Skocz do zawartości
Nerwica.com

Michellee

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Michellee

  1. Niestety jest bardzo źle, rozmawiałam z przyjaciółmi i znajomymi, którzy chodzili na terapię wyglądało to zupełnie inaczej, terapeuta doradzał,pomagał radzić sobie z różnymi myślami, zachowaniami, tu nic. Moja terapeutka jest w moim wieku, proszę ją często o pomoc, może o jakieś testy, zadania które mogłabym robić sama, żeby przezwyciężać lęki, niestety bez reakcji. Chodzi o to, że ktoś, kto w mojej rodzinie stracił życie był prześladowany przez inną bliską mi osobę, mam ogromne poczucie winy, że na to pozwoliłam. To było inteligentne dręczenie psychiczne, a osoba która popełniła samobójstwo była najbliższą, najważniejszą osobą w moim życiu. Nie mogę złapać tchu, mam drżenia mięśni kiedy przypominam sobie te obrazy z ostatnich tygodni, milczące wołanie o pomoc.....
  2. rozmawiamy o tym, ale nic nie pomaga, zagryzam się od środka...
  3. Terapeutka wie, oczywiście, jestem z nią absolutnie szczera, ale mam wrażenie, że nie traktuje moich problemów poważnie, ziewa podczas wizyty i mam wrażenie, że męczy ją moja obecność. Rozmawiamy głównie o dzieciństwie, powiedziała, że nie może dać mi żadnych wskazówek, że muszę dojść do tego sama. Dzisiaj powiedziałam jej, że muszę równolegle gdzieś indziej szukać pomocy ponieważ jest coraz gorzej i że chyba zgłoszę się do Ośrodka Interwencji Kryzysowej, na co ona zareagowała dość gwałtownie. Najgorsze jest to, że jestem zupełnie sama i nie potrafię złapać dystansu, mam jakieś leki pod ręką, ale one pomagają tylko na chwilę, potem jest dużo gorzej. Jestem w tak dziwnym stanie, że przewracam się na ulicy, mam problem z koordynacją ruchów, dwa dni temu spadłam ze schodów, myślę, że to wina tych stłumionych emocji, napięcia. Może znacie jakieś metody radzenia sobie z poczuciem winy, nie wiem czy mogę bez przerwy płakać, czy to faktycznie oczyszcza czy tylko niepotrzebnie się nakręcam. Chciałabym spotkać jakiegoś mądrego człowieka i zapytać o radę, ale nie będę przecież zaczepiać sędziwych staruszków w parku, choć czasem mam ogromną ochotę, żeby tak zrobić.
  4. Jeszcze studiuję i mogę sobie pozwolić najwyżej na NFZ:(
  5. Chodzi o zaniedbanie, "wypuściłam z rąk" ku śmierci dwie bliskie mi osoby, najbliższe, wszystko wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Chodzę na psychoterapię, która niewiele daje, terapeutka każe mi mówić o mojej matce, dziecinstwie etc. a ja probuję zrozumieć co się wydarzyło teraz. Chciałabym ustalić pewne fakty, nie wiem kto mógłby mi pomóc to zrobić, ustalić na co miałam wpływ, a na co nie. Dodam, że jestem z Krakowa i już kompletnie sobie nie radzę. Rozważam zgłoszenie się do ośrodka pomocy kryzysowej, ale nie wiem czy to nie jest jednorazowe rozwiązanie. Będę wdzięczna za wszelkie wskazowki:) dziękuję. M.
×