Czesc, jestem nowa i szukam pomocy, bo zupelnie nie wiem, co sie ze mna dzieje.
Zawsze bylam (jak to stwierdzila moja lekarz rodzinny) nerwusem. Wszystkim sie przejmuje, chce zeby zawsze wszystko bylo jak najlepiej, jesli twierdze, ze cos potrafie zrobic, to tego nie odpusze. Wiecie, nikt tego za bardzo we mnie nie tepil, bo wszystkim podobalo sie, ze jestem taka ambitna... No ale przez to w liceum nabawilam sie neuraligii miedzyzebrowej i przewleklego zapalenia zoladka, wszystko na tle nerwowym. Udalo mi sie troche spucic z tonu i przez dwa lata byl spokoj. Jestem teraz na 3 roku studiow i jakis miesiac temu pojawilo sie u mnie cos dziwnego. Boje sie wychodzic z domu. Kiedy mysle o tym, ze mam wyjsc zaczyna bolec mnie brzuch (znam ten bol, to jest bol stresu) i automatycznie musze poleciec do lazienki. Mialam podobne uczucie kiedys, jak tuz po zrobienu prawa jazdy mialam sama gdzies jechac, ale to bylo zrozumiale, bylam poczatkujacym kierowca w ruchu drogowym. Potem minelo. Teraz wrocilo i boje sie kazdego wyjscia! Jak mam jechac komunikacja miejska, to jest najgorzej. Wole isc na piechote, albo pojechac samochodem (a i to nie jest wolne od stresu). Jest to dla mnei skrajnie uciazliwe, bo nie lubie siedziec w domu, uwielbiam poznawac ludzi, wychodzic na spotkania i imprezy. Staram sie z tym walczyc, ale nawet teraz jak o tym pisze, czuje jak rosnie we mnie strach... Probuje szukac jakichs wyjasnien, sytuacji, ktore to spowodowaly, ale jedyna duza zmiana w moim zyciu, to wyprowadzka z domu jakies 2 miesiace temu. Czy powinnam sie zglosic do lekarza? Moze ktos z was juz tak mial? Nigdy nie czulam tak irracjonalnego leku...