Witam wszystkich, moja sytuacja konkretnie wygląda tak. Kilka lat temu postanowiłem, że zamienię swoje hobby w działalność gospodarczą. Było to w czasie gdy zaczynałem studia. Bardzo ciężko pracowałem przez ostatnie 5 lat nad swoim projektem który stworzyłem. Aby finansować testy musiałem jednak bardzo dużo pracować fizycznie. Pracowałem po 200 - 260 h miesięcznie + po powrocie do domu pracowałem nad własnym projektem po 100 - 120 h miesięcznie. Ogólnie moje lata życia wyglądały tak że z pracy przychodziłem coś zjadłem na szybko włączałem komputer i zaczynałem projektować swoją wizje. W weekendy dochodziła jeszcze szkoła. Był to dość trudny okres, bo czasami miewałem chwile chęci przywalenia głową w mur. Zrobiłem się ospały i zaczynałem reagować z opóźnieniem, bo nie dosłyszałem za pierwszym razem kto co do mnie mówi. Przełączałem się na taki oszczędny tryb, i dopiero gdy ktoś się odezwał skupiałem swoją uwagę i zwykle musiałem pytać "co ?" albo "czy może powtórzyć bo się zamyśliłem". Lata mijały rówieśnicy żyli normalnym życiem a ja swoim, bez zabawy i przerwy. W wieku 23 lat zgłosiłem do urzędu patentowego swój wynalazek, i zaczęło się szukanie inwestorów. Zaczęły się rozmowy i negocjacje, miałem bardzo konkretne oferty nawet na 10 mln zł. Był tylko jeden haczyk musiałem przygotować prototyp za swoje pieniądze. A ich nie miałem, więc wziąłem kredyt niektóre części robiłem bez pieniędzy na odroczoną fakturę płatności. I jakoś wyszło tak, że brakło mi pieniędzy aby dokończyć w pełni prototyp więc musiałem improwizować. Co zemściło się awariami i sporymi problemami. Osiągnąłem połowiczny sukces w testach. Pojawiły się pewne problemy których nie przewidziałem a które później rozwiązałem. W nowszej generacji projektu. Lecz na testy nie było pieniędzy i nie osiągnąłem w pełni działającego prototypu. Przyszedł czas spłaty zadłużeń i to mnie pogrążyło. Zaczęły się wezwania przedsądowe o spłatę zadłużenia. Ze szkoły wyleciałem po trzecim roku, oblałem jeden przedmiot i nie rozliczyłem się z niektórych prac np. takich jak praktyki, jeden obóz letni (z braku pieniędzy). Przyszło do domu pismo z tą informacją i matka to przeczytała. Tak się wkurzyła, że wyrzuciła mnie z domu następnego ranka. Było to w zimie i byłem jakieś dwa tygodnie bezdomny. Włóczyłem się po mieście nocami, czasem udało mi się przenocować w nocy u kolegi, czasem w dzień u kogoś. Po dwóch tygodniach, pojechałem do babci bo chciała abym przyjechał i jakoś zaczęła godzić mnie z matką. Dziś co prawda mieszkam jeszcze z matką ale stwierdziłem, że wyjadę za granicę na stałe. W ostatnich 2 latach ponieważ byłem ciężko zapracowany i nie miałem życia prywatnego. Założyłem sobie konto na portalu randkowym. I jak to było ? Z początku poznawałem jakieś osoby, rozmawialiśmy na GG, niektóre poznałem później osobiście. Ale jakoś te znajomości nie były niczym oprócz koleżeńskimi znajomościami. Później wyrzucili mnie ze szkoły, to i w profilu zmieniłem opcje wykształcenia ze student na średnie. Skutek był taki, że otrzymywałem informacje że chcą mnie dziewczyny poznawać. Jednak gdy wysyłałem informacje "Cześć" , "Jak mija dzień". Kończyło się to tak, że odwiedzały dopiero mój profil i rezygnowały z jakiejkolwiek konwersacji. A jedyne co zmieniło się w profilu to rubryka "wykształcenie". Co mnie zdołowało ponieważ jak zauważyłem, na takich portalach niemal wszyscy są studentami albo mają w rubryce "Wyższe". Że dałem sobie z tym spokój. Przypomniała mi się w tedy historia z pracy kiedy to poznałem pewną starszą panią, dorabiała do emerytury w hotelowym kiosku. I tak zaczęliśmy rozmawiać dla zabicia czasu. I powiedziała mi pewną historię jego sąsiada. Który był porządnym pracowitym facetem i ożenił się z azjatką. Opowiadała jaka ona jest, bo często wpadała na kawę rozmawiały. I dała mi pewną radę, że gdy będę chciał się kiedyś żenić, to abym poszukał sobie żony azjatki, bo naszym polką to się teraz w dupach z dobrobytu poprzewracało. Tak mi powiedziała, mówiła jak dziewczyny zachowywały się za czasów gdy ona była młoda i teraz jak patrzy na współczesne dziewczyny to odpowiedziała tylko, że w dupach im się poprzewracało i że jeśli kiedyś będę chciał się żenić to tylko z azjatką. W tedy nie myślałem o takich rzeczach bo miałem 18 lat i to była pierwsza moja praca. Ale przypomniałem sobie o tym, gdy po zmianie w swoim profilu rubryki wykształcenie przyszedł moment, że się załamałem. około 150 informacji, że chcą mnie poznać dziewczyny i 150 wejść na profil i rezygnacji. A jedyne co się zmieniło to informacja o wykształceniu. Więc stwierdziłem, że oleje to już na dobre i dam sobie z tym spokój. Ponieważ trafiłem na stronę polaka o tym jak żyje mu