Cześć,
tak na prawdę nie wiem, czy cierpię na depresje, nerwicę.. Wiem jedno, jest mi bardzo źle psychicznie i nie umiem z nikim bliskim o tym rozmawiać. Kiedy słyszę argumenty 'przecież nic takiego Ci się nie stało', to skręca mnie od środka. Nie zdecydowałam się jeszcze na leczenie, dojrzewam do wizyty u psychologa. Pomyślałam, że może na tym forum ktoś udzieli mi wsparcia, chociażby zrozumie mój 'ból istnienia'.. Tak bym to własnie nazwała..
Składa się na niego wiele aspektów. Po pierwsze rozstanie z chłopakiem (ja Go zostawiłam), który okazał się gejem, po drugie życie z Jego psychopatyczną rodziną, po trzecie - skutkiem dwóch pierwszych, utrata poczucia własnej wartości (samoocena sięgnęła dna).. Po czwarte ? Hmm.. Powrót do domu.. taaak.. Pod skrzydła nadopiekuńczych rodziców, którzy nauczyli mnie i moja podświadomość, że bezpiecznie się czuję, kiedy JEM. Problem ostatnio największy, z którym sobie nie radzę.
Podsumowując, jest mi po prostu źle . Ciągle się uśmiecham, ale to tylko gruba fałszywa skorupa, pod która gnije moja dusza..
Piękne przedstawienie się ..
Witam !