Skocz do zawartości
Nerwica.com

silikonka

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia silikonka

  1. Adela postanowiłam sobie, że jeśli tym razem nie poradzę sobie sama ze sobą, to pójdę do lekarza. Ale póki co czekam na efekty mojego "oświecenia". rikuhod dokładnie, z jednej strony notowanie mnie uspokaja (na chwilę), a z drugiej podburza- bo znów notuję. Masz racje co do tej radości w życiu, zdecydowanie. U mnie tego brakuje. O dawna jestem sama, niby mam rodzinę, kilkoro znajomych, ale to nie to samo. Każdy ma swoje życie, swoje problemy, znajomi są w parach, a ja ciągle sama. Ze wszystkim muszę radzić sobie sama, nie mam z kim pogadać o różnych rzeczach i tak wszystko duszę i magluję w sobie. Ignorowanie myśli to coś, co postawiłam sobie za cel nr 1 w tym momencie i nawet mi się to udaje od wczoraj . Czasem mam problem z tym, żeby rozróżnić normalną myśl od natrętnej. Dziś miałam taką jedną myśl, którą wałkowałabym 100 razy, ale uznałam, że raz wystarczy. I na tym skończyłam. Wydaje mi się, że można pomyśleć o wszystkim, ale raz. Po co myśleć piąty, dziesiąty raz, to już nie jest normalne. A więc kolejny dzień ignorowania powtarzających się myśli :) Poniżej skopiowałam tekst, po przeczytaniu którego zawsze lepiej się czuję. adwigaszpaczynska • 2010-11-14, 11:12 • IP: 195.116.70.** Witaj Marciocha, witam Wszystkich. Z mojego watku o natręctwach myslowych wybrałam niektóre fragmenty, po to, zeby na poczatek zebrac w jednym miejscu takie jakby *streszczenia* dłuższych czasem postów, by łatwiej dotrzec do konkretnej rady, pomocnej przy mysleniu natretnym. ------------------------------ Potem jakaś terapia, hipnoza i psycholog.... POWIEDZIAŁA MI ZDANIE, KTÓRE UTKWIŁO MI W PAMIĘCI i KTÓRE STAŁO SIĘ * moim natręctwem* W DOBRYM TEGO SŁOWA ZNACZENIU... JAK NIE BĘDZIESZ CHCIAŁA, TO MYŚLI NIE BĘDĄ SIE POJAWIAĆ , TO ZALEŻY OD CIEBIE *....i ja uwierzyłam, ciągle sobie to powtarzałam, aż w końcu jakoś zaczełam żyć, początki były trudne....Czasami nadal jest trudno, ale daję radę! Wam też tego życzę!!!! --------------------------------- Mianowicie z pomocą psychiatry doszedłem do wniosku żŻE TE MYŚLI SA MOJE I ZE NIE SA NATRETNE.No i jak sobie radzę.Otóż myśli biją we mnie ale ja staram się nie zaprzątać nimi głowy,próbuję ich nie analizować.Ciężko idzie ale staram się.Po prostu na te myśli NIE TRZEBA MÓWIC CHORE, TO SA NASZE MYŚLI Pojawiają się one tak jak u zdrowych ludzi tyle że CI ZDROWI PUSZCZĄ MYŚL *po brzytwie *..Starajcie się puszczać myśli po brzytwie,nie przejmować się nimi.Wiadomo że będzie ciężko ale jest to sposób.Myśli pojawiają się różne te negatywne są sprzeczne z nami to nie przejmujmy się nimi tylko działajmy sobie,wykonujmy różne czynności w luźny sposób a chorobę miejmy na boku.Nie zaprzątajmy sobie głowy chorobą. -------------------------------- Chodzi o to żeby starac sie być *obok* tych mysli, zaakceptowac je i nie uznawać jako coś swojego, patrzeć na nie jak na padający wokół nas śnieg który osiada na twarzy, kurtce, ale nie wnika nam do środka, po prostu trochę przeszkadza nam iść, ale ze sniegiem jest tak zawsze:). --------------------------------- Pomaga ignorowanie tych myśli, nie analizowanie ich. Dobrze jest sobie uświadomić, że to tylko mysli. A myśli mogą być różne i nie trzeba się nimi w ogóle przejmować. To są tylko myśli, one nie mają znaczenia, one są nieważne. To, że coś pomyślę nie ma żadnego wpływu NA TO, KIM JESTEM., co uważam. Moje myśli nie mają wpływu na rzeczywistość, nie mogą nic zrobić ani mi, ani innym ludziom. Myśłi nie mają mocy aby coś zrobić, to nie magia. ---------------------------------------- Te myśłi to często obrazy, które mózg