-
Postów
22 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez lobo
-
Nio właśnie, nie bądźcie nieśmiali
-
Tak późno? Do kwietnia będą nuuudy
-
Zobaczymy, jak byłoby więcej chętnych z północnej części, moznaby się spotkać i tam. Ma ktoś jeszcze jakieś propozycje? :)
-
Najchętniej w Żarach bym chciał Ale myślę, że by trza pomyśleć, gdzie byłoby w miarę wszystkim chętnym blisko. Może stolica - Zielona Góra? agnieszas25 - gdzie mieszkasz? :)
-
Właśnie, może coś pomyślimy nad spotkaniem? :)
-
Ja jestem za! :) Zwłaszcza teraz, raźniej byłoby walczyć z deprechą jesienną... Deklarujcie się proszę, kto chciałby się spotkać. Proponuję jakiś weekend, no i może większe miasto, jak Zielona Góra - a może są jakieś insze propozycje? :)
-
To wspaniale :) Mam nadzieję, że te forum nie zmieni się z czasem tak drastycznie, jak poprzednie, na którym się udzielałem (o samotności).
-
A w jakim mieście, jeśli można wiedzieć? :)
-
W subforum o depresji trochę tego czarnego humoru uzewnętrzniłem...
-
Oj, facetowi z tak wielkimi kompleksami narcyzm raczej nie grozi
-
No to dawaj Czarny nastrój nie ma szans z Nami No to mam powodzenie! Nie szkodzi, miłe słowa mogę słuchać / czytać godzinami... ;-)
-
Hehehehe, nie lubię kłamać Oj, szkoda, ale takie jest życie... Dziękuję i tak za miłą korespondencję. :) Ja też, tylko że wzbudziłbyś wtedy większe współczucie ciotek niż gdybyś poszedł sam Laughing A może kogoś tam poznasz? Moi rodzice poznali się właśnie na weselu. Oj, wątpię, ja sam wyglądam tak, że tylko mi współczuć Prawdopodobieństwo poznania tam kogoś samotnego jest znikome - teraz raczej każdy zaprasza albo swą połówkę, albo kolegę / koleżankę... Najgorsze jest to, że chyba nie napiję się za mocno, bo planuje po weselu jechać do Poznania na zajęcia... Chyba, ze się zdołuję i stwierdzę, że nie pojadę. ;-) [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:09 am ] Ech, już po weselu... całe szczęście, nie wiem, jak ja wytrzymałem te 12 godzin ;/ Już nigdy nie pójdę sam... wolę już wcale nie iść...
-
I tak robię, na studiach zaocznych, które zacząłem w zeszłym semestrze, jak powiedziałem koleżance, że w gruncie rzeczy to jestem spokojny i nieśmiały chłopak, to nie chciała dać wiary. Ale wierz mi, w małym miasteczku nie ma zbytnio okazji przez Ciebie wymienionych, a i cały czas spędzam w pracy. Kontakty z pracy? To jest mała firma i każdy zajęty, spędza czas wolny z rodziną. Sąsiadów nie zagaduję, bo pomieszkuję "na czarno" na stancji, wynajmując pokoik. Już trochę powalczyłem nad swą nieśmiałością (pozostała silna przed tzw. płcią piękną ), ale naprawdę nie ma możliwości poznać kogoś nowego... Albo tylko moje paranoje mnie blokują, nie wiem sam Boję się tego wesela...
-
Goplaneczka, teoretycznie masz rację, tylko jak to wykonać? Chodzić po miasteczku i zaczepiać ludzi? Prędzej mnie chyba zamkną, niż znajdę znajomych... A w moim wieku... już ludzie nie mają czasu, czas spędzają z rodzinami... Niewielu jest takich samotnych wilków jeszcze nieoswojonych Poza tym - nigdy nie byłem zbyt śmiały. Po latach dołowania i poniżania szkolnego, do dziś walczę z brakiem samoakceptacji i poczuciem własnej brzydoty...
-
Wiesz, część przeniosłem, ale co po takich znajomościach, skoro wszędzie mam daleko... Swoją jedyną odwzajemnioną miłość znalazłem w necie, ale dzieliło nas 550 km i to wszystko nie wytrzymało próby czasu... :/ Kiedyś sporo jeździłem po Polsce, a z Lubuskiego wszędzie daleko... Ale teraz nie mam czasu i nie mam funduszy na podróże :/ W ogóle, brak kasy, kombinowanie od wypłaty do wypłaty, powroty z pracy do pustego, zimnego pokoiku na stancji, samotność mnie dobijają, zwłaszcza na jesieni i zimą... A teraz jeszcze te wesele... :/
-
hoyka, wiem, czasem staram się tak sobie przemówić do 'rozsądku', ale to mi nie wychodzi. Wogóle, mało co mi w życiu wychodzi... Dla człowieka, który już od 3 lat mieszka całkowicie sam, a teraz jest pół roku po jedynym w życiu, półrocznym związku, samotność jest naprawdę czymś strasznym. Mam 27 lat, wokół wszyscy znajomi albo żonaci/mężate, z dziećmi, albo w związkach. Tylko ja cały czas sam... Nie mam koleżanek 'wolnych' w realu, jakoś się tak złożyło, że mam kilku wspaniałych przyjaciół, przyjaciółek, ale... w necie...
-
Jak będę sobą, to czasami Was zaleję czarnym nastrojem... :) Żartowałem, u mnie pewnie jak i u Was, są chwile radosne (szkoda, że tak krótkie i rzadkie), na przemian ze smutnymi... Tych niestety jest więcej...
-
Ja też jestem, Żary konkretnie
-
Ech, myślałem, że jestem już ponad to... W tą sobotę mam wesele kuzyna. Przybija mnie to, że będzie to kolejne wesele w rodzinie, kiedy będę sam... :/ Koleżanka, na którą liczyłem - niestety ma pracę tego dnia... Nie chcę znów wysłuchiwać zapytań i dobrych rad wszystkich ciotek... A jeszcze wczoraj z siłą wodospadu dobiło mnie spostrzeżenie, że po tym weselu to ja będę teraz najstarszym wolnym facetem... Pewnie jeszcze dłuuugo, albo i na zawsze....
-
Dziękuję ślicznie za tak miłe przyjęcie! :)
-
Witam! :) Jestem tu nowy, poczytałem troszkę anonimowo, więc postanowiłem się przywitać i zarejestrować. :) Mam 27 lat, mieszkam w Lubuskiem i jakoś mi tak zawsze było smutno... Trochę przeżyłem w życiu, ale zawsze starałem się sam sobie radzić. Na zewnątrz nie widać po mnie (ponoć) smutku - tylko przyjaciołom netowym potrafiłem się zwierzyć, co mnie gnębi. Jedna z nich, poradziła mi szukać pomocy u lekarza i dała m. in. namiary na to forum. Mam nadzieję, że poczuję się tu dobrze. :) Pozdrawiam ciepło!