Witam Was.
Bardzo dlugo sledze to forum i oczywiscie rozne inne (wiadomo jak to jest z szukaniem wszystkiego wszedzie przy lękach :) ).
W koncu zebralem sie zeby napisac o sobie i znalezc troche otuchy.
Mam na imie jacek i mam 23 lata. Moj problem z lękiem zaczal sie okolo 2 lat temu. W czasie liceum sporo przesadzalem z trawka, ale prawdziwy lęk zaczal sie kiedy dostalismy z kolega cos co mialo byc lsd a bylo jakims syfem przez ktory nie moglem zasnac 28 godzin. Oczywiscie nakrecilem sie ze zwariowalem i ze ten drag nigdy nie minie. Glupi ja. Teraz wiem (tak mysle) ze to nie on spowodowal u mnie stan z ktorym borykam sie do dzis lecz byl tylko zapalnikiem czegos co ma poczatek juz w dziecijstwie. Zawsze bylem wrazliwy, jestem muzykiem, za mlodu troche chorowity i mama wpoila mi ze zawsze trzeba sie mna zajmowac itp. Odkad zaczal sie strach (moje glowne objawy miliardy strasznych mysli, poczucie nierealnosci, porazajaca mysl ze moglbym cos sobie zrobic a bardzo nie chce, bezsennosc i powalone sny bardzo realistyczne i jeszcze pare innych, te ktore wymienilem najbardziej przeszkadzaja) wiele nauczylem sie o moim stanie. Czytalem duzo ksiazek o leku i nauczylem sie paru technik ktore bardzo pomagaja. Jednak wciaz mam to gdzies w sobie i czasem wraca. Wiem ze nic z moich strasznych wyobrazen sie nie stanie bo nigdy ze nie stalo i wiem ze to tylko strach. Jednak kiedy sie pojawia jest tak intensywny ze ciezko go przelamac. We wtorek ide na pierwsze spotkanie psychoterapii grupowej bo chce z tym walczyc. Myslicie ze to moze calkiem minac? Calkiem czyli zeby juz nie musiec myslec o tym ze wroci i w rezultacie zeby nie wrocilo. Przepraszam za chaotyczny post ale pisze telefonem gdyz nie mam chwilowo innej mozliwosci.