjaciółmi, z którymi spędzam dużo czasu - mowa tu o odruchu wymiotnym po jednym czy dwóch piwach, bo po większej ilości alkoholu (chociaż nie jestem nawet pijany, lecz zawsze to jakaś większa dawka), zdarzy mi się odruch wymiotny czy zwymiotować. Nie wiem czy ma to jakiś związek z tym, że mój ojciec jest alkoholikiem, a organizm próbuję jakoś zwalczyć ten alkohol i również myśli o takiej sytuacji w kategorii 'stres'? Bądź spotkanie z dalszymi znajomymi jest traktowane jakoś podświadomie (ponieważ sam z siebie się nie stresuje tym spotkanie, a nawet cieszę, ponieważ wiem, że przy moim wycofaniu i osobowości unikającej dobrze to zrobi takie spotkanie z ludźmi) również traktowane jest jako stresowe? Tyle na ten temat, teraz postaram się przybliżyć, sytuację mojego odruchu podczas jedzenia. W trakcie klasy maturalnej zacząłem jeszcze specjalną dietę, aby zgrubieć. Jadłem w kółko to samo, aż pewnego dnia, gdy tylko spojrzałem na ten sam obiad poczułem odruch wymiotny i musiałem zostawić prawie cały obiad. Dietę porzuciłem, ale przez długi czas nie mogłem nawet patrzeć na niektóre dania, a kurczaka unikam do dziś. Tak więc dieta została porzucona a odruch wymiotny pozostał mi przy bardzo wielu daniach, nie związanych nawet z dietą. Dziś jem bardzo wolno i muszę starać się nie myśleć o tym, że mogę mieć odruch wymiotny, gdyż po jego pojawieniu się muszę odstawić obiad, a po chwili znowu jestem głodny, gdyż podzióbię tylko trochę a reszta wędruje do kosza. Próbowałem też wznowić dietę całkiem niedawno, z nadzieją, że być może to będzie skuteczna terapia w walce z moją przypadłością, jak to mawiają "czym się strułeś, tym się lecz". Ponownie zacząłem dietę, lecz bardziej 'rozbudowaną', dodałem do tego siłownie, lecz bez rezultatów. Problem pozostał, tylko tak jak wspomniałem wcześniej, nie tyczy się on wszystkich dań. Potrafię zjeść np. kebaba, jedzenie z mcdonalda, pizze czy niektóre dania domowe bez żadnych problemów, dlatego odrzuciłem problem z anoreksją (jeśli w ogóle jest ona możliwa u mężczyzny) czy bulimię. Sam już nie wiem co mi dolega, z kilkoma rzeczami samemu udało mi się uporać, lecz te jedzenie jest dla mnie udręką. Nie potrafię przybrać na wadzę a bardzo mi na tym zależy, żeby chociaż dorzucić z 8 kg. Wiem, też o swoich problemach nerwicowych, stanach depresyjnych, ale na to jest raczej inny dział. Dlatego teraz spytam tylko czy moja diagnoza jest poprawna, czy to wszystko jest wina jakiegoś stresu? Czy warto udać się do jakiegoś psychologa lub psychiatry? Nie mam zamiaru faszerować się jakimiś świństwami, a sama rozmowa nie wiem czy cokolwiek mi da. Dlatego liczę, że ktoś będzie w stanie mi coś poradzić. I z góry przepraszam za chaotyczność mojej wypowiedzi, ale ciężko mi było to wszystko jakoś sensownie ubrać w słowa. Pozdrawiam.
×