Ostatnio miałam nietypowy atak- zaczęłam cała sie trząść podczas oglądania filmów- mój chłopak myślał, że mam napad jakiś epilepsji, a to był atak.....uderzenia gorąca, spocone ręce i stpy- uhuhu... Poza tym w ostatnich trzech tygodniach czułam się bardzo źle- ciągły ból klatki piersiowej(jakby ktoś mi ciężki kamień na niej położył i zostawił), ciągły stan lękowy, bezzenność związana z kołataniem serca i natłokiem myśli w łóżku...cały ten czas jechałam na hydroksyzynie i propranololu. Myślałam, że zwariuję. Zaczęła mnie depreacha ogarniać.. Myśllałam "przecież takie życie to nie życie".
Wiecie co się okazało? :)
Zadzwoniłąm z płaczem do sojej mamy w środku nocy w końcu i płakałam, ze ja już w takich nerwach i stresie nie dam rady dłużej. Że jestem najwidoczniej chora psychicznie, a ostatnie kilka tygodni tylko się pogarszało ze mną.....
Moja mama (pielęgniarka, sama cierpi na nerwicę lękową) wysyczała przez telefon tylko słowa "kalipoz i magnez b6. teraz!!". Razem z nią przeanalizowałam ostatnie tygodnie- moją dietę i sstyl życia. W miarę dużo alkoholu, kawy i w cholerę stresu (przeprowadziłam się do kanady), infekcja dróg moczowych po drodze mnie spotkała- dużo sikania (wysikiwania z siebie pierwiastków) i po prostu się wypłukiwałam się z elektrolitów powolutku. Ok. Myślę- mam je przy sobie to zażyję, ale nie do końca wierzyłam w efekt. Chciałam po prostu do szpitala dla psychicznie chorych jechać (całkiem serio to rozważałam) . W każdym bądź razie 2 dni waliłam w siebie końskie dawki i....przeszło jak ręką odjął!!!!!!
Dzisiaj jest 3 dzień kuracji (już zmniejszyłam dawki) i czuję się jak nowonarodzona. Serce mi już W OGÓLE nie kołacze, odłączyły się myśli paniczne i ciągły lęk/stres, ból klatki piersiowej minął, a zasypiam jak dziecko i co najważniejsze- już odstawiłąm hydroksyzynę i propranolol. Spokój ducha i radość powróciły!!!! Nie mogę uwierzyć, że to była kwestia pieprzonego potasu i mgnezu.
Ta sytuacja mnie wiele nauczyła. Wystarczy kupić sobie Aspargin (w Polsce) i zażywać 2 tabletki dziennie, a naprawdę pomagamy sobie. Zwłaszcza my, nerwuski zestresowane ciągle.
Piszę to, bo być może niektórzy też przechodzą podobny stan i po prostu nie są świadomi co się za tym kryje....JA BYŁAM NA 100% pewna ,że po prostu pogłębsza mi się nerwica...a przyczyna okazała się zupełnie inna.
Wiem, że Ameryki nie odkryłam,nie jestem też lekarzem i nie siedzę za głęboko w temacie, ale wiem co piszę i wiem jak bardzo mi kuracja elektrolitami pomogła- fizycznie i psychicznie.
Chwała mojej mamusi, która mnie nakierowała :*
Pozdrawiam wszsytkich nerwusków!