Witam.
Chciałam się dowiedzieć jakie podjąć kroki..chodzi o to że mój mąż jest inteligentnym człowiekiem mgr 150IQ, znamy sie ok.4lata, 3 lata po ślubie, mamy dziecko 3 letnie, jestem niepracującą matką.Chodzi o to że od pewnego czasu mój mąż się zmienił, po urodzeniu dziecka, zaczął mi dokuczać, do tego stopnia że gdy przeglądałam się w lustrze, rzucał do mnie teksty typu "jakaś Ty brzydka, blada, chuda, czasem też byłam gruba- nie wiem od czego to zależało..".Wiadomo że po ciąży ciało się zmienia już nie jest takie idealne, wpadłam w rozpacz z powodu swoich piersi, a on potrafił mi powiedzieć "masz obwisłe cy*ki!".Straciłam poczucie własnej wartości, chociaż spokojnie mogłabym robić karierę fotomodelki..ale olałam sprawę Takie zaczepki byłam jeszcze w stanie znieść.. ale zaczął po mnie krzyczeć "Spier** stąd bo tu wszystko należy do mnie, ja wszystko kupiłem, pracuje i płacę za wszystko"(mieszkanie, które wynajmujemy, wyremontowaliśmy z pieniędzy z ślubu, on dokupił z wlasnych oszczędności takie rzeczy jak dwa Tv,lodówkę itp).. Jest pedantem ale to do tego stopnia że nie pozwoli się moim zwierzakom bawić ponieważ wg. niego tracą przez to sierść którą widać na panelach, a gdy psiak miał rozwolnienie i załatwił się na panele (oczywiście posprzątałam bo on się brzydzi) to wtedy dostał po tyłku.. Gdyby tego było mało..to wszystko przenosi się na dziecko, parę dni tamu biegło,potknęło się i przewróciło na panele nie zdążając przed tym podłożyć rąk, przegryzając sobie wargę.. krew się lała byłam w szoku, ale działałam automatycznie, na ręce i zimna woda.. on przyszedł za nami i zaczął wydzierać się po dziecku, które się aż zanosiło z strachu i szoku odzywki typu "na drugi raz tak nie biegaj bo do szycia pojedziesz! patrz pod nogi. A Ty mu ubierz jakieś kapcie w których nie będzie się ślizgać!Bo nie uważasz na niego" a byliśmy wtedy oboje w pokoju dziecięcym, bawiłam się z dzieckiem na dywanie a on spał na sofie..
Najbardziej chyba zabolała mnie zaczepka typu "jesteś złą matką" wtedy automatycznie zareagowałam płaczem.. nawet teraz łzy cisną mi się do oczu.. staram się poświęcać jak tylko mogę, jestem praktycznie cały tydzień z dzieckiem w domu, może raz w tygodniu uda mi się gdzieś wyrwać..
Przeszłam raka, niezłośliwego, niestety po operacji nie mogę mieć więcej dzieci.. z tego powodu maż tez mi dokuczał stwierdził ze jakbyśmy wzięli rozwód to i tak mnie facet rzuci bo nie dam mu dziecka..
Ostatnio zaczął mnie też straszyć że zostawi mnie samą bez niczego, wygra sprawę w sądzie bo ma znajomości (koleżankę prawniczkę której ojciec jest sędzią..), że wyląduję pod mostem bo nie mam nic, nic nie jest tutaj moje.. że odbierze mi wtedy dziecko bo już nie zapewnię mu nic, bez pracy, mieszkania..rodzice mnie nie przyjmą, zbyt mało ojciec zarabia.
Wiele razy próbowałam wszystko naprawiać, biegałam z ścierką jak dziecko zrobiło małą plamkę na podłodze, stałam nad załatwiającym się w kuwetce kotem, aby posprzątać zeby nie mówił ze śmierdzi..zaczęłam sama wpadać w paranoje, a jak coś szybko robiłam żeby zdarzyć nim wróci z pracy.. wszystko z rąk leciało i sypało się..no i znów kolejna awantura ze jestem do niczego..ja juz naprawdę nie chce niczego naprawiać, mam już dość opadłam z sił, codziennie wieczorem, jeśli mam chwile dla siebie.. zamykam się w łazience i płaczę.. ale wtedy wcale nie jest lepiej, nie wiem gdzie szukać pomocy, boje sie ze mąż porwie mi dziecko i ucieknie do innego kraju, wiem z to nie takie łatwe, ale to też mi obiecał.. Nie kocham już męża, nie noszę obrączki, nie śpimy razem, zamienimy tylko pare słów dziennie, prócz wytykania i kłótni..staram sie siedziec cicho ale to sie tak we mnie gromadzi ze nie wiem czy kiedys nie wybuchnę, nie chodzi tu tylko o słowa..
Bardzo proszę o odpowiedz psychologa czy jest to znęcanie się psychiczne, przypominam też ze jestem bez pieniędzy..więc mam ograniczone możliwości.. Przepraszam też ze strasznie chaotycznie napisałam post..