Witam serdecznie,
niestety ja też tutaj . Jestem załamana moim stanem.
Od lutego 2008 zaczęłam się źle czuć: mrowienie karku i bóle głowy, bóle oczu, napięcie mięśni pleców, zmęczenie, uczucie nieobecności, potem doszły bóle stawów (i to lekarz zdiagnozował jako boreliozę, testy wyszły wątpliwe). Leczyłam się ponad 2 lata antybiotykami. Pomału mój stan się poprawiał, ja byłam pewna, że od antybiotyków. Lecz pewne objawy nie ustępowały, lekarz stwierdził, że to już nie może być borelioza... Wtedy poszłam na terapię. Objawy ustały, ale zaszłam w ciąże i terapia została przerwana (nie z mojej winy). Potem nastąpił okres bardzo dobrego samopoczucia, aż do sierpnia tego roku. Znowu zaczęło wszystko wracać. Poszłam znowu na terapię (do innego psychoterapeuty), bo mój poprzedni nie przyjmuje już w Krakowie. Załamanie trwało 3 tygodnie, potem przeszło. Chodzę na terapię, myślę że mi pomaga. Ale od tygodnia, straszny atak. Tak jak w 2008r, wszystko od początku. Moja psychoterapeutka namawia mnie na konsultację u psychiatry. Ja uparłam się, że poradzę sobie bez leków. Ale obecnie jestem w tak złym stanie, że już nie wiem co mam myśleć. Nawet nie wiem po co piszę, chyba z bezsilności