Witam,
Po raz kolejny w moim życiu zmagam się z lękiem i objawami depresji. Po kilku tygodniach walki "na własną rękę" tym razem udałem się do psychiatry po leki. Dostałem Servenon i doraźnie Hydroksyzynę w razie ataków paniki.
Ostatnio w moim życiu nastąpiło kilka trudnych zmian. 4 miesiące temu zostawiła mnie narzeczona, z którą spędziłem połowę dorosłego życia. Ponad to wyprowadziłem się z domu i przeniosłem do bardzo odległego miasta.
Wiem, że trwałe efekty w zmaganiu się z moimi problemami i zaburzeniami lękowymi przyniesie jedynie psychoterapia. Zapisałem się więc do jednego z poleconych mi wcześniej terapeutów.
Problem polega na tym, że odmówił terapii w przypadku, gdy nie zrezygnuje z antydepresantów. Tłumaczył to tak, że leki ograniczą dostęp do emocji, które muszą "wyjść na wierzch" w czasie terapii. Bez tego terapia może okazać się nieskuteczna. Dodał również, że według jego oceny mój stan pozwala na leczenie bez udziału farmakologii - bo chodzi tu bardziej o zaburzenia adaptacyjne, a nie o depresje.
I teraz pytanie - czy psychoterapeuta mógł mieć rację? Czy faktycznie zaprzestać brania leków? Biorę je dopiero od 5ciu dni.
Bardzo potrzebuję psychoterapii i trwałych zmian. Ale boję się ryzykować odstawienia leków.
Bardzo proszę o opinie.