się w Polsce z żoną azjatką. Zacząłem z nim troszkę korespondować, dał mi kilka rad. I założyłem sobie konto na podobnym portalu międzynarodowym azjatyckim. Przekopiowałem swój polski profil na ten międzynarodowy o profilu azjatyckim, tłumacząc treść na angielski. I przeżyłem dosłownie szok pod względem zainteresowania. Miałem tak duże powodzenie, że nie szło rozmawiać z wszystkimi i spamiętać treści rozmów. A co powiem to tyle, że azjatki są bardzo zazdrosne i gdy czasem pomyliłem to o czym rozmawiałem z jedną i zapytałem się jej o coś np. o brata a ona nie miała brata. To dostawałem albo bana, albo też się obrażała. Poznałem tak wiele dziewczyn, kilka z Chin, Korei, Indonezji, Malty, Filipin, Japonii, Tajwanu itd. Jednak było ich zbyt wiele aby z wszystkimi rozmawiać. I odpuściłem sobie konwersacje dalsze, bo znowu brak czasu. Choć nie ukrywam, że niektóre mam na facebooku i dalej czasem pytamy się jak tam w życiu się układa. Czuje się samotny, i to mnie dobija. Do czego dochodzi czasem matka, która dorzuci swoje trzy grosze, że jestem nic niewart. Raz w życiu otarłem się o gigantyczne pieniądze, rozmawiałem z bardzo poważnymi osobami czułem się w tedy wyjątkowy, bo ciężką pracą wywalczyłem sobie dużą szanse. Ale zbankrutowałem głównie przez urzędników bo zastopowali mój kapitał, brakiem wydania decyzji. Przez co straciłem płynność finansową i upadłem z bardzo wysoka na ziemie. Bardzo dużo się w tym czasie nauczyłem, jednak jest coś jeszcze. Pochodzę z rozbitej rodziny, i nie znam swojego ojca. Brat utrzymywał z nim kontakty od wielu lat po cichu, przed matką. Ostatnio było wesele brata, i tak się złożyło, że był tam ojciec. I matka jak wiadomo też była. I widać, że do dziś go nienawidzi. Ale tak czy inaczej wujek który jest kombatantem i ma już 92 lata i był honorowym gościem na weselu. Chciał abym się z nim pogodził, to chwile porozmawialiśmy. I chciał teraz abym przyjechał do niego na weekend poznać się. Jest jeszcze coś, jak testament w którym mam zostać uwzględniony. I ponoć chce mnie wesprzeć finansowo jak kiedyś brata, który stanął na nogi po tym. Ja w przeciwieństwie do niego zawsze musiałem sam sobie dawać radę. Więc byłaby niby szansa na reaktywacje mojego projektu i od nowa rozkręcenie firmy własnej. Jednak nie jest to sednem do końca. Jest to dla mnie niezwykle ważne, ale ważniejsze to ta samotność którą odczuwam. Brak mi motywacji, po co mam zaczynać wszystko od nowa nie mam dla kogo. Czuje się osamotniony i wypalony, mój dzień wygląda tak, że praca dom, praca dom. Kuzyni i niektórzy koledzy którzy załapali się do mundurówek za dawnych czasów gdy jeszcze brali. Mają dziś bezpieczną posadkę zarabiają po 2.500 zł miesięcznie. Zazdroszczę im trochę tego życia. Mają normalne rodziny już a jesteśmy w tym samym wieku. Większość nie zdała matury a radzą sobie w życiu bardzo dobrze, są szczęśliwi. Ja natomiast zbankrutowałem i muszę zaczynać życie od nowa sam. I to sam jest najtrudniejsze dla mnie do poradzenia sobie w życiu. Bo sprawia, że czuje się pusty w środku, brak motywacji do walczenia i zaczynania wszystkiego na nowo. Nawet jeśli ojciec wsparłby mnie finansowo i kupiłbym maszyny które potrzebuje do reaktywacji firmy i projektu. To po co ? Żyje z dnia na dzień, bez nadziei. Głupio mi żyć z uczuciem, że gdybym nagle dokończył studia to nagle dziewczyny chciałyby mnie poznać. Wolałbym poznać kogoś gdy jestem w tych trudnych chwilach niż w tych dobrych. Bo jak niby na to patrzeć mam. Jestem osobą z natury spokojną, i chciałbym spokojnie żyć.
-- 13 paź 2013, 20:17 --
Gdyby nie te studia zainwestowałbym te środki w maszyny i prowadził dziś własną firmę. Bo nie jestem ani leniwy, ani też głupi. Ale wyszło jak wyszło, dawniej byłem pod większym wpływem matki, presja. Powiedzmy, że moja matka sobie mnie za cel wybrała abym realizował jej ambicje, bo na brata straciła wpływ i choć pewnie chciała dobrze, to mnie izolowała zawsze i szantażowała emocjonalnie. A ja mam dobre serce i przez to ulegałem. Dużo się jednak zmieniło od czasu gdy mnie wyrzuciła z domu. Chyba zrozumiała, że straciła wpływ nade mną. Fajnie jest czuć, że ma się wsparcie niż iść samotnie pod wiatr. Też nie lubię gdy skreśla się człowieka za brak papierka. Wiem z doświadczenia po rówieśnikach na studiach. Że inteligencja nie idzie w parze z papierkiem, bo poznawałem tam sporych oszołomów że tak powiem. Ale jest jak jest.
-- 13 paź 2013, 20:23 --
Pewnie tak tyle, że do pewnego wieku. Przeważnie te fajne dziewczyny do 23 roku życia już zajęte albo mężatki. Zwłaszcza te ze średnim czy zawodowym. Praktycznie wszystkie pożenione do tego wieku. Więc trochę mnie minęło, pytanie tylko gdzie teraz takie dziewczyny znaleźć ?