Skocz do zawartości
Nerwica.com

anton

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anton

  1. Witam forumowiczów. Znam moją lubą od ponad 3 lat. Jest wspaniałą dziewczyną, niestety po głębszym jej poznaniu (jakieś 2 lata temu) napotkałem duży problem. Stres ją paraliżuje. Szczególnie konfrontacja z innymi ludźmi (nawet wydawałoby się zupełnie nieistotna) potrafi doprowadzić ją do rozpaczy. Podam kilka przykładów, zaczynając od siebie. Z domu byłem nauczony, że problemy rozwiązuje się głośno, gwałtownie, ale szybko. Przy niej nauczyłem się nie zdradzać nawet poirytowania, chociaż się we mnie gotuje i powolutku godzinami czekać aż się uspokoi i powoli zmierzać w kierunku konstruktywnej rozmowy. Ale to ja, nie reszta świata. Rozmowa z rekruterem do firmy zapiera jej dech w piersiach-klęska murowana. Niezdany egzamin to powód do kilkugodzinnego płaczu (nawet jeśli bez problemu może go poprawić). Wezwanie na komisariat w sprawie kradzieży, której nie popełniła (dziś), spowodował całodniową histerię-były nawet plany, że weźmie wszystko na siebie, tylko po to żeby mieć to z głowy. Już drżę przed jutrem. Podam przykład ekstremalny- przede mną miała innego chłopaka. Ich pierwsze próby pożycia były delikatnie mówiąc nieudane, dlatego potem już nie chciała. Pewnego razu mocno naciskał i użył bardzo śmiechu wartego szantażu (na zasadzie "powiem twojej mamie jaka jesteś"). Nie wytrzymała- ugieła się i cierpiała w milczeniu. Skutki zdrowotne odczuwamy do dziś. Ona uważa, że brak miłości, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie spowodował, że nie potrafi reagować na stres. Dodam, że ma dużo przyjaciół, znajomych i chęci do działania i z interakcjami nie obciążonymi stresem nie ma problemów. Czy wie ktoś może jak można poradzić sobie z tą słabością? Może jakiś rodzaj terapii, medytacja, specjalista? Mi samemu zaczyna już brakować sił, wszystkie złe emocje przechodzą na mnie, a ja cały czas muszę być silny i nie okazywać słabości, choć sam staję się kłębkiem nerwów
×