Witam drodzy forumowicze! :)
Otóż mam pewien problem-a mianowicie odstawianie parogenu. Biorę go niecałe 2 lata ( grudniu będą 2) i postanowiłam wreszcie zacząć odstawiać ten lek,bo czułam się świetnie, poza tym chodzę mniej więcej tyle samo czasu na terapię. Na samym początku brałam aż 2,5 tabletki, ale przez ostatni czas- 4 miesiące może- zeszłam do 2, a następnie do 1,5. Nie chciałam bardziej odstawiać bo poczułam mały spadek nastroju a miałam przed sobą termin poprawkowy egzaminu. Ale wszystko było normalnie. Po zdaniu egzaminu, we wrześniu postanowiłam całkiem pozbyć się tabletek, oczywiście zgodnie z zaleceniami psychiatry, 2 tygodnie brałam 1 tabl, a od soboty 28 września biorę pół. Zaznaczam też, że tydzień temu zaczęłam już zajęcia bo studiuję.
I coś niestety pękło Od środy mam napady płaczliwości, zbyt mocno przyjmuje do siebie wiele spraw którymi się ostatnio nie przejmowałam. A wczoraj to już była masakra - lęk, poczucie beznadziejności, jakbym nigdy nie miała być już szczęśliwa, do tego jeszcze mdłości i ogólny jadłowstręt, no i co dla mnie teraz najgorsze- brak koncentracji, a jest mi ona potrzebna, gdyż muszę się uczyc. I to wszystko wzajemnie się nakręca...
I nie wiem co robić... Bardzo chciałabym wyjść z leków, powoli kończyć psychoterapię(to znaczy jeszcze parę miesięcy na pewno), a tu taka niespodzianka. Nie wiem czy to jest tylko chwilowe i mam zagryźć zęby i przeczekać. A jeśli rozwinie się w coś gorszego? Nie chce zawalić studiów... a lęk i depresja utrudniają mi naukę... Studiuję taki kierunek, który wymaga wiele.
Wybiorę się niedługo do psychiatry na pewno. Tak w ogóle mam poczucie takiej porażki, że mi się nie udało, że wszystko było ok a tu proszę Boję się że nigdy nie wyjdę z mojej depresji i nerwic...