wymyśla po to ABY ZAKRYĆ PRAWDZIWA PRZYCZYNĘ LEKU ( też mysle podobnie-mój przypisek ). Często tak bardzo boimy się pewnych spraw, rzeczy, że nie jesteśmy w stanie stanąć z tym lękiem twarzą w twarz. Tak bardzo boim się ZOBACZYC PEWNE RZECZY ŻE AŻ POZWALMY*,ŻEBY MÓZG ABY MÓZG ZBUDOWAŁ JAKIS OBRAZ ZASTĘPCZY PRAWDZIWEGO LĘKU. Wydaje nam się, że boimy się tych naszych myśli bo są takie straszne, wydaje nam się iż przyczyną naszego lęku są włąśnie te nasze straszne myśli - obsesje ale tak naprawdę to nie mysli są przyczyną lęku. Te myśli to tylko objaw prawdziwych przyczyn istnienia w nas lęku. Często to czego się boimy wcale nie jest w rzeczywistości takie straszne jak się nam wydaje, jednak boimy się tej konfrontacji. Coś CO WYCHODZI NA ŚWIATŁO NAGLE OKAZUJE SIĘ BYĆ CZYMŚ ZUPEŁNIE NIEGROŹNYM. Dlatego uważam, iż istotnym elementem w leczeniu nerwicy jest terapia. Dobre metody raczenia sobie z obsesjami to w miarę możliwośći ignorowanie tych mysli, nie dyskutowanie z nimi, nie odpowiadanie na nie, nie analizowanie ich. Trzeba pozwolić im przemknąć po głowie NAWET JEŚLI BYŁYBY NAJSTRASZNIEJSZE . Nie wolno się na nich koncentrować, próbować usprawiedliwiać siebie skąd u mnie takie myłśi, one są nie ważne... I kiedy np. dopadają mnie jakieś głupie myśli to zazwyczaj mówię sama sobie: *To tylko nerwica. TE MYSLI TO TYLKO NERWICOWA REAKCJA NA MÓJ STRES. itp. To są tylko głupie niedorzeczne mysli, nie muszę na nie tracić czasu. Nic się nie stanie jeśli nie będę się tymi myślami zajmować, analizować, o nich myśleć. To tylko myśli, więc czy sobie coś pomyślę, czy też nie to nie ma wpływu na rzeczywistość. Ani mi, ani nikomu nic się nie stanie jeśli nie będę się tymi myślami zajmować, mogę je zwyczajnie zignorować*. OCZYWIŚCIE JESTEM SWIADOMA TEGO, CO SAMA SOBIE MÓWIĘ i w to wierzę, staram się zaufać własnemu rozsądkowi, wiedzy o świecie i ludziach. Chodzi mi o to, że czasem trudno mi te myśli porzucić bo wydaje mi się, że jeśłi ich nie będę analizowaćTO STANIE SIĘ COŚ ZŁEGO , jednak racjonalnie staram się zaufać sobie, wiedzy, że moje myśli nie są w stanie realnie nikomu zaszkodzić. I jeszcze jedna ważna sprawa jeśli się pojawiała we mnie myśl taka z cyklu filozoficznych: *a co jeśli?*, *jak to naprawę jest*... Takie mysli typu, wątpliwości, nurtujące mnie pytania itp. To przekonałam się, ŻE PUŁAPKA JEST W OGÓLE PRÓBOWAC NA TE MYSLI ODPOWIADAĆ . Jeśli tylko próbowałam na taką myśl odpowiedzieć to w konsekwencji tego rozmyślania coraz bardziej się pogrążałam, coraz bardziej odczuwałam lęk i coraz więcej rodziło się wątpliwości. Tworzyły się nowe wątki problematyczne itp. Zatem w takiej sytuacji, jak pojawią się takie myśli dobrze jest spróbować się powstrzymać od próby odpowiedzenia. Najlepiej od razu się tym przestać zajmować, nawet jak bardzo czuje się do tego przymuszonym. Oszczędzisz stracony czas, energię... Na pewno jest trudno to powstrzymać, ale pomyśl, że po co się tym zajmować, szkoda sił, tak naprawdę nie musisz nikomu, ani samej sobie nic tłumaczyć więc lepiej zignorować taką myśl. To takie uczucie, które można porównać do sytuacji KIEDY JAKAŚ OSOBA ZADAJE CI KONTROWERSYJNE PYTANIE i czujesz chęć aby odpowiedzieć, wszystko jej wyjaśnić jednak musisz tą osobę zignorwać, nie odpowiadać. Pomaga wtedy stwierdzenie, że przykładowo nie musisz tłumaczyć się kierowcy tramwaju z tego kim jesteś i TAK TEŻ NALEŻY POTRAKTOWAC TE MYŚLI Ponieważ ta myśl jest obca, niepotrzebna, nie musisz się przed nią tłumaczyć, wyjaśniać, analizować, nią zajmować.- ---------------------------- Mysle, ze na poczatek te *skrocone* fragmenty moga byc pomocne w momentach, gdy czujemy, ze nie damy rady.Pozdrawiam.
  2. silikonka

