hłehłehłe. czy próba samobójcza, właściwie dwie, podpadają pod autodestrukcyjność?
Może i mam te swoje dziewiętnaście lat, ale jakby to powiedzieć... nie słodzę :>
Czasami tworzę. Ostatnio nie mam siły. Na nic, to ta ciemność.
Śmierć jest dla mnie synonimem spokoju. Nie chodzi mi o żadną religię, żadne niebo. Tylko n i c.
Biorę leki, ale nie pomagają. Od trzech lat jakoś się leczę. Parę razy zmieniali mi leki.
Ja raz zawiesiłam ich branie. Do czasu wielkiego wybuchu zwanego próbą samobójczą, kiedy znowu je dostałam.
Mogą się przydać na następną, nie? Chociaż już z doświadczenia wiem, że akurat lekami to wcale nie tak łatwo się unicestwić.