Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lulu80

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Lulu80

  1. lolil, a powiedz, jak reagujesz, gdy ktoś Cię pyta "bierzesz leki?" Irytuje Cię to? Ja swojej teściowej nie pytam, ale pyta ją o to jej brat, co ją denerwuje. A co do manii - jak to właściwie się objawia?... Wszędzie pisze, że mania występuje przy CHAD, ale nie wiem jak ona wygląda... To może być np. zalewanie rozmówcy potokiem słów, skakanie z tematu na temat bez kończenia poprzedniego wątku, nie dawanie dojść do słowa swemu rozmówcy?...
  2. Kokos, nie mieszkamy razem z teściową, po pół roku mieszkania u niej nie wytrzymałam w tym piekle jakie mi poczyniała... Przeprowadziliśmy się do domu odległego od teściów o parę metrów (w końcu to wiocha była). Okazało się, że trzeba było się wynieść o 7 km dalej i tu się okazuje, że najlepiej byłoby wyjechać do innego kraju A stary kawaler - jak już wspomniałam - wciąż mieszka z rodzicami w tym samym domu i nie wygląda na to, by miał zamiar się od mamusi wyprowadzić Na "posługi" do mamusi nadal wzywany jest wyłącznie mój mąż Tak to wygląda :) Teraz jak piszę o tym wszystkim - aż śmiać mi się chce, bo nie mogę uwierzyć, że taki chory układ rodzinny może istnieć
  3. Ja mam pytanie do Was-CHAD'owców - jak często chodzicie na kontrolę do psychiatry? I czy chodzicie sami, czy z osobą z rodziny? Czy obecność osoby zdrowej jest konieczna, aby mogła powiedzieć psychiatrze jak się zachowuje osoba chora? Bo mnie dziwi, że psychiatra nie wymaga kontaktu z osobami zdrowymi z rodziny osoby chorej, bo opinia samego chorego nie wydaje mi się obiektywna, tym bardziej, że widzę, że CHAD'owcy mają tendencję do okłamywania otoczenia co do swego samopoczucia (tzn. CHAD'owcy z mojej rodziny, nie wrzucam tu do jednego worka wszystkich osób z CHAD'em z tego forum ). Bo ja mam wrażenie, że moja, chorująca na CHAD teściowa nie mówi psychiatrze wszystkiego o swoim stanie zdrowia, nie mówi o tym, że "od czasu do czasu" na własną rękę odstawia leki... I jeszcze jedno... Czy CHAD'owcy pamiętają co mówili w czasie, gdy odstawili leki? Czy pamiętają swoje przykre słowa i swoje kłamstwa, które rzucali pod adresem kogoś ze swej rodziny? (chodzi mi o słowa wypowiadane w czasie "ataków choroby")
  4. Teściowa od wielu lat pobiera rentę ze względu na swą chorobę, teraz nie pracuje, jest na emeryturze. Na szczęście trzeba przyznać ma swoje pasje - ogród, pszczelarstwo, zielarstwo itp. w tym stylu, więc jakieś zajęcie ma. Co do teścia, to nie ukrywam, że on w którymś momencie swego życia zaczął nadużywać alkoholu, ale nie wiem jednak co było przyczyną tego, że teść sięgnął po alkohol (leczyć się nie chce), więc nie mogę powiedzieć, że rozpił się z winy choroby swej żony. Teściowie rzadko ze sobą normalnie rozmawiają, nawet gdy teściu jest trzeźwy a ona bierze leki. Według mego męża - oni całe życie na siebie "fukali", przeważnie nie mogli dojść ze sobą do porozumienia, kłótnie w ich domu były (i są) na porządku dziennym. Tu dodam, że mój mąż takie "fukanie" wyniósł właśnie ze swego domu, nawet przy stole świątecznym oni wszyscy na siebie wzajemnie "fukają", przerywają sobie w połowie zdania... i uważają to za normalne Relacje w tej rodzinie są dla mnie bardzo dziwne, nigdzie i nigdy czegoś takiego nie widziałam, a nie byłam wychowana "pod kloszem"... Dodać muszę, że dzięki naszym rozmowom i niestety też po wielu moich przepłakanych nocach, a niekiedy moich awanturach, że ja nie toleruję takiego gruboskórnego zachowania - mój mąż się zmienił. Zmienił się dla mnie.
