Witam.
Mój problem jest dość prosty - nie widzę sensu swojego życia.
Od dzieciństwa zmagam się z depresją. Podejrzewam, że jej źródłem może być fakt, że w podstawówce byłam wyśmiewana przez inne dzieci, ale tak naprawdę nie pamiętam, abym kiedykolwiek czuła się inaczej. Zawsze byłam smutna, ponura, zakompleksiona. W wieku 16/17 lat doszły do tego zaburzenia odżywiania, dzięki którym stałam się wrakiem człowieka. Obecnie mam 19 lat i choć po przejściu 2-letniej psychoterapii odżywiam się w miarę normalnie, to jedzenie nadal jest dla mnie strasznym problemem i nie wierzę, że kiedykolwiek się to zmieni.
Miewam dni, a czasem nawet tygodnie, w których czuję się całkiem szczęśliwa, ale zawsze prędzej czy później wracam do punktu, w którym mam ochotę zwinąć się w kłębek i umrzeć. Nie ma w moim życiu nic, co sprawiałoby, że chciałoby mi się żyć.
Jestem bardzo samotna, nie mam nikogo, kogo mogłabym nazwać przyjacielem. Nie wiem, z czego to wynika, bo wcale nie jestem nieśmiała i sądzę, że sprawiam wrażenie "normalnej" osoby (choć w głębi duszy mam bardzo zaniżoną samoocenę). Od wielu lat nie dzielę się z nikim swoimi emocjami, przemyśleniami, lękami - po prostu nie mam z kim o tym pomówić. Wszystko co dla mnie ważne zachowuję dla siebie. Jedynymi bliskimi mi osobami są moi rodzice, ale mimo chęci nie są w stanie mnie zrozumieć i mi pomóc. Wszyscy moi byli "przyjaciele" okazywali się wcale nimi nie być.
Moim największym problemem jest to, że kompletnie nie wiem, co mam robić w życiu. Od wielu lat zastanawiałam się, jakie studia wybrać i w końcu w ostatniej chwili dokonałam wyboru, który wcale niespecjalnie mi się podobał. Zdałam maturę bardzo dobrze, więc bez problemu dostałam się na wybraną przeze mnie uczelnię. Teraz zastanawiam się, co ja tu do cholery robię, bo studia w ogóle mi się nie podobają... Do tego nadal nie wiem, co mogłabym po nich robić. Wierzcie mi, to nie kwestia tego, że nie przemyślałam sprawy. Po prostu myślę, myślę i za każdym razem dochodzę do wniosku, że nie widzę się w żadnym zawodzie. Sytuacja w naszym kraju zmusza mnie do tego, żeby skończyć jakiekolwiek studia, ale to mnie przerasta.
Jestem totalnie załamana swoim życiem. Nie widzę sensu, żeby dalej to ciągnąć, bo po co? Dla zasady? Nie potrafię się na niczym skupić, kompletnie nie można na mnie polegać, bo czasem po prostu nie mam siły na cokolwiek. Zamykam się w pokoju i jem, bo wiem, że w ten sposób najbardziej sama siebie skrzywdzę.
Co mam robić?