Witam! Na wstępie chciałbym się przedstawić. Mam na imię Patryk, mam 21 lat, cierpię na zaburzenia nerwicowe z cechami osobowości anankastycznej. Moja "przygoda" z nerwicą, zaczęła się ponad dwa lata temu. Na początku zaczęła się wędrówka po różnego rodzaju specjalistach. Robiłem szereg badań na wszystko, ponieważ doskwierało mi dziwne kołatanie serca, nerwobóle, oraz ścisk w klatce piersiowej, co w mojej głowie niekiedy postrzegałem jakobym miał przechodzić zawał. Po odwiedzeniu kilku lekarzy okazało się, że nic takiego mi nie dolega, lecz dolegliwości co jakiś czas nawracały. Zacząłem wtedy szukać w internecie informacji na ten temat i doszedłem do wniosku, że może to być jednak nerwica - choroba, o której w tamtym czasie wiedziałem niewiele. Pamiętam, że uspokoiło mnie to dość, ponieważ wszystkie objawy pokrywały się z moimi i doszło do mnie, że to wina mojej głowy, a nie serca. Potem powstał drugi problem.. Zacząłem słyszeć w uszach trzaski przy ruchach żuchwą. Najpierw skierowałem się do laryngologa, po czym dostałem skierowanie do chirurga szczękowego, który zdiagnozował dysfunkcję stawów skroniowo-żuchwowych. Zalecił on mi noszenie szyny relaksacyjnej, dzięki której stawy nie bolą, lecz trzaski towarzyszą mi cały czas. Oczywiście to wszystko pogłębiało moje skłonności hipochondryczne, więc postanowiłem odwiedzić lekarza rodzinnego i powiedzieć o swoich dolegliwościach. Stwierdził on od razu, że jest to nerwica lękowa i hipochondryczna, po czym przepisał mi lek o nazwie "Elicea" (zaznaczam, że nie był to lekarz psychiatra). Wróciłem do domu i wyczytałem dużo na temat leków z grupy SSRI i postanowiłem nie brać tego, ponieważ mając świadomość choroby, udawało mi się przezwyciężać lęki. Jakby tego było mało, dokładnie rok temu pojawiły mi się szumy uszne. Straszna zmora dla zdrowego człowieka, a co dopiero dla nerwicowca. Znów pierwsze kroki pokierowałem do laryngologa, do jednego, do drugiego... Wszystko było w porządku, badanie na audiogramie idealne, aż wreszcie dostałem skierowanie do neurologa. Po klasycznym badaniu neurologicznym, lekarz z wywiadu stwierdził, że mogę mieć problem z błędnikiem i przepisał mi lek "Vestibo", na ukrwienie ucha wewnętrznego. Lek biorę już niecały miesiąc, objawy nie ustępują. Mam więc za tym pytanie, czy szumy uszne mogą być spowodowane przez nerwicę? I czy da się wyzbyć hipochondrii i lęków, nie biorąc leków psychotropowych? Z góry dziękuję wszystkim za przeczytanie, rady i odpowiedzi na moje pytania. Pozdrawiam!