  5. Tak, teściowa ma zdiagnozowany CHAD. Leżała nawet dość długi na oddziale psychiatrycznym. Szkoda tylko, że często odstawia leki a jej mąż, jej dzieci tego nie zauważają, a jej niezbyt zdrowe zachowania traktują jako dziwactwa wynikające z jej wrodzonych cech charakteru. Zostałam z mężem nie tylko ze względu na dziecko. Po prostu kocham tego człowieka, z miłości do niego znoszę tą całą gehennę związaną z jego matką, mimo, że ona od samego początku znajomości traktuje mnie jak kogoś gorszego, kogoś kogo się nie pyta o zdanie, kogoś kogo można ustawicznie krytykować... Problem tkwił w tym, że mąż na początku naszego związku niestety nie reagował na jej złośliwości, dawał milczące przyzwolenie na to, by raniła mnie swoimi słowami. Zostałam tylko dlatego, że mąż zrozumiał swój błąd, dziś stara się, by jego matka w mej obecności nie wypowiadała przykrych słów. Jako zdrowa cały czas usiłuję zrozumieć tą kobietę. Ale, o wiele łatwiej jest dać cierpliwość i wyrozumiałość komuś kogo się kocha, dla mnie to jest tylko teściowa... Niektórym trudno wytrwać z chorym na tą chorobę rodoznym ojcem, czy matką, a co dopiero teściową, od której się tyle razy się usłyszało niesprawiedliwe osądy. Starałam się być cierpliwa przez te wszystkie 8 lat. Po prostu już się wypaliłam. To mnie już przerasta. Stąd moja chęć odseparowania się od tej kobiety i jej (urojonego?) świata. Przyjaciele i znajomi się dziwią, że w ogóle jeszcze drążę ten temat, że po tym wszystkim co ona mi zrobiła drążę "chad'owe tematy", że to wszystko zrozumieć, jakoś pojąć jej zachowania... To jest matka mego męża, on ją kocha, ona jego, ale ja jestem wyczerpana psychicznie tym zgadywaniem, które słowa ona wypowiada będąc w stanie "chorobowym", a które mówi będąc sobą (o ile taki człowiek moze być sobą)... Jestem tu po to, bo zastanowiły mnie słowa teściowej "musisz mieć dla mnie wiele wyrozumiałości, bo ja jestem chora". Zastanawia mnie czy osoby chore na CHAD wykorzystują fakt, że są chore po to, by manipulować uczuciami innych ludzi? Gdy ona mówi mi coś przykrego, bądź wymaga od męża poświęcania jej czasu akurat wtedy, gdy mąż jest bardzo potrzebny w swojej rodzinie (a ona ma do dyspozycji pomoc swego drugiego syna, który przecież mieszka z nią w jednym domu, a my mieszkamy obecnie 7 km od niej) - w jaki sposób mam zareagować, żeby dać jej do zrozumienia, że nie życzę sobie takich krzywdzących opinii, a jednocześnie dać jej do zrozumienia, że nie potępiam jej, że czasem są takie sytuacje, że mego męża z powodzeniem może zastąpić jego brat? Jak mam jej wytłumaczyć, że wcale nie chcę, żeby mój mąż przestał się nią interesować jako matką, ale żeby ona ten "obowiązek pomagania matce" rozłożyła na trójkę swoich dzieci, a nie zwalała wyłącznie na barki mego męża...
