Nie wiem jak określić swój problem. Mianowicie nieświadomie ranie swoich bliskich, przede wszystkim partnera. Zdarza mi sie mówić okropne rzeczy, wyzwiska ,poniżać, trafiać podświadomie w najczulszy punkt osób,które darze ogromnym uczuciem. W konsekwencji strasznie cierpię, Brzydzę się sobą ,swego zachowania. Nie mam pojęcia dlaczego w złości tak łatwo przychodzi mi ranienie bliskich mi osób. . Najmniejsza rzecz potrafi wyprowadzić mnie z równowagi spowodować że krzyczę i przeklinam. Z kolei podczas kłótni bardzo często tracę jakiekolwiek hamulce. Nie potrafię nad tym zapanować, pomimo ze przyrzekam sobie,że sie poprawie, że tak nie można funkcjonować,bo stracę wszystkich na których mi zależy, zwłaszcza partnera. Jest to cholernie trudne a zarazem niepojęte.Jak mogę być w danym momencie kochającą, dobrą i ciepłą osobom a gdy cos mnie zdenerwuje ( nie zawsze ale często) zmieniać się w "potwora". Jestem juz na granicy wytrzymania,a co dopiero moi najbliżsi .Nie wiem czy to ma związek z ojcem alkoholikiem i przeżyciami z dzieciństwa , choć cech DDA mam nie wiele. Czy to może jaka inna przypadłość. Nerwica,depresja, nie mam pojęcia. Nie jestem złą osoba, bynajmniej kiedyś nie byłam tak okrutna dla innych i sama cierpię bo nienawidzę RANIĆ;( Udałabym się do psychoterapeuty, wstyd przyznać ale w chwili obecnej mnie na niego nie stać . Proszę o choć minimalną pomoc.