Nigdy nie miałam problemów z ludźmi, ani w pracy ani prywatnie.
Zawsze byłam lubiana, radosna, garnęłam się do nich. W pracy przez
wiele lat doceniana i szanowana. Problem w tym, że półtora roku temu
zmieniłam pracę na lepiej płatną. Trafiłam na kierowniczkę która
zamieniła życie w koszmar. Znerwicowana i przybita porażką zmieniłam
pracę i trafiłam jeszcze gorzej- zespół dużo młodszych ode mnie
dziewczyn, które na dzień dobry zrobiły ze mnie kozła ofiarnego.Nie
ma sensu się rozpisywać co tam się działo, zostałam wdeptana w
ziemię i stałam się wrakiem człowieka. A na koniec obrażona i
zwolniona. Może to dziwnie zabrzmi, ale przeżycia z pracą przez
ostatnie półtora roku sprawiły, że zmieniłam stosunek do ludzi o 180
stopni. Zaczęłam się ich bać. Za tydzień zaczynam nową pracę i
zamiast się cieszyć zastanawiam się co mnie złego w niej spotka.
Przestałam się nawet spotykać z przyjaciółmi, gdyż jestem potwornie
przygnębiona i kontakty międzyludzkie przestały sprawiać mi
przyjemność. Boję sie mówić o porażkach, bo mam wrażenie, że
zostanie do wykorzystane przeciwko mnie. Ja nigdy taka nie byłam,
półtora roku koszmaru w nowych pracach tak mnie zmieniło. Czuję się
przerażona i bezbronna. Mało tego chyba czuję się gorsza, że
zrobiono ze mnie ofiarę i sobie nie poradziłam. Najgorsze jednak nie to co było, ale tego SKUTKI. Zostałam pozbawiona wiary w siebie,
ludzie mnie przerażają, zaczełam ich postrzegać na zasadzie ,,w
której chwili moga mnie zranić". Jeszcze dwa lata temu byłam
zadowolona z siebie, ze swojego życia i nie przypuszczałam aby
cokolwiek mogłoby to zburzyć, a jednak Wiem, że trzeba
jakoś żyć, ale ja nie mogę wyjść z tego stanu. Co mam robić?
Pomóżcie!