Skocz do zawartości
Nerwica.com

arkadiusz59

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia arkadiusz59

  1. Cześć. Jestem Arek, mam 18 lat. Chodzę do 3 klasy technikum informatycznego. To tak słowem wstępu. Wszystko zaczęło się jakieś 3 lata temu. Mieszkam z bratem i z mamą. Ojciec zostawił nas dawno dawno, miałem chyba 6 lat. Nie mieliśmy z nim zbytnio kontaktu i jakoś nie czułem takiej potrzeby. 2 lata temu zmarł. Nie odczułem nic. Byłem na pogrzebie u obcej osoby. Zero emocji. Moja mama pracowała 12h dziennie, mimo to pieniędzy było za mało. Nadażyła sie okazja wyjazdu za granice do pracy jako opiekunka osob starszych. Czemu nie - pieniądz konkretny, praca nie jest ciężka, legalna. Nic tylko wyjeżdżać. Zostałem sam z bratem, ja - wtedy 14/15 lat, brat 17. Może nie do konca cieszyłem sie z wyjazdów mamy ale i jednoczesnie cieszylem sie. Kompletna "wolność". Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzilem na wagary, nie piłem itd. Ale perspektywa, że moge wychodzić gdzie chce, robić co chce, sprzątać kiedy chce była dla mnie niesamowita. I na poczatku tak było. Jakiś rok. Z czasem zacząłem odczuwać brak mamy obok siebie. Obowiązki takie jak pranie, gotowanie, po prostu zajmowanie się domem spoczęły na nas (ja i brat). Jako tako sobie radziliśmy. No właśnie, i tak minął sobie kolejny rok. Dusiłem w sobie to, że wcale nie odpowiada mi taka sytuacja. Nie chciałem być kolejnym problemem dla mamy. Bywały dni lepsze i gorsze. Z przewagą gorszych. Teraz mam 18 lat. I coś złego sie ze mną dzieje. Brat wyjechał na studia, wraca na weekendy. Od niedzieli do piątku jestem w domu sam, a z mamą mam kontakt przez neta. Wracam po szkole prosto do domu (często 16-17, dojazd z miasta obok). Muszę iść zrobić zakupy żeby miec co zjeść, posprzątać (mimo, że jestem sam to jakis tam nieporządek sie robi), zająć sie psem i rozpalić w piecu i tak sobie mija wieczór. Popadłem w rutyne. Nie mam znajomych, z ktorymi moge wyjsc. O czym mam z nimi gadać. Nie jestem jakiś odpychający, ale po prostu nie wiem o czym rozmawiac z ludzmi w moimi wieku, chociaz staram sie i nie raz mi sie to udaje ale tak naprawde są to rozmowy o niczym. Widzę, że rozmowa ze mną jest nudna. Poznałem 3 miesiace temu dziewczyne. 2 lata młodsza. Jest śliczna, fajna, chociaż troche natrętna. Ale aż tak mi to nie przeszkadza. Problemem jest odleglosc. Poznalismy sie na czacie. Mieszka 200 km ode mnie, ale mimo to spotkalismy sie kilka razy. Jest naprawde niesamowita, 100 % mój typ. Ale ja nic nie czuje. no wlasnie, jak moge mowic, ze jest w moim typie skoro nic nie czuje. Podoba mi się wizualnie, owszem, charakter też ok. ale ja nic nie czuje. Nie potrafie się w niej zakochać, a chciałbym. I ona chyba to widzi, że jest ze mną cos nie tak. Ja sam nie wiem czego pragne. Jednego dnia tęsknie za nią, a drugiego (np dzisiaj) chcę aby dała mi spokoj, żeby odpuściła. Nawet kilka razy jej to powiedzialem ale ona nie chce dać za wygraną. I nie wiem czy mam sie cieszyc, ze komus na mnie zalezy. Nie potrafie się cieszyc, śmiac sie. To tyle o dziewczynie. Kolejnym "problemem" jest to, że zaczalem pracowac w weekendy. I jest to dosyc powazna praca. Jestem doradcą na dziale telewizorów w markecie. Bylem na szkoleniu, z 20 facetami ktorzy mają po 25-35 lat. I zdalem sobie sprawe, że cos tu jest nie tak. Ja, 18letni chlopak wkręcam sie w kolejny, odpowiedzialny etap w moim zyciu, zamiast pić z kumplami. Tylko raz w życiu byłem pijany. Zmuszam sie do tej pracy. 400 zl miesiecznie w jakis sposob mnie motywuje. Musze konczyc. A wiec co jest moim problemem? -samotność -bezradność -czuje, ze marnuje najlepsze lata -jestem zmeczony tym wszystkim -brakuje mi pozytywnych mysli, emocji. to tyle. hej
×