Skocz do zawartości
Nerwica.com

inesita

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia inesita

  1. inesita

    Szansa na życie

    Witaj Astowidad. Leki brałam 2 lata temu, bo wtedy byłam już prawdziwym cieniem człowieka. Poprawiły samopoczucie po ok 3 tyg, ale potem po ok 4 mies. sama stopniowo je odstawiłam, bo odczuwałam wtedy niechęć do pójścia kolejny raz do pani doktor. Dziś chyba nie mam tak bardzo głębokiej depresji, sama już nie wiem. Bo głównie to kontakty społeczne mnie rozwalają że tak powiem. Unikam jak się da. Jeśli są bardzo pobieżne (jak w pracy), to daję radę rozmawiać, uśmiechać się do ludzi, nawet wyluzować się . Ale na tym się kończy. Właśnie ludzie z pracy zaproponowali mi ostatnio spotkanie "po godzinach", w knajpie, w większym gronie i już nie dałam rady pójść. Ta propozycja wprawiła mnie w stres i mocne przygnębienie oraz chęć zamknięcia się na wszystko i wszystkich. Spotkanie minęło, nie czuję presji, moje samopoczucie nie jest takie najgorsze. To znaczy czuję, że ciężko zabrać mi się za cokolwiek, nie umiem wyznaczać sobie celów ani na dłuższą metę, ani na dany dzień. Nie widzę po prostu swojej przyszłości. Ale to akurat trwa przez kilka lat, taka niemożność mobilizacji, bierność w życiu, brak podejmowania się konstruktywnych dla mnie działań. Nie wiem, już czy to depresja. Zapisałam się na wizytę u lekarza na 23 grudnia i nie wiem właśnie czy powinnam pójść.
  2. inesita

    Szansa na życie

    Chorowałam na depresję. Do tego stopnia, że nie mogłam wstać z łóżka, czy nawet przewrócić się z boku na bok. Dziś nie jestem w tak zaawansowanym stanie. Ale po tych przeżyciach zostałam jeszcze większym samotnikiem niż byłam wcześniej i tkwię w izolacji. Nie mam znajomych, kompletnie. Rozmawiam z ludźmi tylko w pracy. Nawet żartuję i uśmiecham się często i chyba zdarza się, że ktoś mnie lubi :) Ale muszę tworzyć dystans, by nikt nie dowiedział się w jakiej tkwię samotności. Strasznie męczące i obciążające to ukrywanie siebie. Jak długo tak można rozmawiać tylko o innych albo o niczym? Bo przecież nie o sobie. Nie umiem się zmobilizować i wyjść (jak to się mówi) do ludzi. A jak tylko podejmę próbę, kończy się to natychmiastowym powrotem do swojego świata, świata pustki i nicości. Nie wiem jak żyć, żyję z dnia na dzień bez planów i marzeń. Czasem przez chwilę wkrada się myśl, że kiedyś przypadkiem, jakimś cudem, poznam kogoś, kto mnie zaakceptuje i dzięki niemu wyjdę z tego bagna w jakim jestem. Ale to tylko złudzenie, jestem bez szans, bo sama sobie ich nie daję. Potrafię tylko uciekać przed wszystkimi, a już szczególnie od osób, które mogłyby być mi bliskie. Żeby przerwać ten stan izolacji, trzeba by zacząć być szczerym z choć jedną osobą na tym świecie. Tylko jak tu się przyznać, że jestem jedną wielką porażką życiową, która wegetuje samotnie każdego dnia, np. przed laptopem. Myślę, że każda znana mi osoba, w zetknięciu z moim prawdziwym odizolowanym obliczem, byłaby przerażona. Nie, nie mogę powiedzieć nikomu, że jestem zupełnie sama, zdziczała. Już samo zwyczajne pytanie czyjeś "co u Ciebie?" wprawia mnie w stan osłupienia. Więc jak tu rozmawiać dalej, nawiązywać relacje? Żyję, dopóki starczy mi sił, by zachowywać pozory. Ale czuję i wiem, że moja osobista szansa na życie... jest przegrana. Przepraszam, musiałam się wyżalić. Mam jednak pytanie- czy komuś udało się skutecznie wyjść z izolacji?
×