    oświecenie

    Mam nadzieję, że to nie będzie post bez składu i ładu, ale czuję się tak normalnie.. Jeszcze przedwczoraj pisałabym ten post 2 godziny, sprawdzając go 10 razy i zastanawiając się kolejną godzinę, czy to dobry pomysł, pisząc tu. A dziś po prostu włączyłam kompa z myślą, że wejdę na forum i napiszę. Czytam to forum od kilku lat, nigdy się nie udzielam, tylko czytam. Aż do dziś. Wczoraj stało się coś naprawdę dziwnego, w ciągu 1 sekundy zrozumiałam coś, co tłumaczyłam sobie od lat. Tak po prostu stwierdziłam, że ja sama stwarzam sobie problemy, że czas zacząć żyć normalnie a nie czekać na cudowne uzdrowienie, które nie wiadomo jak i kiedy nastąpi. W skrócie- nie dostałam nigdy diagnozy, ponieważ 2 podejścia do psychologa kończyły się tym, że stwierdzałam, że sama sobie dam radę. W drugiej pani psycholog byłam "aż" 3 razy i zapytała mnie, czy jeśli będzie trzeba, będę brać leki. Czyli coś było na rzeczy. Nerwica natręctw myślowych, jak mi się wydaje. To, co mi najbardziej przeszkadzało, to przymus idealnego zachowania. Jeśli w jakimś momencie zachowałam się nieidealnie, np. w moim mniemaniu za długo zastanawiałam się nad wyborem bluzki albo spuściłam wzrok, jak ktoś na ulicy na mnie popatrzył albo koleżanka skrytykowała mnie za coś- musiałam zacząć od nowa. Tzn. musiałam na kartce przeanalizować swoją aktualną sytuację, wg ściśle określonych punktów, wybrać to, co powinnam zmienić i napisać zasady, wg których od teraz będę żyć. Z natury jestem osobą nieśmiałą, niepewną siebie, a zawsze pojawiała się zasada, że od teraz będę pewna siebie, przebojowa.. Nie dało się uniknąć konfliktu. Przy pierwszej lepszej okazji łamałam zasadę, nie byłam przebojowa i od nowa pisanie zasad. Nie pozwalałam sobie nawet na bycie smutną- wypisywałam argumenty, które przemawiają za tym, że nie mam powodu do smutku i mam być szczęśliwa tu i teraz na moje zawołanie i życzenie.. Wyobraźcie sobie jaką katorgę przechodziłam, kiedy zachowałam się nieidealnie w pracy i nie mogłam natychmiast spisać nowych zasad. To to nie było takie tam zwykłe pisanie, tylko każde zdanie musiało brzmieć idealnie i musiałam je sobie 100 razy powtórzyć, żeby zrozumieć i utwierdzić się w przekonaniu, że w pełni zrozumiałam jego przekaż. Oprócz zaczynania od początku było jeszcze kilka rzeczy, ale to zaczynanie to coś, co nie dawało mi żyć. Piszę o tym tak, jakby to było już za mną, bo tak właśnie się czuję. A jeszcze wczoraj rano to miałam. A po południu nagłe oświecenie. W ciągu krótkiej chwili wszystko to, co zabierało mi mnóstwo czasu, nagle uleciało, pojawiły się proste wnioski, jakby ktoś wyczyścił mi umysł z tego wszystkiego, co tam siedziało i włożył poukładane karty. Miałam potrzebę wygadania się, dziękuję za uwagę :-)
×