  6. Gdy poznałam mego męża nie wiedziałam jeszcze, że jego matka cierpi na CHAD. Od samego początku moje układy z nią były pełne zgrzytów. Nie chce mi się opisywać owych zgrzytów, bo to jest jak rozdrapywanie starych ran. Wspomnę tylko o fakcie, że przez teściową wiele razy w tajemnicy przed mężem rozważałam to czy po prostu od niego odejść - przed ślubem dwukrotnie chciałam odejść, po ślubie również... Zostałam z nim tylko ze względu na dziecko. Kocham męża i tylko dla niego znoszę teściową, do której żywię resztki sympatii... a może to już tylko litość, sama nie wiem... Razi mnie to, że mój mąż ma jeszcze dwójkę rodzeństwa, które w ogóle się matką nie interesuje, a wręcz wykorzystują to, że mój mąż jest taki pomocny. To mój mąż jest na każde zawołanie matki. Co ciekawe to od niego ona wciąż najwięcej wymaga. To jego ona ustawicznie krytykuje, bo nawet , gdy w czymś jej pomoże - ona w każde podziękowanie musi wbić drzazgę "dziękuję, że to posprzątałeś, ale czemu tak niedokładnie?", "dziękuję, że to zrobiłaś, ale czemu tak krzywo?", "dziękuję za prezent, ale ile to kosztowało?" itd. itp. Ja już nie wiem, które jej słowa są wypowiadane "w chorobie", a które po prostu mówi złośliwie... Kiedyś zwróciłam teściowej uwagę na to, że mój mąż przez to, że jest tak zaabsorbowany pomocą w jej pasiece - nie ma czasu by zająć się wiszącą szafą, która się urywała i groziło, że zaraz spadnie (a w domu było małe 6-letnie dziecko, my mieszkaliśmy na wsi, z dala od miasta, nie było tam sąsiadów, a na domiar tego wszystkiego, ja jestem osobą z wadą słuchu, która nigdzie nie zadzwoni po jakiegoś eksperta od napraw). Powiedziałam teściowej, że szwagier, który całymi dniami leży u rodziców w domu, nie ma nic do roboty - mógłby zastąpić czasem mego męża. Coś we mnie pękło, powiedziałam jej również o jej wtrącaniu się w nasze małżeństwo, jej przykrych uwagach, narzucaniu mi swoich dziwnych pomysłów itd. Teściowa tą uwagę odebrała jako stwierdzenie, że ja mówię, że mój mąż jej nie pomagać, stwierdziła, że również, że chcę ją do grobu położyć i odseparować od jej ukochanego syna. Nie mogłam jej wytłumaczyć, że chodzi mi coś zupełnie innego - chodziło mi tylko o jedno - żeby znalazła jakąś granicę w tym, co robi, bo jej osoba zaczynała mnie wręcz przytłaczać. Usłyszałam, że moją powinnością jest okazanie jej wyrozumiałości, bo ona wiele słów mówi "w chorobie".... Ok. Rozumiem, że jest chora. Ale czy nie wykrorzystuje swej choroby po to, aby wbijać mi szpilę w serce? Ok, pominę to. Jest chora, ale dlaczego tylko mój mąż ma obowiązek jej pomagać? Jego brat-stary kawaler, mieszkający z rodzicami, siostra 28-latka bezdzietna, męża, bez pracy - to dzieci, które są bardziej zainteresowane stanem portfela obojga rodziców. Każde z rodzeństwa coś dostało od rodziców - pieniądze, samochody, mieszkanie, drogie laptopy, każde z nich miało fundowaną dobrą edukację, drogie podróże... Dlaczego tylko mój mąż musi być na każde jej zawołanie? Czy ta jej choroba to jakieś "uprzywilejowanie", by synowej zatruć życie? Jestem tym już naprawdę zmęczona... Naprawdę próbowałam tej kobiecie okazać trochę ciepła, sympatii, ale dobijało mnie, gdy teściowa na jakiś mój komplement mówiła "Ty mówisz tak naprawdę, czy tylko z grzeczności tak chwalisz?" Nie ukrywam - przestałam jej pomagać przy malowaniu płotów, przy pewnej drobnej pracy przy pasiece, przestałam proponować pomoc, bo ciągle "pomagałam źle", ciągle coś źle zrobiłam. Ile można coś takiego znosić? Może mój mąż do tego przywykł, ale ja nie. Postanowiłam, że nie chcę już utrzymywać kontaktów z teściową. Po 8 latach moja cierpliwość się wyczerpała. A jak Wy radzicie sobie ze złośliwością osoby chorej na CHAD? Dla mnie dramatem jest to, że mój mąż w ogóle nie dostrzega, że jego matka nie jest obiektywna w ocenianiu mnie... Jestem tylko człowiekiem, którego cierpliwość ma jakieś granice.
×